Baslan czytam was i w końcu znalazłam chwilę, żeby napisać. Z Twoimi wynikami nie pomogę bo takowych nie robiłam więc się nie znam ale trzymam kciuki za Ciebie
OneMoreTime odniosę się do ulewania - w przypadku mojego synusia było podobnie, po każdym piciu ulewał i lekarka pozwoliła mieszać mleko z kaszką, taką zwykłą chyba Nestle, proszki mieszałam na oko pół na pół z mlekiem i normalnie wymieszałam z wodą w proporcjach podanych na mleku... i wiadomo smoczek butelki odpowiedni do kaszki. Ulewanie nie znikło ale zdarzało się naprawdę rzadko. W żadnym wypadku nie miałam sypać więcej mleka na tą samą ilość wody bo lekarka mówiła, że w ten sposób łatwo uszkodzić nerki dziecka ale na ile to prawda to nie wiem... Co do dziadków dziecka to u nas jest podobnie. Co prawda moja teściowa już nie żyje, ale teść czyli dziadek synka, jego matka oraz rodzeństwo męża mieszkają 10km od nas a jeśli ich nie odwiedzimy, to niestety oni do nas wcale nie przyjeżdżają, bo są nauczeni, że to ich się odwiedza a moi rodzice mieszkają blisko nas i nie ma dnia, żeby synek nie szedł do babci albo babcia czyli moja mama nie przyszła do nas. Synuś jak był młodszy, to bał się rodziny męża a do moich biegł z radością i słyszałam wieczne pretensje, że to nasza wina, bo ich nie odwiedzamy tak często (a jeździliśmy co 2 tygodnie) i mały ich nie zna... No cóż... Na ludzką głupotę nic nie poradzisz...
MisiaMonisia jak zdrówko Nikosia? Biedactwo tyle musi wycierpieć ale lepsze to niż szpital. Buziaki dla niego, szybkiego powrotu do zdrówka, dzielny jesteś
Gloria z maleństwem na pewno wszystko w porządku, nie nabijaj sobie głowy głupotami bo stres szkodzi Tobie i jemu, wiem że łatwo mi to mówić ale wierzę w Was, pomyślności
Martusia w głowie mi się to nie mieści, że lekarz może zdradzić tajemnicę lekarską, ale niestety wiem jak to jest na wsi bo sama również mieszkam na wsi. Ludzie bardziej interesują się cudzym życiem niż własnym... powodzenia...
alza współczuję dolegliwości ale kobieta jest w stanie tak wiele znieść dla maleństwa...
Ona, Plenitude trzymam kciuki za szybkie i jak najmniej bolesne rozwiązanie
olarzez witam w Naszym gronie, [*] dla aniołka. Ja zaszłam w ciążę 2 tygodnie po łyżeczkowaniu, nie doczekałam @. Co prawda to nie było planowane i raczej tęsknota bliskości zrobiła swoje ale lekarz mnie uspokajał, że jeśli organizm nie byłby gotowy to nie doszłoby ani do zapłodnienia, ani do zagnieżdżenia zarodka ale wcześniej byłam u lekarza bo potrzebowałam dalsze l4 to mówił, że wszystko ładnie wraca do normy więc poniekąd było wszystko ok a ja nie spodziewałam się owulacji tak szybko. Widocznie tak miało być. Maleństwo rośnie jak na drożdżach i kopie niemiłosiernie
Doris to już za połową, jak ten czas leci...
anik fajnie, że synek szaleje za babcią, mój podobnie poza babcią świata nie widzi a Ty przynajmniej masz okazję wypocząć
aanniiaa grypsko potrafi dać w kość a u Ciebie wszystko na raz w tym samym czasie - nie zazdroszczę, wytrwałości kochana.
Ale się rozpisałam he he czytam Was codziennie. Pozdrawiam resztę niewymienionych dziewczyn,
witch, angel, bertha, martaha, renia i całą resztę. Z okazji Dnia Kobiet życzę Wam wszystkiego co najlepsze, radości, spokoju i spełnienia marzeń.
U mnie na szczęście jak na razie nudno. Jak co tydzień, tak i dzisiaj jadę na ktg bo ta moja nieszczęsna pępowina dwunaczyniowa musi być pod kontrolą, w razie podwyższonego tętna dziecka, od razu jadę na cesarkę. Jak na razie jest wszystko w normie i niech tak będzie już do końca
. W czwartek kolejna wizyta u gina, sprawdzimy jak rośnie. Niestety znów mam antybiotyk, bo po grypie już 4 tygodnie mam katar, mokry kaszel, chrypę i do tego moje biedne zatoki nie dają już rady i stan zapalny idzie na twarz i zęby... eh... tak to jest jak siostra pracuje w szpitalu i każdą infekcję przynosi do domu a że mieszka obok mnie to kontakt jest nieunikniony i jak nie my to dzieciaki się od siebie zarażają i w końcu dojdzie i do mnie
. Do maleństwa mam już wszystko gotowe tylko torba nie spakowana, mam nadzieję, że jeszcze mam czas choć tego nie wiem... pozdrawiam