No kurwaaaa.......nie wytrzymałam dzisiaj. Miałam w pracy calla grupowego, zrobiłam projekt, "koleżanka" zrobiła inny. Mój bardziej się spodobał, zapytali czy mam tego więcej. jaką odpowiedziałam, że miałam mało czasu (bo byłam na l4 przecież) to ona przy wszystkich, że ja kłamie, że miałam tyle samo czasu co ona.... po callu się wkurwiłam i się drę na całe biuro " że jest strasznie wrędną babą, że jak ma coś do mnie to zeby mi to powiedziała w twarz" ona oczywiście kontra. I tak się chlałysmy i darłyśmy na całe biuro. Wyszłam. Ochłonełam. idę do niej. I mówię, że jest nie miła dla mnie, na co ona, że to ja od dawna jestem niemiła i wkurwiająca. To jej powiedziałam, że trudno być miłych dla takiej wredoty. I, że razem pracujemy to sobie wyjasnijmy i mamy być dla siebie miłe. Ona, że wcale nie musimy. no chuuujuuu złoty.
Powiedziaalm, że ****, niech plunie tym jadem jak coś ma, że jak byłam wredna to przepraszam i że jak będe niemiła to od razu ma mi powiedzieć. Przeprosiłyśmy sie obie. Powiedziaął, że już będzie miła. To kazałam jej placek na jutro upiec
i UWAGA! Zapytała się mnie czy będę płakać bo mam świczki w oczach, na co odparłam, że choroba mnie bierze. To odpowiedział "Oj biedna aja ci jeszcze okno otworzyłam"
i dała mi tabletkę przeciwbólową