reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

reklama
Edyta gratulacje wyleczenia grzybka, owocnych starań życzę:tak: Ja wizytę mam jutro (14.11) na 16 :tak:
Kat teraz przez te obowiązki w nowej pracy ani nie myślę o ciąży, tylko raczej skupiam się na poznawaniu wszystkiego.
 
Witaj Edytko, fizycznie zdecydowanie lepiej się czuję. Wczoraj nawet toaletę zaliczyłam bez pomocy czopków glicerynowych:sorry2: gorzej psychicznie, ale przez to też muszę jakoś przebrnąć. Jest mi ciężko, bo jakoś nie czuję wsparcia wokoło, czytaj "od mojego faceta" :-(czuję się samotna z tym wszystkim jakoś....
nie potrafię Twojego wykresu przeczytać:baffled: długo do końca cyklu? są jakieś nadzieje teraz?;-)

kat, mi też zawsze dieta wychodzi zdecydowanie lepiej jak mój J ma popołudniowe zmiany i obiadek przygotowuje tylko i wyłącznie pod siebie:tak: jak ma na rano, to obiad zawsze bardziej ciężkostrawny i gorzej z odmawianiem sobie słodyczy, gdy osobnik obok się batonami objada:crazy: może dzięki wyjazdowi męża przestawisz się i przyzwyczaisz do nowych opcji żywieniowych i łatwiej Ci będzie jak wróci &&&&

ja jak nie mam już siły tłumaczyć, to też piszę maila lub smsa z nadzieją, że po kilkukrotnym przeczytaniu może coś dotrze... ale różnie bywa :-p
 
Ja czytam, ale siedzę cichutko, co by Was nie zadręczać moimi smutami... kochane, ja chyba się uspokoję dopiero jak urodzę :-(
 
onemoretime dzisiaj mam 25 dc a 11 dnień po owulacji, nie jestem pewna czy @ przyjdzie jutro, czy pojutrze,a może jeszcze później, ostatnio @ przyszła 12 dnia po ovu..., a nadziei na to że nie przyjdzie, nie mam żadnych, w tym cyklu praktycznie w ogóle się nie kochaliśmy przez tego grzybka, zobaczymy co będzie w następnym cyklu, wszelkie kciuki za owoc naszych poczynań są mile widziane :tak::-)
cieszę się że u ciebie już lepiej fizycznie, kiedy wracasz do pracy? natomiast samopoczucie i psychika potrzebują czasu, doskonale rozumiem jak to jest gdy plany i marzenia, niespodziewanie, trzeba odłożyć na później, nawet nie wiadomo kiedy, niestety trzeba się z tym jakoś pogodzić i myśleć pozytywnie, na pewno coś dobrego z tego wyniknie :tak:kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno, to z mojego ulubionego wiersza Twardowskiego :-) natomiast zrozumienie ze strony twojego faceta to już inna kwestia, oczywiście powinien cię wpierać i wykazać się empatią, ale z drugiej strony może on po prostu nie wie co ma robić i jak się zachowywać, hmm nie wiem czy o to chodzi... życzę ci dużo siły i uśmiechu, jeszcze się wszystko poukłada, a samotna nie jesteś bo ja myślę o tobie :-* :-)

czekamy kciuki za wizytę &&&&&&&&&&&&&&
 
Matita, co się dzieje? czym się martwisz? czy ogólnie się boisz?

Kat, współczuję przeżyć z dietą, wierzę, że to koszmar.. dziś masz wizytę, tak?
Magda, zwolniłam kolejkę, teraz Twoja kolej:tak: szykujesz się już?
Kobietka, Enya, jak staranka?:-)


przepraszam, że się nie odzywałam.. nie jest łatwo zmęczenie daje w kość.. ale wróćmy do początku..
Jak dojechałam do szpitala ze skurczami naprawdę już silnymi, jedyne o czym marzyłam to znieczulenie, dodatkowo chyba zrobiłam małe przedstawienie na izbie przyjęć, bo było kilka planowych przyjęć, więc musiałam w kolejce czekać zwijając się przy każdym skurczu z bólu.. na dzień dobry wizyta w gabinecie, badanie, usg, wg którego wyszło, że mam już 4 cm rozwacia, mała waży ok 3050g, nim doszłam po parunastu minutach na porodówkę, nie mówiąc o niczym innym, jak o znieczuleniu, zaliczyłam skurcz na klęczkach na korytarzu, ale że to szpital przykościelny, to raczej chyba nikt mi tej pozycji za złe nie miał:baffled::-D na porodówce, pierwsze hasło - CHCE ZZO, ale najpierw ktg:baffled: skurcze coraz to gorsze, dmuchałam jak na filmach:-D mój mąż ze mną, nie wiem, czy mi to dmuchanie pomagało,:baffled: po ktg, ja znów swoje - ŻE CHCE ZZO, pani położna (świetna babka) paluchy i pocisnęła i mówi, że ZZO nie będzie, bo jest 7cm rozwarcia:baffled: mam zejść z łóżka (swoją drogą wypasionego, jak cała sala porodowa) i chodzić, a jak skurcz będzie, to kucać, ledwo zeszłam, to kucnęłam.. i się zaczęło... pierwszy skurcz party przyszedł, wstałam i znów kucnęłam i kolejne parcie, nie umiałam wstać, wydarłam się, że chyba w całej dzielnicy było mnie słychać, a położna na to, że mam wstać i na łóżko, ja że nie dam rady, próbowali mnie dzwignąć ona i mój mąż, położna w końcu pół żartem pół serio krzyknęła (nie mam jej tego w ogóle za złe)- pani Aleksandro, ma pani wstać, bo pani na podłodze rodzić nie będzie, a ja w tej pozycji główki dziecku nie utrzymam... więc resztką sił wstałam, weszłam na łóżo i za 18 minut Hania była na świecie, parłam z zemkniętymi oczami, w ogóle nie umiałam się rozluźnić między skurczami, powiedziały mi, żemogę główkę dziecka dotknąć, ale ja nie umiałam się ruszyć, więc odparłam, że za chwilę będę ją przytulać. Super przyjemnie zrobiło mi się, jak CIEPŁE wody oblały mi nogi, więc pewnie rodzenie w wodzie jest fajne, to tak na marginesie.:-D
Hania wyszła okręcona dwa razy pępowiną wokół szyjki, za to ma9/10 pkt w skali Apgar. Co nie zmienia faktu, że nic w zasadzie nie musieli przy niej robić, położyli mi ją na brzuch odrazu, pediatra wytarła ją tylko, była przy nas kilkanaście minut osłuchała serducho i poszła. Łożysko też bezproblemowo urodziłam, Tatuś dzielnie pępowinę przecinał. Byłam sobie pękłam delikatnie, więc mam dwa szewki założone, ale i tak mniej to odczuwam, a w zasadzie w ogóle w porównaniu do nacinania przy pierwszym porodzie.
2 godzinki spokojnie spędziliśmy jeszcze razem na sali, przytulając się, ciesząc chwilą, potem Tatuś poszedł z małą na ważenie i mierzenie. Przyjechali po mnie i poszliśmy do sali.
Czułam się naprawdę dobrze i fizycznie i psychicznie po porodzie. Macica pięknie i szybko mi się obkurczyła po porodzie, lekarz wręcz rzekł, że idealnie, dobre wyniki morfologii. Skurcze macicy przy karmieniu to masakra, ale to nic w porównaniu z porodowymi i tak się pocieszałam.
Ze szpitala wyszłysmy po 3 dniach dopiero bo Hania walczyła z podwyższonymi wynikami bilirubiny.
Dzielnie i cierpliwie uczyłyśmy się karmienia, choć ból brodawek przy samym przstawianiu mam jeszcze do dziś.
Mamy świetną położną, dużo nam pomogła.
Hania uwielbia jeść, także na poczatku potrafiła opróżniać obie piersi przy karmieniu jednym, najadała się po sam korek:baffled: a potem ulewała, więc od wczoraj utrzymujemy przynajmniej 2h przerwy. Apetyt ma ewidentnie po tatusiu, jak był w jej wieku, ponoć przytył 2 kg w mesiąc, czego W OGÓLE po nim nie widać teraz. Samo karmienie z jednej piersi nie trwa na szczęście dłużej niż 10 min.
Hania jest kochana, głównie śpi, w zasadzie nie płacze, nie marudzi, czasem jakieś 5minut popłacze, pręży się wtedy, więc obstawiam, że jelitka wtedy ciężko pracują. Boję się co to będzie, po tym 3 tygodniu, kiedy to ponoć kolki się zaczynają...:baffled:
Generalnie narzekać nie mogę i cieszę się, że tę 2 letnią walkę o dzieciątko mam w zasadzie za sobą.. ale nie chodzę pełna euforii, radości i z bananem na twarzy.. wręcz przeciwnie.. baby blues mnie jednak dopadł w jakimś stopniu.. złożyło się na to parę aspektów - wiadomo hormony, ale też niewyspanie, uziemienie w domu, w szpitalu przynajmniej było z kim porozmawiać, a w domu tylko mąż i Tymonek.. brak słońca, kiepska pogoda, jestem płaczliwa, przygnębiona.. mam nadzieję, że to szybko minie.. tutaj natura się pomyliła.. zamiast cieszyć się w pełni dzieckiem, co poniektóre z nas muszą się smucic i mieć z tego powodu dodatkowe wyrzuty sumienia..
tęsknie NIESAMOWICIE za jakimiś ostatnimi 3 tygodniami ciąży, kiedy to radośnie oczekiwałam porodu, tego pociesznego zniecierpliwienia, cudnego brzuszka, który z dumą eksponowałam...
Mąż staje niemalże na głowie, by mi ulżyć, trzyma za rękę, gdy karmię i boli.. mówi, że sam cierpi, jak widzi, jakmnie to boli.. wstaje w nocy ze mną za każdym razem.. jest czuły, przekochany. Tak się cieszę, że wziął te 2 tygodnie ojcowskiego.

Za chwilę z komórki postaram się Wam wrzucić parę fotek:tak:
Ściskam Was ciepło
 
CAM00362.jpgz komórki "głupio" mi sie fotki przesyła, muszę je zrzucić na komputer i wtedy prześlę więcej. Tutaj Hanka ze śmieszną minką, generalnie dziewczynka niewiele oczka otwiera, więc tu zostaliśmy zaszczyceni skupionym spojrzeniem :-D

Joaro, dziękuję Ci przebardzo!!!
 

Załączniki

  • CAM00362.jpg
    CAM00362.jpg
    18,7 KB · Wyświetleń: 55
Ostatnia edycja:
reklama
Edytka, dziękuję i &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Loi, śliczności :-) oby czas radości jak najszybciej przyszedł ;-) &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
 
Do góry