Baśkowska zgadzam się z Kat. Wszystkie takie emocjonujące tematy wychodzą z potrzeby kamuflażu. Poza tym napisałaś, że usunięcie ciąży jest dopuszczalne w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia. Jeżeli zgłosisz się do szpitala z martwą ciążą, to na pewno udzielą Ci pomocy, bo jest to stan takiego zagrożenia. Jeżeli będą zakazane tabletki wywołujące poronienie, to lekarze będą przeprowadzać zabiegi. Ustawa ustawą, ale są prawdy i fakty medyczne, z którymi politycy nie dadzą rady polemizować, chociażby się zesrali na miękko na wizji w telewizji. Wszystkie postulaty, o których piszesz, są wynikiem strachu, w dużej mierze rozdmuchanego przez media, ale nie zapominaj, że to lekarze leczą a nie politycy.
Gloria z tym karmieniem co 3 godziny to jakaś abstrakcja... Noworodka trzeba karmić tak, jak potrzebuje. Dopiero po kilku tygodniach można pomyśleć o dostosowaniu karmień do naszych potrzeb. Moja kuzynka urodziła rok temu córkę, która od samego początku spała od 22 do 5 rano. Na szczęście kuzynka miała głowę na karku i nie poddała się naciskom położnej i nie budziła Małej na karmienie (karmiła mm). Dziecko prawidłowo przybiera na wadze, teraz je wszystko, łącznie z kotletem mielonym, jest zdrowa i nic jej nie dolega. Z porcjami też jest różnie. Olek, jak leżał w inkubatorze (i zajefajna pani doktor nie pozwalała mi nawet rąk do inkubatora włożyć) wypijał chyba 40-50 ml. Był niby bardzo żarty, bo ciągnąłby i trzy razy tyle, ale odrobina więcej i ulewał. Dawanie wody nie jest za dobre, bo głodu nie zaspokoi, ale rozepcha żołądek, czyli po jakimś czasie Marcysia będzie chciała więcej i więcej. Jeszcze o brodawkach. Wiem, że Ciebie już nie przekonam, ale może inne dziewczyny przeczytają
Cycka trzeba dziecku wsadzić aż do otoczki. Jak złapie tylko troszkę, to kotlety siekane na miejscu. Dziąsełka muszą się zaciskać nie na brodawce, tylko dalej. Duże brodawki=łatwiejsze karmienie. Jak wsadzić dziecku pół cycka do buzi? Mnie położna uczyła tak, że podsuwa się cycka pod nosek, nęci się malucha, on otwiera buzię i zaczyna wachlować języczkiem. Trzeba wyczuć moment i wsadzić ile się da, kładąc cycka na języku (nie pod). U mnie w praktyce wyglądało to tak, że jak Olek dobrze złapał, to jadł, jak nie, to wyciągałam i próbowaliśmy od nowa. Nie pogryzł mnie, ale od tej siły zasysu porobiły mi się krwiaki. Bolało, smarowałam własnym mlekiem i jakoś poszło. Przy pogryzionych brodawkach podobno kapturki dają ogromną ulgę. Nie wiem,nie próbowałam, ale położna mnie o tym zapewniała 200 razy.
Co do testu, to ja robiłam z Olkiem i ze Staszkiem. Oczywiste było dla mnie, że nie zdecyduję się na usunięcie ciąży, ale chciałam wiedzieć. Nie żałuję. Z Olkiem ryzyko wyszło baaardzo małe, ze Staszkiem większe, ale to tylko procenty.
Pleni witaj!
Miło Cię widzieć
Angelstw będę wdzięczna, jak będę mogła skorzystać z Twoich usług przekaźnika informacji
W szpitalu może być różnie, może nie być neta a smsa szybko napiszę. Mam nadzieję, że to będą dobre wieści
Powiem Wam, że gdybym już nie rodziła, to chyba bym padła z nerwów. Skurcze mnie łapią jak chcą, raz często, raz ich wcale nie ma. Przed pierwszym porodem pewnie już dawno poleciałabym do szpitala. A tak robię dalej porządki w domu. Jeden dzień sprzątam, dwa dni odpoczywam, ale jakoś posuwam wszystko do przodu. Dzisiaj zrobiłam pasztet. Wyszedł ogromny!
Czekam, aż wystygnie i będziemy degustować
Macie może jakiś fajny przepis na dynię?