Ostatnio spotkała mnie najgorsza tragedia jaka mogłam sobie wyobrazić.... W zasadzie tego wyobrazić sobie nie można...
23.06 o 1.40 urodziłam Franka, w 23tc.... niestety wiedziałam że nie przeżyje mimo to urodziłam siłami natury z mężem obok siebie strasznie to przeżywamy ciężko nam się otrząsnąć. Moglismy chwole z nim pobyc, pocałować go. Byl sliczny, 590g i 32cm... Wszystko było dobrze dopóki 20.06 nie zaczęłam plamic. W szpitalu okazalo sie , ze zaczęłam rodzic. Cały pęcherz wyszedł do.pochwy.. Nie było już co ratować.
poród był wywoływany bo wody odeszły.
KOCHAM synka z całego serca, ale pragnę mieć tez drugie dziecko... lekarz powiedział że trzeba czekać 3-6miesiecy... ja to wiem . Chciałam to napisać bo.potrzebuje jakiegos wsparcia jakiejś nadzieji.. u mnie prawdopodobnie była niewydolność szyjki macicy .. lub infekcja . zalecono w kolejnej ciazy w 16tc założyć szew profilaktycznie...
Po połogu mam zrobić badania czy nie było tez jakiejś infekcji ktora mogla się do tego przyczynić bo wody miały nieodpowiedni kolor...
Chcialabym zaczac starać się wczesniej tzn po tych min. 3 miesiącach ale nie wiem czy to ma sens na razie czekam na zakończenie połogu... bo to był już taki etap ze półog wygląda jak po normalnym porodzie w terminie łącznie z tym że mam.pokarm co jeszcze bardziej mnie przytłacza bo nie mam kogo nim karmić ;(
Po porodzie mialam czyszczenie macicy.
Czy któraś z Was była w podobnej sytuacji , udało się wam.później ? Ile czekalyscie?
Poki co czuje się jak wariatka.... najpierw płacze potem wydaje mi się że sobie poradzę potem planuje ciaze kolejna A za chwilę mysle juz o powrocie do pracy a za chwilę znow płacze...