Przez moje czarnowidztwo przełożyłam wizytę u ginekologa z czwartku na jutrzejszy wieczór. Dość mam stresowania się i chcę wiedzieć na czym stoję. Chociaż z drugiej strony - chciałabym się jak najdłużej cieszyć tą ciążą...
Do weekendu miałam mdłości przez 24 godziny na dobę, cokolwiek zjadłam to czułam ciężar na żołądku. Piersi też mega wrażliwe były - do tego stopnia że prawie odstawiłam moją 2-latkę od cyca. Od soboty niestety objawy stały się ledwo zauważalne. Nie wróży to dobrze - w styczniu było tak samo gdy ciąża obumarła...
Najgorsze jest to, że mój organizm jest mega uparty. W lutym nie dopuszczał do siebie, że poroniłam. Leki podawane w szpitalu na wywołanie krwawienia w ogóle na mnie nie działały a faszerowali mnie nimi półtora dnia do maksymalnej dawki. W końcu się poddali i zrobili zabieg nie czekając na otwarcie się szyjki i rozpoczęcie poronienia. Nie chcę przez to znowu przechodzić