reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

@Hopeful_11 odszukalam na forum Twoja historie 😭😭😭 baaaardzo mi przykro 😭 normalnie, aż same łzy cisną się do oczu. Jesteś mega silna kobieta ❤️ Dla mnie pierwszym naocznym przypadkiem utraty dziecka przez covid 😭 ja ciagle się wahałam ze szczepieniem, ale coraz bardziej jestem przekonana, żeby się zaszczepić… jak leżałam w szpitalu roniąc, rozmawiałam z położna o zaskakująco wielkiej ilości poronień… odpowiedziala mi tylko, ze od czasu covida jest ich znacznie więcej niż bywało przed… ze sadza ze to covid wpływa na poronienia…

Jesteś dla mnie wielka ❤️ Ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego przez co przeszłaś… ale wiem, ze już niedługo dla Ciebie wyjdzie słońce! I wszystko dobrze się skończy! 😘😘😘 tule Cię mocno.
 
reklama
My też po 40 tce i po poronieniu próbujemy ostatni raz już 10cs i nie udaje się. Postanowiliśmy do marca się starać i koniec ale nie wiem czy świadomie dam radę zakończyć starania 😓 niepowodzeniem
Nie poddawaj się kochana, choć wiem że łatwo mówic...ale bardzoooo często jest tak, że jak odpuszczamy to zachodzimy i mam nadzieję że tak będzie u ciebie
Wydaje mi się, że nie da się nabrać siły na przeżycie kolejnej straty 😔 ja sama nie wiem jakbym ja przeżyła 🤷🏻‍♀️
Przezylabys, choć oczywiście nie życzę ci tego. Ktoś kiedyś ładnie powiedział że nie dostajemy więcej niż byśmy byli w stanie udźwignąć (jakoś tak). Mnie pierwsza strata poskładała totalnie, powiedziałam, że drugiej nie udźwignę. Przyszła druga strata, podwójna bo bliźniacza i jeszcze szybciej się zebrałam niż po pierwszej. Mało tego na przekór wszystkiemu mam jeszcze więcej motywacji do staran i działania. Wiem, że to nie mój organizm nawala tylko to głupi zbieg okoliczności i dopóki mam siłę to będę walczyć. Stałam się silniejsza po tych stratach i bardziej doceniam to co mam a mam wiele.
Mam pytanie do dziewczyn starających się bądź aktualnie w ciąży :) w jakim czasie macie zamiar wybrać się na L4 ciążowe? Pracuje w chemii i strasznie się boję, że odczynniki mogą spowodować kolejną utratę ciąży, a z drugiej strony jest straszna nagonka na kobiety, które idą na L4 od razu w 4-5 tygodniu. To moja pierwsza praca i strasznie boję się, że nie będą wyrozumiali. Jestem ciekawa jak Wy postąpiłyście lub macie zamiar postąpić.

Rozumiem, dziękuję za odpowiedź. Na takim zwolnieniu do wglądu pracodawcy jest napisane który to tydzień ciąży? Przepraszam za głupie pytania, ale kompletnie się na tym nie znam. Teoretycznie masz rację. Musiałabym iść szybko, ale chciałabym właśnie przynajmniej ten pierwszy trymestr przetrzymać żeby nikt nie miał do mnie pretensji, zwłaszcza, że pracuję ledwo pół roku.
To wszystko zależy. Od tego czy ciąża jest zagrożona, czy mamy szkodliwe warunki w pracy. Ja w pierwszej ciąży chciałam pracować choć pracowałam akurat wtedy fizycznie na produkcji, ale poprosiłam szefa żeby dał mi lzejsza pracę gdzie nie muszę tyle dźwigać. Szef powiedział ze ciąża to nie choroba i jak mi się nie podoba to mam iść na L4. I poszłam. W kolejnych ciążach cały czas pracowałam i zamierzałam pracować aż do porodu bo obecnie mam taką prace że więcej to ja się w domu narobię niż w tej pracy mojej. Poza tym po poronieniach za dużo myśli kłębi się człowiekowi w głowie a w pracy mam jednak kontakt z ludźmi i jakoś tak wesel człowiekowi.
Na L4 nie widać tygodnia ciąży także spokojnie. Jeśli obawiasz się o ciążę to ani się nie zastanawiaj tylko zmykaj na L4 bo twoje zdrowie i zdrowie maleństwa jest najważniejsze
 
@Sojka Moj mąż chciałby kolejne dziecko, ale boi się bardzo o moje zdrowie… nie dziwie się mu. Faceci mdleją przy porodach, a on widział to co widział… mnóstwo krwi, skrzepów i mnie coraz bardziej bezsilnna… ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje a on 2 razy nie był pewien czy tak to powinno wyglądać… on nigdy w tych kwestiach nie był wylewny „słownie”… oczywiście w trakcie był dzielny i mówił ze wrażenia na nim to nie robi, ale jak zaczęłam mówić, ze ma wzywać pogotowie, ze chce do szpitala to widziałam ten strach w jego oczach… a później zostało to potwierdzone w jego słowach… może komuś z boku wydawałoby się to urocze ze facet tak bardzo martwi się o żonę, ale ja widzę teraz konsekwencje… on po tym w nocy sprawdzał nawet czy oddycham… boje się, ze trochę obwinia się o to, ze po części przez niego stało się co się stało… w sensie wiesz, facet ma tylko przyjemność, a na kobiecie spoczywa donoszenie, lekarze, badania, poronienie lub poród… widzę co się dzieje. Jest ochota, ale na pieszczotach wszystko się kończy. Jest w nas blokada… i myśle ze boimy sie tego samego. Ze pomimo zabezpieczeń mogłoby dojść do zapłodnienia a nas psychicznie na to nie stać… on nawet nie jest gotowy żeby o tym ze mną porozmawiać. Mam nadzieje ze z czasem nam przejdzie i nie będziemy mieć z tylu głowy ewentualnej konsekwencji zbliżenia…

Będzie wszystko dobrze ❤️ Za jakiś czas zaczniesz sie cieszyć ❤️ Myśle nawet ze już sie cieszysz, tylko boisz sie tego i ten strach tłumi Twoja radość. Nawet myśle, ze Twój mąż dając Tobie takie wytłumaczenie przeżywał dokładnie to co przeżywa teraz moj… tylko facetom bardzo ciężko mówić o swoich prawdziwych emocjach…
Jest tak jak mówisz, faceci inaczej to przeżywają. Ja byłam po poronieniu zła na mojego męża bo cały czas powtarzał że z ciążą trudno że najważniejsze żeby mi nic nie było. Oni inaczej to wszystko odbierają i przeżywają. U Was też się ułoży. Potrzebujecie więcej czasu bo to co Was spotkało to było niezwykle trudne przeżycie, bo oprócz poronienia które samo w sobie jest trudne dla związku był ten krwotok.
 
Nie poddawaj się kochana, choć wiem że łatwo mówic...ale bardzoooo często jest tak, że jak odpuszczamy to zachodzimy i mam nadzieję że tak będzie u ciebie

Przezylabys, choć oczywiście nie życzę ci tego. Ktoś kiedyś ładnie powiedział że nie dostajemy więcej niż byśmy byli w stanie udźwignąć (jakoś tak). Mnie pierwsza strata poskładała totalnie, powiedziałam, że drugiej nie udźwignę. Przyszła druga strata, podwójna bo bliźniacza i jeszcze szybciej się zebrałam niż po pierwszej. Mało tego na przekór wszystkiemu mam jeszcze więcej motywacji do staran i działania. Wiem, że to nie mój organizm nawala tylko to głupi zbieg okoliczności i dopóki mam siłę to będę walczyć. Stałam się silniejsza po tych stratach i bardziej doceniam to co mam a mam wiele.



To wszystko zależy. Od tego czy ciąża jest zagrożona, czy mamy szkodliwe warunki w pracy. Ja w pierwszej ciąży chciałam pracować choć pracowałam akurat wtedy fizycznie na produkcji, ale poprosiłam szefa żeby dał mi lzejsza pracę gdzie nie muszę tyle dźwigać. Szef powiedział ze ciąża to nie choroba i jak mi się nie podoba to mam iść na L4. I poszłam. W kolejnych ciążach cały czas pracowałam i zamierzałam pracować aż do porodu bo obecnie mam taką prace że więcej to ja się w domu narobię niż w tej pracy mojej. Poza tym po poronieniach za dużo myśli kłębi się człowiekowi w głowie a w pracy mam jednak kontakt z ludźmi i jakoś tak wesel człowiekowi.
Na L4 nie widać tygodnia ciąży także spokojnie. Jeśli obawiasz się o ciążę to ani się nie zastanawiaj tylko zmykaj na L4 bo twoje zdrowie i zdrowie maleństwa jest najważniejsze
Dziękuję :) pewnie miałabym tak samo jak Ty. W pracy jest chociaż troszkę miło :)
 
Mam pytanie do dziewczyn starających się bądź aktualnie w ciąży :) w jakim czasie macie zamiar wybrać się na L4 ciążowe? Pracuje w chemii i strasznie się boję, że odczynniki mogą spowodować kolejną utratę ciąży, a z drugiej strony jest straszna nagonka na kobiety, które idą na L4 od razu w 4-5 tygodniu. To moja pierwsza praca i strasznie boję się, że nie będą wyrozumiali. Jestem ciekawa jak Wy postąpiłyście lub macie zamiar postąpić.
W pierwszej straconej ciąży rok temu poszłam odrazu na L4, znajomi w pracy kazali mi iść odrazu do gina spr czy wszystko ok i nawet nie wracać. Poszłam do przypadkowego lekarza bo pracuję w szpitalu i to on mi odrazu w 4+6 wystawił zwolnienie, mimo że chciałam jeszcze pracować, była to druga ciężka fala covid i masakryczne dużo stresu. Później mój lekarz prowadzących powiedział że bardzo dobrze. Pracuję w szkodliwych warunkach z masą potencjalnych zagrożeń i ogromem stresu. Teraz znów chciałam trochę popracować ale idę w środę na wizytę (znów dr mi kazał przyjść szybko 4+6, pewnie z ww powodów) i podejrzewam że też odrazu mi bd chciał dać L4. Chcę przynajmniej do końca mca popracować żeby nie zostawić ludzi na lodzie, nie wiem czy się zgodzi, ale szczerze to teraz jak już wiem że jestem w ciąży to na każdym kroku się martwię czy coś nam nie zaszkodzi, także podziękuję za taki stres :) Nie żałuję i mam gdzieś co będą myśleć, współpracownicy wiem że będą się cieszyć, to szef i dyrekcja będą mieć większy problem ale to mi akurat zwisa :) Szefowi zapowiadałam jakoś w grudniu że ja mogę po prostu z dnia na dzień zniknąć z tego powodu więc jest świadomy.
 
W pierwszej straconej ciąży rok temu poszłam odrazu na L4, znajomi w pracy kazali mi iść odrazu do gina spr czy wszystko ok i nawet nie wracać. Poszłam do przypadkowego lekarza bo pracuję w szpitalu i to on mi odrazu w 4+6 wystawił zwolnienie, mimo że chciałam jeszcze pracować, była to druga ciężka fala covid i masakryczne dużo stresu. Później mój lekarz prowadzących powiedział że bardzo dobrze. Pracuję w szkodliwych warunkach z masą potencjalnych zagrożeń i ogromem stresu. Teraz znów chciałam trochę popracować ale idę w środę na wizytę (znów dr mi kazał przyjść szybko 4+6, pewnie z ww powodów) i podejrzewam że też odrazu mi bd chciał dać L4. Chcę przynajmniej do końca mca popracować żeby nie zostawić ludzi na lodzie, nie wiem czy się zgodzi, ale szczerze to teraz jak już wiem że jestem w ciąży to na każdym kroku się martwię czy coś nam nie zaszkodzi, także podziękuję za taki stres :) Nie żałuję i mam gdzieś co będą myśleć, współpracownicy wiem że będą się cieszyć, to szef i dyrekcja będą mieć większy problem ale to mi akurat zwisa :) Szefowi zapowiadałam jakoś w grudniu że ja mogę po prostu z dnia na dzień zniknąć z tego powodu więc jest świadomy.
Jejku dziewczyny, ale macie fajnych szefów :( czuję, że jakbym tak powiedziała mojemu to bym za chwilę była na wypowiedzeniu. W sumie to logiczne, że idziesz tak wcześnie skoro masz dużo stresów. Ja chyba za bardzo się przejmuję innymi ludźmi :(
 
My też po 40 tce i po poronieniu próbujemy ostatni raz już 10cs i nie udaje się. Postanowiliśmy do marca się starać i koniec ale nie wiem czy świadomie dam radę zakończyć starania 😓 niepowodzeniem

Ja zaszłam równo rok po poronieniu. W ten sam dzień co poroniłam (zabieg) po roku miałam pierwszą wizytę u ginekologa potwierdzającą ciążę. Trzymam kciuki ✊😊
 
Jejku dziewczyny, ale macie fajnych szefów :( czuję, że jakbym tak powiedziała mojemu to bym za chwilę była na wypowiedzeniu. W sumie to logiczne, że idziesz tak wcześnie skoro masz dużo stresów. Ja chyba za bardzo się przejmuję innymi ludźmi :(
Ja mam umowę na czas nieokreślony, poza tym mój kierownik nie decyduje o tym, mnie z tej pracy na szczęście nie mogą wywalić, chyba że dyscyplinarnie :D
Ja zaszłam równo rok po poronieniu. W ten sam dzień co poroniłam (zabieg) po roku miałam pierwszą wizytę u ginekologa potwierdzającą ciążę. Trzymam kciuki ✊😊
Ja tak samo, dowiedziałam się o ciąży równo rok po zabiegu :) Coś w tym może jest.
 
Ja mam umowę na czas nieokreślony, poza tym mój kierownik nie decyduje o tym, mnie z tej pracy na szczęście nie mogą wywalić, chyba że dyscyplinarnie :D

Ja tak samo, dowiedziałam się o ciąży równo rok po zabiegu :) Coś w tym może jest.
Niby mam obecnie tą samą sytuację, ale się od moich znajomych i rodziny już tyle nasłuchałam, że wolę dmuchać na zimne
 
reklama
Cześć dziewczyny, nie wiem czy to dobry wątek, ale mam nadzieję, że chociaż trochę pomożecie. W zeszły poniedziałek lekarz stwierdził, że moja ciąża się nie rozwija, z tygodnia na tydzień nic się nie zmieniało, w opisie ostatniej wizyty mam napisane, ciąża obumarła 6 tydzień. Lekarz polecił żebym czekała w domu na poronienie, że to lepsze dla organizmu niż zabieg. W czwartek wieczorem zaczęłam plamić, piątek był tragiczny dużo krwi, ciągnących się skrzepów, pewnym momencie chyba coś wypadło...ból brzucha straszny, sobota krwawienie lekkie i lekki ból brzucha, niedziela prawie nic, tylko podczas korzystania z toalety. Dzisiaj znowu trochę wiecej krwi i większy ból. Przepraszam, że tak obrazowo piszę, ale chciałabym zapytać Was o radę, czy myślicie że samo się oczyści? Ile jeszcze to może trwać i czy jak na poronienie to nie za mało tej krwi...nie wiem lekarz mało mówi, tylko tyle żebym się obserowała i odezwała jak skończy się krwawienie...
 
Do góry