W tym nagraniu o oblaniu mlekiem, uderza mnie co innego... Kto cie oblal? Ty. Kto? Ty. Kto? Ja... nie bij. Nie cytuje, ale mniej wiecej o to chodzi - o klamstwo ze strachu, o wziecie na siebie winy, o przyznanie sie do niezdarnosci, do bledu ktorego nie bylo, w obawie przed biciem. Cholera, to dziecko juz jest zastraszone i to przez osobe ktora powinna byc mu oparciem.
Boox2, i mnie sie zdarza opiekowac cudzymi dziecmi. Raz dostalam od niespelna poltorarocznego brzdaca w leb przy jego mamie - nie robil tak zazwyczaj, byl zywym, energicznym, ale do opanowania dzieciem, natomiast w danym momencie odstawil ewidentna popisowke na uzytek mamy. Spytala czemu go nie klapsnelam za to. Nie musialam. Przestalam sie tylko odzywac, nie reagowalam na zaczepki, powiedzialam ze jest mi bardzo przykro bo mnie uderzyl. Ten maly brzdac polapal od razu - da sie. Inna rzecz, ze bedac niania mamy komfort - kilka godzin z dzieciem i mozemy sie odpiac. Matka tego komfortu nie ma. I jeszcze jedno - niania jest nowa, niania okresla granice na ile mozna jej wejsc na glowe, nianie dopiero trzeba wybadac i ona ustanawia reguly gry niekoniecznie takie same jak mama. Krzys (moja ostatnia "praca") po powrocie mamy natychmiast zmienial sie w wyjca narecznego. Nie mialam tego problemu bo przy pierwszej probie wymuszenia (komputera akurat) powiedzialam ze jak chce sobie poplakac to nie bede mu przeszkadzac, a jak skonczy to jestem w pokoju i bawie sie z Bartkiem. Szybko mu przeszlo i zrozumial. A z mama sie udawalo i miala przegwizdane. Nigdy nie uderzylam nieswojego dziecka, ale jak mysle to po czesci kwestia tego komfortu kilku godzin w czasie ktorych latwiej jest nie dac sie wyprowadzic z rownowagi.
Pracowałam przy 3-latce po 12 godzin plus ze 4 nocki w miesiącu kiedy mamusia chodziła na imprezy mówiąc małej "idę szukać tatusia" (ojciec dziecka odsiadywał wtedy wyrok w więzieniu w Norwegii).. Złościła się na mnie kiedy mała zasnęła w dzień, bo później szybko jej spać nie poszła a tak już po moim wyjściu dałaby spokój mamusi. Ale czy to jest normalne, by nie spędzać czasu z dzieckiem ( opiekowałam się małą 12h każdego dnia 7 dni w tygodniu czasem na weekendy była u nas lub z nami u moich rodziców) matka robiła jej jedynie drogie prezenty w ramach rekompensaty.. owszem, gdy wracała z pracy mała zachowywała się inaczej jak mały diabełek ale to do mnie przychodziła na kolana i się tuliła, gdy matka jadła gotowany przeze mnie obiad. Później miałam dołożone jeszcze więcej, bo mamusi zachciało się agresywnego pieska.. kupiła za 1500zł szczeniaka doga kanaryjskiego, który dziecko gryzło po twarzy! Dodam, że dziewczynka była przeurocza i bardzo rzadko "strzelała fochy". Była nad wiek dojrzała i sama mówiła do mnie i do mojego K., że potrzebuje miłości, domagała się od niego buziaka i karmienia.. Nie miałam okazji się z małą pożegnać ponieważ straciłam pracę w niezgodzie.. (wyjechały na weekend do warszawy miałam zadzwonić w niedzielę czy w poniedziałek mam być w pracy usłyszałam "widzę cię w pracy" więc K. jak zawsze mnie zawiózł ... ponad pól godziny spędziłam pod drzwiami!! wykonałam ponad 20 telefonów do niej na wszystkie jej nr! zero odzewu.. tak się martwiłam co z malutką, bo matka miała zawiasy więc nawet więzienie chodziło mi po głowie! odzew dostałam wieczorem, że zatrzymały ją takie jej tam sprawy i wróci następnego dnia wieczorem...spoko...natomiast, gdy zadzwoniła we wtorek powiedziałam jej, że nie będzie mnie w pracy, bo mam do lekarza. Zaczęła mówić, że widzi mnie u siebie,bo ona idzie do pracy [jakoś w piątek przed tamtym weekendem nie była i pon i wt też nie..-nie informując swojego szefa] później nawrzucała mi, że jestem nieodpowiedzialna i w ogóle.. na co już puściły mi nerwy i jej nagadałam kto jest nie odpowiedzialny, nie informując mnie o czymkolwiek! usłyszałam tylko "nie jesteś mi już potrzebna".) Mam tylko nadzieję, że malutka ma się dobrze.. nie jedną noc przepłakałam za nią..
Teraz niedawno pracowałam przy trójce rodzeństwa [na trzy zmiany] (dwóch chłopców -3,5l; 5,5l i dziewczynka 7l.) Najmłodszy czasem histeryzował ale dzieciaki się zawsze dziwiły, że jestem nianią niekrzyczącą na co ja im tłumaczyłam, że krzyknąć też potrafię ale nie widzę takiej potrzeby. Najmłodszego musiałam uspokajać inaczej ponieważ to astmatyk i jak zbyt długo płakał (metoda wypłakania się, aż mu przejdzie) to musiałam go inhalować. ( i pomyśleć, że niania, która ich okradła brała go do miasta w pidżamie w różowych kozakach siostry i bez inhalatora- zimną jesienią! ~~dodam, że kobieta była to 36-latka z 3 własnych dzieci~~. Moim zdaniem praca niani to jedna z takich prac, gdzie nie da się odciąć całkowicie po powrocie do domu.
Teraz pracuję przy kwiatach na starówce i jakoś mi tak pusto w domu i w życiu bez dzieciaczków.. Nie wyobrażam sobie bycia kimś innym niż nianią..
To jest moja pasja, moje powołanie..
Co do Twojego przykładu, gdy brzdąc Cię uderzył to masz racje. Dzieci mniej rozumieją słowa dorosłych niż ich emocje i uczucia! A gdy ktoś krzywdzi dziecko- krzywdzi cały świat..