reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ja robił kardiotypy 9 sierpnia ;) w czwartek zeszły dzwonili do mnie aby umówić się na wizytę. Ale jak oddzwonila to Pani już system zamknęła i powiedziała że zadzwoni jeszcze. No cóż. Trochę jej schodzi i muszę sama tam zadzwonić. Odbieranie wyników tylko na wizycie z genetykiem gdzie Pani już mnien zdążyła uprzedzić że to będą ostatnie dni września. O ile w ogóle we wrześniu. Ehhh. I się dziwić że robiłam wszystko prywatnie A nie na NFZ.

No kurde jutro tam będę dzwonić co jest grane z tymi wynikami bo mówiła mi ze ok 1,5 mc czeka się a to właśnie już by było tyle ;(

Ja pomimo wizyty na NFZ czekałam na wizytę u genetyka 2 dni a jak dostałam od niej skierowanie na badania to już kolejnego dnia bylismy oddać krew do badania .
 
reklama
Mi jeszcze do jutra beta podrośnie. Możliwe że nie będzie widać ale na to jestem już nastawiona. Jutro dam znać co i jak po wizycie.
Trzymam mocno kciuki :) na pewno będzie coś widać już ;)

A
aaaa teraz rozumiem. ;) myślałam że starania też były pod okiem Pani dr ;) trzymam kciuki też za was. ;)
Mówisz że jesteś dla swojej jak wrzod? :p ja dla mojej też, plus zawsze mówiłam co ma mi pisać na receptach :D i edukowałam ją swoim przypadkiem. Do tego stopnia że po porodzie dzwoniła kiedyś niby zapytać jak się czuje a tak na prawdę pytała o encorton czemu brałam itp bo ma taką pacjentkę bla bla bla. Czułam się jakby dzwoniła na konsultacje do mnie :D

Tak nadal w Niemczech. Proszę nie zadawajcie pytań wciąż boli. Świeża sprawa. Dzisiaj dopiero 36dzien od straty a czuje się jak by to było wczoraj. Czekam na pierwszą miesiączkę po stracie. Ale już nie wracam do starań. Nie mam już sił na walkę. [emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26][emoji26]

Wiem to samo sobie powtarzam że mam dla kogo. Ale jakoś nie przekonuje mnie to. Zawsze byłam silna kobieta ze wszystkim sobie radziłam. Teraz nie potrafię potrafię o wszystko siąść i ryczeć.

Już każdy widzi że os jest nie tak i proponują mi psychologa albo jakieś leki na depresję. Ale nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać z obca osoba. Zresztą za nim bym coś powiedziała to by pewnie ryczala jak głupia i rozmowa by się nie odbyła.
Kochana przykro mi bardzo :( tak coś czułam, myślałam o tobie kilka razy czemu się nie odzywasz. To bardzo niesprawiedliwe. Nie musisz nic odpowiadać, po prostu przeżyj tąstratę tak jak potrzebujesz. Mam nadzieję że mąż cię wspiera w tych trudnych chwilach.
Z tego co piszesz widać że bardzo ale to bardzo potrzebujesz pomocy specjalisty. Idź do psychologa, to na prawdę dużo daje. Nie bój się że będziesz płakać, to normalne. Ja po poronieniu rozmawiałam z psychologiem w szpitalu. Cały czas łamał mi się głos.. Bardzo płakałam. Ale mi to pomogło. Pomogło wyrzucenie tego z siebie. Chciałam komuś powiedzieć a nie chciałam przy rodzinie być słaba. Może to głupie, ale bardziej się bałam że jak przy rodzicach okaże słabość, to im będzie ciężej się pozbierać. Psycholog powiedziała mi co mogę spróbować robić żeby poczuć się lepiej, działało. Nie byłam w takim stanie jak ty, chociaż było ciężko. Mąż poszedł do pracy a ja siedziałam sama w czterech ścianach i nie miałam powodu wstać z łóżka. Po kilku dniach powiedziałam sobie ze jeśli ja o siebie nie zadbam to się źle skończy. Zaczęłam się zmuszać żeby wychodzić z domu. Każdego dnia próbowałam znaleźć powód żeby wstać z łóżka. Małymi krokami wracałam do życia, chociaż było pod górkę. Komplikacje po zabiegu czego efektem było kolejne czyszczenie. Paskudna atmosfera w pracy, menadżerka okropna, zmieniła mi w ogóle sklep.... Dziewczyny na tym dotychczasowychm punkcie okazały się totalnie fałszywe i obrabiające dupe za plecami.... Ale trzeba bylo żyć dalej i jakoś się z tego podnieść. Dziś mogę powiedzieć że warto. Warto walczyć i robić wszystko żeby kiedyś nie mieć wyrzutów i pretensji do samej siebie że nie podjęłas walki. Walcz!! Walcz o siebie i swoją przyszłość! Nie myśl o dziecku. Stan na nogi, ułóż relacje z mężem, zróbcie coś razem.
Zostań tu z nami, pisz jeśli potrzebujesz bo my tu na prawdę doskonale wiemy co czujesz. A jeśli kiedyś będziesz chciała wrócić do tematu to podpowiemy co gdzie i jak :) trzymaj się mocno!!!
 
Dziewczyny o ci chodzi z tym encortonem? W pierwszej ciąży brałam ale nie było związane z ciążą. Po waszych wpisach zastanawiam się czy jednak nie przyczynił się do zajścia i donoszenia ciąży..
 
Dziewczyny o ci chodzi z tym encortonem? W pierwszej ciąży brałam ale nie było związane z ciążą. Po waszych wpisach zastanawiam się czy jednak nie przyczynił się do zajścia i donoszenia ciąży..

Encorton to steryd który ma za zadanie obniżenie odporności organizmu. Pomaga jeśli nie możesz donosic ciąży z powodu problemów immunologicznych. Nie wiem z jakiego powodu go brałas ale możliwe że pomógł donosic ciążę
 
Trzymam mocno kciuki :) na pewno będzie coś widać już ;)


Mówisz że jesteś dla swojej jak wrzod? [emoji14] ja dla mojej też, plus zawsze mówiłam co ma mi pisać na receptach :D i edukowałam ją swoim przypadkiem. Do tego stopnia że po porodzie dzwoniła kiedyś niby zapytać jak się czuje a tak na prawdę pytała o encorton czemu brałam itp bo ma taką pacjentkę bla bla bla. Czułam się jakby dzwoniła na konsultacje do mnie :D




Kochana przykro mi bardzo :( tak coś czułam, myślałam o tobie kilka razy czemu się nie odzywasz. To bardzo niesprawiedliwe. Nie musisz nic odpowiadać, po prostu przeżyj tąstratę tak jak potrzebujesz. Mam nadzieję że mąż cię wspiera w tych trudnych chwilach.
Z tego co piszesz widać że bardzo ale to bardzo potrzebujesz pomocy specjalisty. Idź do psychologa, to na prawdę dużo daje. Nie bój się że będziesz płakać, to normalne. Ja po poronieniu rozmawiałam z psychologiem w szpitalu. Cały czas łamał mi się głos.. Bardzo płakałam. Ale mi to pomogło. Pomogło wyrzucenie tego z siebie. Chciałam komuś powiedzieć a nie chciałam przy rodzinie być słaba. Może to głupie, ale bardziej się bałam że jak przy rodzicach okaże słabość, to im będzie ciężej się pozbierać. Psycholog powiedziała mi co mogę spróbować robić żeby poczuć się lepiej, działało. Nie byłam w takim stanie jak ty, chociaż było ciężko. Mąż poszedł do pracy a ja siedziałam sama w czterech ścianach i nie miałam powodu wstać z łóżka. Po kilku dniach powiedziałam sobie ze jeśli ja o siebie nie zadbam to się źle skończy. Zaczęłam się zmuszać żeby wychodzić z domu. Każdego dnia próbowałam znaleźć powód żeby wstać z łóżka. Małymi krokami wracałam do życia, chociaż było pod górkę. Komplikacje po zabiegu czego efektem było kolejne czyszczenie. Paskudna atmosfera w pracy, menadżerka okropna, zmieniła mi w ogóle sklep.... Dziewczyny na tym dotychczasowychm punkcie okazały się totalnie fałszywe i obrabiające dupe za plecami.... Ale trzeba bylo żyć dalej i jakoś się z tego podnieść. Dziś mogę powiedzieć że warto. Warto walczyć i robić wszystko żeby kiedyś nie mieć wyrzutów i pretensji do samej siebie że nie podjęłas walki. Walcz!! Walcz o siebie i swoją przyszłość! Nie myśl o dziecku. Stan na nogi, ułóż relacje z mężem, zróbcie coś razem.
Zostań tu z nami, pisz jeśli potrzebujesz bo my tu na prawdę doskonale wiemy co czujesz. A jeśli kiedyś będziesz chciała wrócić do tematu to podpowiemy co gdzie i jak :) trzymaj się mocno!!!
Nie wiem co mam ci napisać.

Jeśli chodzi o męża bardzo mnie wspiera choć często słyszę w nocy że płaczę razem ze mną. Nie pokazuje mi tego bo wie że będę gorzej to przechodzić. Ale czy się da gorzej to przechodzić niż przechodzę to teraz?

Masz rację jest mi potrzebna pomoc, ale nie umiem zrobić pierwszego kroku aby udać się do psychologa lub psychiatry. Może to zabrzmi głupio i gowniarsko ale wstydzę się tego że jestem tak beznadziejna kobieta, która nie potrafi donosic ciąży i choć jednego zdrowego potomka mężowi urodzić. Od nikogo nie usłyszałam że to jest moja wina ale ja tak myślę i ciężko mi z tym.

Życie jest okrutne i strasznie niesprawiedliwe. Wiem że nie jestem jedyną która traci ciąże i nie ma żadnego dziecka, ale mam dużo pytań na które nie umiem sobie odpowiedzieć ani nikt nie zna odpowiedzi.

Z każdym moim wyjściem z domu ( wychodzę wtedy kiedy muszę) i się modlę by już nie wrócić do niego mimo że kochający mąż na mnie czeka i strasznie by to przeżył jak bym zniknęła lub co gorsza wpadła pod kola( specjalnie).

Jestem tego świadoma że nie chcecie takich rzeczy czytać na forach. Ale nie każdy ma silna psychikę że potrafi wytrzymać tyle porażek. Dla mnie 4 strata była katorga i nadal jest. Czasami chwytam za nóż, ale zaraz go odkładam. Też jestem tego świadoma że jeśli ktoś mi nie pomoże lub sama się za siebie nie wezmę nie udam się do psychologa lub psychiatry bo jakieś leki to stanie się katastrofa z moim udziałem. Jak widzisz nie radzę sobie bo już nie potrafię. [emoji26][emoji26][emoji26]
 
Nie wiem co mam ci napisać.

Jeśli chodzi o męża bardzo mnie wspiera choć często słyszę w nocy że płaczę razem ze mną. Nie pokazuje mi tego bo wie że będę gorzej to przechodzić. Ale czy się da gorzej to przechodzić niż przechodzę to teraz?

Masz rację jest mi potrzebna pomoc, ale nie umiem zrobić pierwszego kroku aby udać się do psychologa lub psychiatry. Może to zabrzmi głupio i gowniarsko ale wstydzę się tego że jestem tak beznadziejna kobieta, która nie potrafi donosic ciąży i choć jednego zdrowego potomka mężowi urodzić. Od nikogo nie usłyszałam że to jest moja wina ale ja tak myślę i ciężko mi z tym.

Życie jest okrutne i strasznie niesprawiedliwe. Wiem że nie jestem jedyną która traci ciąże i nie ma żadnego dziecka, ale mam dużo pytań na które nie umiem sobie odpowiedzieć ani nikt nie zna odpowiedzi.

Z każdym moim wyjściem z domu ( wychodzę wtedy kiedy muszę) i się modlę by już nie wrócić do niego mimo że kochający mąż na mnie czeka i strasznie by to przeżył jak bym zniknęła lub co gorsza wpadła pod kola( specjalnie).

Jestem tego świadoma że nie chcecie takich rzeczy czytać na forach. Ale nie każdy ma silna psychikę że potrafi wytrzymać tyle porażek. Dla mnie 4 strata była katorga i nadal jest. Czasami chwytam za nóż, ale zaraz go odkładam. Też jestem tego świadoma że jeśli ktoś mi nie pomoże lub sama się za siebie nie wezmę nie udam się do psychologa lub psychiatry bo jakieś leki to stanie się katastrofa z moim udziałem. Jak widzisz nie radzę sobie bo już nie potrafię. [emoji26][emoji26][emoji26]

Skoro mąż cię wspiera, to powiedz mu to co tu napisałaś. Powiedz ze potrzebujesz pomocy specjalisty, że sama sobie nie poradzisz i niech on cię zabierze do tego lekarza. Najlepiej w tajemnicy przed tobą żebyś nie odwołała wizyty. MUSISZ znaleźć pomoc specjalisty bo to już nie są żarty. 4 straty to cholernie dużo i dla żadnej kobiety nie jest to obojętne.
Nie myśl że nie jesteś wartościową kobieta, bo jesteś. A założę się że dla twojego męża nie ma znaczenia czy urodzisz mu dziecko czy nie - i tak będzie cię kochał. Z tego co piszesz męża masz super i to jest powód do radości. Wiem że łatwo się mówi a mega trudno robi, musisz się wziąć w garść! Jeśli nie dla siebie to dla niego. Mówisz że nie przeżyłby jakby coś ci się stało, więc chociaż ze względu na niego staraj się żyć.
Niestety nie ma jednej recepty na to jak sobie poradzić, a szkoda, byłoby łatwiej... Dla mnie po pierwszej stracie sposobem były takie małe kroki - dziś idę do sklepu, jutro jadę do rodziców, po jutrze spotkać się z koleżanką itp. Po drugiej stracie sposobem na to żeby sobie poradzić były badania i szukanie przyczyny. Dziś mój cud leży obok mnie (wybitnie głośno słyszę bo biedna ma katar) i mimo to bardzo tęsknię za swoimi aniołkami. Często zastanawiam się jakby wyglądały, co lubiłyby robić.... Tęsknię za nimi bardzo i uważam że to bardzo niesprawiedliwe że kobiety tracą swoje dzieci... Ale niestety taki ten świat jest a my jakoś musimy stawić mu czoła...
 
Encorton to steryd który ma za zadanie obniżenie odporności organizmu. Pomaga jeśli nie możesz donosic ciąży z powodu problemów immunologicznych. Nie wiem z jakiego powodu go brałas ale możliwe że pomógł donosic ciążę
Właśnie mam.na stałe dwie choroby autoimmunologiczne przy zaostrzeniu których biorę sterydy. Jakie badania mogę zrobić żeby to potwierdzić lub wykluczyć? I najważniejsze: kied
 
Skoro mąż cię wspiera, to powiedz mu to co tu napisałaś. Powiedz ze potrzebujesz pomocy specjalisty, że sama sobie nie poradzisz i niech on cię zabierze do tego lekarza. Najlepiej w tajemnicy przed tobą żebyś nie odwołała wizyty. MUSISZ znaleźć pomoc specjalisty bo to już nie są żarty. 4 straty to cholernie dużo i dla żadnej kobiety nie jest to obojętne.
Nie myśl że nie jesteś wartościową kobieta, bo jesteś. A założę się że dla twojego męża nie ma znaczenia czy urodzisz mu dziecko czy nie - i tak będzie cię kochał. Z tego co piszesz męża masz super i to jest powód do radości. Wiem że łatwo się mówi a mega trudno robi, musisz się wziąć w garść! Jeśli nie dla siebie to dla niego. Mówisz że nie przeżyłby jakby coś ci się stało, więc chociaż ze względu na niego staraj się żyć.
Niestety nie ma jednej recepty na to jak sobie poradzić, a szkoda, byłoby łatwiej... Dla mnie po pierwszej stracie sposobem były takie małe kroki - dziś idę do sklepu, jutro jadę do rodziców, po jutrze spotkać się z koleżanką itp. Po drugiej stracie sposobem na to żeby sobie poradzić były badania i szukanie przyczyny. Dziś mój cud leży obok mnie (wybitnie głośno słyszę bo biedna ma katar) i mimo to bardzo tęsknię za swoimi aniołkami. Często zastanawiam się jakby wyglądały, co lubiłyby robić.... Tęsknię za nimi bardzo i uważam że to bardzo niesprawiedliwe że kobiety tracą swoje dzieci... Ale niestety taki ten świat jest a my jakoś musimy stawić mu czoła...
Tak mam wspaniałego męża. Na żadnego innego bym go nie wymienila. Jeśli chodzi o specjalistę to on już robił terminy bez mojej wiedzy ja z pod gabinetu uciekalam.

Żyć dla męża? Kochana próbowałam starać się dla niego ale ja nie umiem udawać on ciągle mnie widzi smutna zaplakana cały czas próbuje coś zrobić pogadać doradzić ale ja potrafię się na niego wydrzec. Myślisz że to może popsuć nasze relacje? Jak mam sobie z tym radzić?

Dam sobie miesiąc jeszcze. Jeśli nic się nie zmieni a pogorszy się mój stan to zacznę sama szukać dobrego psychologa i pójdę i zobaczymy jak minie pierwsza wizyta czy dam radę czy będzie lepiej choć zdaje sobie sprawę że pierwsza wizyta może nic nie zmienić w moim zachowaniu w toku myślenia. Napewno na jednej wizycie i bez leków się to nie skończy.
 
Właśnie mam.na stałe dwie choroby autoimmunologiczne przy zaostrzeniu których biorę sterydy. Jakie badania mogę zrobić żeby to potwierdzić lub wykluczyć? I najważniejsze: kied
Badań jest na pewno więcej, ale myślę że możesz zacząć od przeciwciał przeciwjądrowych ANA2 i ANA3. Nie wiem jakie to choroby masz, ale w tych badaniach coś powinno wyjść. Kiedy? Ciężko mi powiedzieć. Ja robiłam do 6tyg po poronieniu póki utrzymywały sie jeszcze hormony ciąży, bo chciałam wiedzieć czy coś się wtedy dzieje. Lekarze często jak widzą że badanie było robione w połogu mówią że wynik jest niewiarygodny, ale ja się upieram przy swoim stwierdzeniu że w końcu mogę interesuje jak mój organizm zachowa się w ciąży a nie poza nią.

Tak mam wspaniałego męża. Na żadnego innego bym go nie wymienila. Jeśli chodzi o specjalistę to on już robił terminy bez mojej wiedzy ja z pod gabinetu uciekalam.

Żyć dla męża? Kochana próbowałam starać się dla niego ale ja nie umiem udawać on ciągle mnie widzi smutna zaplakana cały czas próbuje coś zrobić pogadać doradzić ale ja potrafię się na niego wydrzec. Myślisz że to może popsuć nasze relacje? Jak mam sobie z tym radzić?

Dam sobie miesiąc jeszcze. Jeśli nic się nie zmieni a pogorszy się mój stan to zacznę sama szukać dobrego psychologa i pójdę i zobaczymy jak minie pierwsza wizyta czy dam radę czy będzie lepiej choć zdaje sobie sprawę że pierwsza wizyta może nic nie zmienić w moim zachowaniu w toku myślenia. Napewno na jednej wizycie i bez leków się to nie skończy.

Takie doświadczenie jest dla każdej pary trudne i często związek wystawiany jest na próbę. Jeśli mówisz że Twój mąż ma takie podejście, to wg mnie nie masz czego się bać, bo na pewno będzie cię wspierał w tej sytuacji.
Wizyty u psychologa nie możesz odwołać, bo jest Ci bardzo potrzebna. Musisz skorzystać z takiej pomocy. Moim zdaniem miesiąc to zdecydowanie za długo, ale wiadomo że zrobisz jak uważasz (nie wiem jakie są realia i ile się u was czeka na wizytę) i tak dobrze ze w ogóle o tym myślisz. Trzymaj się ciepło i odzywaj się tu do nas ;)
 
reklama
Do góry