Cześć Dziewczyny. Może opowiem swoją historię od początku. Rok po ślubie z mężem zdecydowaliśmy się na dziecko. Zanim zaczeliśmy się starać poszłam do ginekologa by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Okazało się, że mam polip który po histeroskopi okazał się faudą w mojej macicy. Lekarz powiedział, że taka moja uroda. Rozpoczęliśmy starania. Po roku bez efektów lekarz skierował na na wszelkiego rodzaju badania( hormony itp). U mnie w rodzinie kobiet chorowały na endometriozę więc poprosiłam lekarza o skierownie na badanie CA125, dał mi je z ciężkim sercem i powiedział, że on jest pewnien że ja nie mam ten okropej choroby. Jakież było jego zdziwienie gdy się okazało, że jednak jestem chora. Szybka laparoskopia ( II stopień endometriozy) pół roku starań bez efektu. Kolejny krok inseminacja (po drodze jeszcze badania męża). Niestety nie udana. Kolejny pomysł lekarza in vitro. Na tym etapie starania o ciążę nie byłam przekonana, ponieważ chciałam wiedzić dlaczego nie mogę zaść w ciążę a on na to pytanie nie porafił mi odpowiedzie. I nastąpiła zmian lekarza, który zaczą od leczenia endometriozny hormonami i skierowania na badania immunologiczne. Seria zastrzyków limocytami partnera i znów starania. I tak miną kolejny rok. Po trzech latach starań przyszło załamanie nerwowe,. Nie byłam w stanie funkcjonować wśród ludzi. Każde wyjście z domu kończyło się uczuciem słabości. Nie myślałam o niczym innym tylko o ciąży. W pewnym momencie postanwiłam iść do psychologa była to najlepsza decyzja. Miedzy czasie mąż pszyszedł do mnie i zaproponował zmianę lekarza o którym słyszał. Powiedziała sobie wtedy że to już ostatni. Zaczęłam dochodzić do siebie pod względem psychicznym. Lekarz okazał się bardzo konkretny. Trzy stymulację później badania drożnośći jajowodów i USG 3d macicy czy przypadkiem nie mam przegrody gdyż okazało się jeszcze że mam dwurożność macicy. Dwie pierwsze stymulację do kosza przez innego lekarza do którego chodziła na samo USG monitorujące w 12 dniu cyklu, ponieważ twierdził, że jestem przestymulawana po czym okazało się wręcz odwrotnie stymulacja była za słaba. Trzecia niestety się nie udała. Kolejne pół roku walczyliśmy z bakterią, która nawracała jak bumerang i utrudniała badanie drożności. W końcu udało się wykonać badanie jajowody okazały się drożne i nie ma przegrody w macicy. Podniesiona na duch poprosiłam lekarza o jeszcze dwie stymulację. Zmieniło się tez moje podejście poprostu postanowiłam odpuścić. Przecież miałam jeszcze dwie opcje: in vitro i adopcję. Powiedziałam sobie, że nie ważne jak ale zostanę mamą. Po drugiej stymulacji zrobiłam test. Nie nastawiałam się na pozytyw raczej na to, że nie wyjdzie. Moje zdziwienie było ogromne gdy po 5min spojrzałam na test i zobaczyłam dwie kreski jedną jaśniejszą ale widoczną. Było to 16 października tego roku. Lekarz kazał zgłosić się na wizytę oczywiście na USG jeszcze nie było widać ale HCG nie kłamało. Kolejna wizyta za tydzień w tym czasie jeszcze kilka razy HCG rośnie doskonale. Po tygodniu widać pęcherzyk ciążowy. Wielka radość po raz pierwszy od 5 lat starań ciąża. Nie mogłam uwierzyć. Kolejna wizyta za 3 tygodnie. Wcześniej tylko musiałam zrobić USG w innej klinice, ponieważ mają lepszy aparat. Wczoraj z radością pojechałam na to badanie. Miałam usłyszeć tętno mojego maleństwa ale niestety ciąża przestała się rozwijać. Pęcherzyk praktycznie nie urósł od ostatniego USG. Moje serce pękło. Piszę do Was jako formę oczyszczenia, być może pomoże mi to się pozbierać. Dziś szukam informacji o ciąży po stracie, czy bedę musiała długo czekać by zacząć starać się o kolejną, jak sobie poradzić z tym bólem i tak trafiłam na to forum. Przepraszam za tak długi tekst. Ale w tym momencie potrzebowałam. Jutro mam wizytę u mojego doktora i zapadnie decyzja o tym w jaki sposób dojdzie do tej ogromnej straty. Dziękuję że dotarłaś aż do końca tego tekstu.