reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Niestety, niewiele sie dowiedzialam, w sumie co bylo do przewidzenia. Byc moze lekarz mial dzis kiepski dzien, byl jakis taki zawieszony, ale nie tracil swojej pozytywnej energi. Jak zwykle wg niego wszystko jest w miare dobrze. Tylko, ze tak samo mnie pocieszał po ostatnim USG na ktorym nie wykryto tętna płodu, ze może być jeszcze dobrze. On tak jakoś pozytywnie chce nastawiac pacjentów, pewnie aby nie panikować. Co prawda beta HCG jest nieco wysoka, ale dopiero na USG moga mi powiedziec czy mam sie czym martwic. Jak to powiedzial "trzeba sprawdzic czy nic nie odrasta po zabiegu". USG w poniedzialek. Te kilka dni to będzie wieczność o.0


lisica
ja takze zawiodlam sie na męzu, te pierwsze dni, zaraz po USG na ktorym nie stwierdzono akcji serca plodu, i moj świt się zawalił, a on zachowywal sie jakby nic sie nie dzialo. Tego wieczora zaprosila kolege z ktorym się spił do nieprzytomnosci, po raz pierwszy od niepamietnych czasu :( Akurat wtedy kiedy go potrzebowalam. Nastepnego dnia juz sie do niego nie odzwywalam, mialam wrazenie ze zyje w jakimś matrixie, ze wszystcy dokola żyja normlanie oprucz mnie. wiedzialam juz ze czekam na poronienie albo zabieg. Pojechalam do szpitala i mnie przyjeli, a maz wtedy urzadzal przyjecie urodzinowe naszego syna. myslalam ze zwriouje, inni sie bawia kiedy ja cierpie... Ale nie chcialam odbierac tego przyjecia dziecku... Nastepnego dnia kiedy mialam juz zabieg maz lecial do UK, podpisywac kontrakt na stala prace. Tego dnia przez zabiegiem widzialam go ostatni raz choc szerze mowiac nie mialalm ochpty go widziec ani z nim rozmawiac po tym jak sie zachowywal. On po USG plakal razem ze mna, po wiadomosci o stracie i na tym koniec... 10 min łez... Dopiero po kilku dniach z UK napisal mi przyznajac sie do tego ze nie umial mnie wspierac. lepiej pozno niz wcale...
 
reklama
nimfii twój chociaż zapłakał.....

u mnie nie było nic ja 1 dnia trzymałam się nieźle i on stwierdził że cieszy się że tak się trzymam, pojechaliśmy na kolację a jak wróciliśmy i byłam smutna to stwierdził że chyba jednak nie jest tak dobrze.... mam do niego żal i czuje to samo co ty... powiedziałam mu to i on też przyznał że nie umie mi okazać że też coś czuje .... myślałam że będzie inaczej przechodzimy to 2 raz
 
Dziewczyny nie tylko wasi mężowie tez polegli w sprawoie wspierania.
Moj chlop tez mnie "olał". po jego zachowaniu, podejsciu.. stwierdzilam ze dla niego chyba na reke te poronienie, bo starac sie mozna znowu.
jak jechalismy z krwawieniem do szpitala to Ł stwierdził ze no co sie stalo?? trudno, nie ja pierwsza nie ostatnia. Czasami to mam go ochote wytrzaskac po twarzy, ale z drugiej str. gdyby on sie nzaczłą rozklejac to by mnie chyba coś trafiło. Bo i ja bym wtedy wyla. No i jak to tak?? dwoje takich wyjących w domu?

zreszta Ł nie umie uczyc okazywac. On jakis taki jest oschly.

A nie przepraszam. jak tydzien posci to nawet " kocham cie" sam z siebie powie :D
 
U mnie zaczęło się plamieniem. Zeszły 3 skrzepy. Pojechałam na IP - na usg nie widzieli nic. Usłyszałam tylko "już po wszystkim" od lekarza dyżurującego. Wróciłam do domu w szoku, po godzinie jechałam do szpitala z dzieckiem - zapalenie płuc. Przyjęli go na oddział ale nie chciałam z nim zostać w szpitalu - po badaniach i rtg wróciliśmy do domu. To był poniedziałek. We wtorek wróciliśmy do szpitala by porozmawiać z ordynatorem o leczeniu - Daniel dostał antybiotyk dożylnie, w sumie 15 dawek, zalatwialam pielęgniarkę do domu, żeby tylko nie leżeć w szpitalu... Otrzezwialam trochę i stwierdziłam że przecież nie krwawię, lekko plamie, pojechałam prywatnie do swojego lekarza. Okazało się że pęcherzyk jest... Rozstrzygająca miała być beta - czy rośnie. Dostałam duphaston i luteinę. Miałam leżeć i w sumie się oszczedzalam, lezalam z Danielkiem. W piątek jednak się okazało że beta spada i jak na zawołanie zaczęłam krwawic...
Szczerze mówiąc to przed złamaniem się ochronila mnie choroba dziecka, wiedziałam że muszę o niego dbać.
Teraz gdy już wyzdrowial i minął ten najgorszy szok to coraz więcej myślę o tym co się stało. Już nie płacze ale mam wielki żal... W sumie nie wiem do kogo, do siebie? Do męża? Co poszło nie tak? Czy to stres związany z chorobą dziecka? Czy to że byłam przeziebiona na samym początku ciazy? Czy to że waze trochę za dużo... Nie wiem, tłumacze sobie jak mogę. Jedno jest pewne - kolejnego razu już nie zniosę... Chcę mieć drugie dziecko ale bardzo się boję...
 
rilla1, nimfii, RenataT przykro mi że się zawiodłyście na swoich mężach... kurczę faceci to taki gatunek którego nie zrozumiesz, mszą zgrywać twardych na zewnątrz a w środku nie wiadomo co siedzi, może mają równie pocięte serca jak wy, tylko wstydzą się tego okazać, a wsparcia nie potrafią okazać... nie wiedzą jak wam pomóc... u mnie było inaczej, nikt po za właśnie mężem mnie nie rozumiał ani nie pomagał, tylko on był przy mnie i trzymał mnie za rękę i płakał ze mną, choć ja częściej od niego ;-)

nimfii kciuki za usg w poniedziałek &&&&&&&

agautrata powtórz betę HCG, to wszystko wyjaśni, jak rośnie to raczej jesteś w nowej ciąży, a jak spada to spokojnie czekaj na @

naala dziękuję za pocieszenie, dzisiaj np czuję się zupełnie inaczej, żołądek mnie boli i mam mdłości, nie mogę jeść, dopiero w południe trochę się ożywiłam ale jeszcze nie doszłam do siebie...
trzymam kciuki za twoje testowanie &&&&&&&&&&&&&&&&&
kiedy robisz teścik???
 
Dziewczyny faceci chyba tacy już są.
Mój jest okej, ale przed ostateczną diagnozą w szpitalu ja jeszcze miałam nadzieję że może będzie okej, on bardziej racjonalnie podchodził do tematu że na tym etapie już powinno być więcej widać. Niestety zły scenariusz się sprawdził.
Sama się sobie dziwię że tak na spokojnie to przechodzę, płacz był w ciągu kilku dni między diagnozą lekarza a ostateczną w szpitalu, ale jak już wiedziałam na 100% jakoś się trzymam, łza zakręciła mi się po ostatnim usg i to wszystko.
Szkoda, żal, ale muszę przetrwać.
Tak sobie myślę że jak by mnie spotkało to w pierwszej ciąży byłoby dddduuużo gorzej, bo raz że myśli że ze mną jest coś nie tak skoro się nie udało, teraz wiem że możemy mieć zdrowe dziecko. No i mały też sił dodaje i czas skutecznie zajmuje, odrywa od myślenia o złych rzeczach, a o rodzeństwo i tak zawalczymy :)
Chociaż wczoraj mąż zapytał co zrobimy jak nie będziemy mogli mieć kolejnego dziecka?On nie widzi rodziny z jednym dzieckiem. Muszę pogadać z nim o tym, na razie próbujemy.
Pewnie myśli znów o adopcji, takie myśli mieliśmy w trakcie starań o pierwszego potomka, kiedy długo nie wychodziło i nie wychodziło.
No cóż zobaczymy co nam życie przyniesie.
 
lumia ja też w pracy musiałam ściemniac jaka to byłam obłożnie chora bo na L4. dwa dni i temat ucięty, także rozumiem cię.
Lisica może twój mąż właśnie tak to przezywa na swój sposób i nie potrafi o tym rozmawiac.
 
LISICA to chyba jest normalny objaw ze sie zastanawiamy dlaczego tak sie stalo. Ja teraz po zabiegu doszukiwalam sie swojej winy, to byl taki tydzien ze bylam przemeczona. Dlatego ciesze sie ze mam wyniki histo ktore troche naswietlaja sprawe. Wiem ze cos poszlo nie tak, ale wiem ze dbalam o siebie najlepiej jak moglam i generalnie nie powinnam sie obwiniac.


Dzis jeszcze czekaly na mnie tortury... W labolatorium jak bylam badac bete przyszla pani z 9 dniowym noworodkiem :-( buuu, od razu mnie chwycilo za serce. Przepuscilam ich przedemna w kolejce i oczywiscie zaczelam sie rozklejac na widok malucha. Ona go przytulala, on sie patrzyl na mnie, a ja myslalam tylko o aniolku. Znow zadreczanie czemu ja mojego nie przytule przeciez tak bardzo chcialam... Zobaczyc jaki jest, jak bedzie rosl. Trzymalam sie jakos jeszcze w tym labolatirium ale droge do domu juz przeryczalam. Dzis mam taki dzien ze zadaje sobie pytanie czy ja musze ciagle udawac silna i byc dzielna... Momentami brak mi do tego sily.
w domu dzieci powinny dodawac mi sil ale tak nie jest. Po raz pierwszy odkad mam dzieci czuje ze sobie nie raze, nie czuje sie silna, nie wiem co mam z nimi robic, aby oni nie oczuwali mojego stresu. Czuje sie taka oslabiona tym wszystkim.
 
reklama
Agautrata mnie się wydaje że to jakiś błąd w analizie. Robiłaś w tym samym laboratorium? Na ciążę za malusieńki ten przyrost.

Nimfii damy radę Kochana. Musimy jakoś przez to przejść. Może masz jakieś zajęcie które pomoże ci się trochę oderwać?

Bella może masz rację. Mój mąż nie należy do tych wylewnych. Ale trochę czuję się odtrącona od niego.
 
Do góry