reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

nerowercia wiesz, ja tak mialam w drugim cyklu brania clo @ nie przyszła, ale nie byłam w ciąży. Po prostu clo nie zadziałał i mialam cykl bezowulacyjny. dostalam leki na wywołanie+ clo i w tym nastepnym cyklu zaszłam z blizniakami.

Poczekam do piątku i potem pojde do lekarza, przeciez nie moze sie to ciagnac w nieskonczonosc

Oj kłaczku, masz racje. Wszystkie religie, doktryny, myśli byłyby super, gdyby sie ludzie do nich nie dobrali i nie naginali ich do swoich własnych małych ludzkich interesów (osobistych, politycznych, finansowych- wszystko jedno)

Pozwolę sobie zacytowac E. Gilbert "Jedz, módl się, kochaj" To opowiesc, ktora została mi w pamięci, zresztą jak wiele innych z tej książki, szczerze polecam.

"Hindusi z tych okolic opowiadają ku przestrodze bajkę o wielkim świętym, którego w aśramie zawsze otaczali lojalni zwolennicy. Święty i jego uczniowie wiele godzin dziennie poświęcali medytacjom. Był tylko jeden kłopot. Kotek świętego przechadzał się po świątyni, miaucząc i mrucząc, czym przeszkadzał wszystkim w medytacji. Zatem ów święty, w swojej praktycznej mądrości, nakazał, żeby na czas medytacji przywiązywać zwierzę na zewnątrz do słupa. Stało się to zwyczajem - najpierw przywiązywano kota, następnie medytowano o Bogu. Lata mijały, a zwyczaj utrwalił się i stał rytuałem religijnym. Nikt nie zaczął medytować, póki nie przywiązano kota do słupa. Aż pewnego dnia kot zdechł. Uczniowie świętego wpadli w panikę. Nastąpił poważny kryzys religijny - jak mają teraz medytować, bez kota przy słupie? Jak mają dotrzeć do Boga? W ich umysłach kot stał się niezbędnym środkiem do celu.
Uważajcie, ostrzega ta opowieść, żeby nie popaść w obsesję związaną z powtarzaniem rytuałów religijnych dla zasady. Szczególnie w tym podzielonym świecie - gdzie koalicje talibów i chrześcijan nadal toczą wojnę o międzynarodowy znak handlowy, dający prawo do słowa Bóg, oraz o to, kto jest w posiadaniu właściwych rytuałów, za pomocą których można do Boga dotrzeć - warto pamiętać, że przywiązywanie kota do słupa nie zawiodło nikogo do transcendencji, że może się to stać jedynie za sprawą pojedynczego człowieka pragnącego doznać wiecznego współodczuwania istoty boskiej. W sprawach dotyczących Boga elastyczność jest równie istotna jak dyscyplina."
 
reklama
I z kotem w roli głównej!;-)
Przeslę ci tę książkę, mam e-booka, przeslę ci tez Jodi Picoult której powiesci wchłaniam w jeden wieczór. Moja ulubiona to "Bez mojej zgody" o dziewczynce, którą rodzice spłodzili jako kopię zapasową dla swojej starszej siostry chorej na białaczkę, i ktora zyła przez cały czas jako dawca dla siostry, az pozwała rodziców.
Był na podstawie tej ksiązki film z Cameron Diaz, ale beznadziejny i nawet skonczyl sie inaczej
 
To nawet nie o kota chodzi - nie mam az takiego swira na punkcie ogonow, w kazdym badz razie to chyba jeszcze nie mania skoro nie gromadze wszelkich gadzetow z kocim motywem, ubran z kotkiem, maskotek, figurek itp. Spoko, to jeszcze nie ta baza. Jak juz kiedys pisalam, przez jakis czas te ogonki byly mi jedynym towarzystwem w domu i dzieki nim nie wracalam do pustej chaty. Poza tym sa na nas zdane wiec nalezy im sie jak najlepsza opieka. Poza tym trudno sie nie przywiazac i w jakis sposob nie pokochac tych lajz. Bez przenoszenia tego w histerie. A poczytam chetnie cokolwiek. Mlody mi wreszcie zainstalowal jakies cusio i pdf mi sie otwiera. Wreszcie.
 
A ja wpadam tylko na chwilke pozyczyc wam milej nocki kochane!!! Klaczek Emy widze ze nadajecie na tych samych falach, milo czyta sie wasze rozmowy:tak:
 
Boszszsz... Umieram. ;-) Jesli poprzednia @ byla zdumiewajaco oszczedna, to chyba tylko po to zeby aktualna odrobila straty. Jest drugi dzien a ja lece na pysk po nocce glownie w kiblu i na prochach. A zeby to jasny szlag na miejscu. Dobrze ze jakos oblecialo z Jenny bez "atrakcji" bo tak jak teraz to bym sie z dzieckiem nie wyrobila. Z ciekawostek technicznych o karmieniu faceta... Zrobilam wczoraj kotleciki rybne. Sa naprawde pyszne. Serwuje obiad i sie zaczyna.
on - mielone??
1luvu.gif

ja - rybne
on - ryyyba?? przeciez dzis nie piatek.
ja - to co? tylko w piatek mozna? (zwlaszcza ze u nas ryba niekoniecznie w piatek a piatki niekoniecznie jarskie)
on - ale przeciez niedawno byla ryba...
ja - no, z tydzien temu.
on - przeciez mowie: niedawno...
crying.gif


Pasuje zabic, c'nie?
 
klaczek Twój Piękny to jak mój Tata. MAma podaje pierogi: to dzisij piątek?. A potem w piątek - ryba luba makaron z twarogiem: Ale w tym tygodniu piątek już był!!! :tak:
No cóż, to takie męskie...
Słoneczne pozdrowienia w ostatni dzień wolnego:( jutro idę do roboty i muszę się uzbroić w cierpliwość i przygotować sobie regułkę. Trzymajcie za mnie kciuki.
 
Rajmund makaronu z twarogiem chyba by nie ruszyl, ja z reszta tez - skojarzenie z internatem, gdzie serwowany byl regularnie i nie wiedziec czemu "pachnial" stara sciera. Pierogi owszem jada i nie musi byc piatek - lubi. Natomiast walcze jak lew, zeby czesto byly ryby i niekoniecznie klasycznie czyli panierka i juz. I tu sie zaczynaja schody. Ostatecznie uznal wczorajsze kotleciki za jadalne, ale "wolalby normalnego kotleta". Facet! Kotlety i kartofle mogly by byc 7 dni w tygodniu. Kiedys podalam kartoflanke i na drugie ryz z kurczakiem w jarzynach. Zjedlismy, chce zbierac talerze, a moje kochanie pyta gdzie ziemniaczki. Mowie ze w zupie byly, a on mi na to ze w zupie to sie nie liczy.:-D
 
witam
Oj ja uwielbiam makaron z tworogiem polany skwareczkami.pycha.
No ale ja wpadłam żeby zdac relacje z wizyty.Jest wszystko ok maluch rosnie zdrowo.Wszytskie parametry w normie.
Prawie cały czas spał (śpioch po mamusi)i nic go nie ruszalo.gin kombinował jak mógł żeby pomierzyć w końcu jakos sie udało ale troche to trwało,
Płci nie znam jeszcze na 100 % no bo dzidzia sie nie obróciła no ale najważniejsze ze zdrowe i to sie liczy.
No i wczoraj tez byłam na szczepieniu z Tymkiem.Kuli go w dwie rączki dzielny był ale dzis mam go w domu bo mial stan podgorączkowy.Ale widzę że już mu troszkę lepiej bo sie bawi,
Ok kochana eto narazie tyle
miłego dnia
 
reklama
kłaczek, nie przeceniam cię, a doceniam... :biggrin2: I naprawdę mam ogromny szacunek i podziw, nie tylko dla ciebie (żeby nie było, że w takie uwielbienie dla twojej skromnej osoby popadłam ;-) ), ale w ogóle dla wszystkich takich osób, które po różnych przejściach potrafią podnieść się i zasuwać dalej, bo wbrew pozorom - "życie jest piękne"... Zwłaszcza, że u mnie też nie wszystko zawsze było tak pięknie i lekko, ale też parę "dołków" w życiu doświadczyłam :-( Może nie aż tak głębokich, jak np. ty, ale jednak, więc zdaję sobie sprawę, jakie trudne potrafi być podźwignięcie się i powrót do "normalności". Może między innymi właśnie dlatego chyba nie najgorzej radzę sobie z kwestią poronienia...bo mam już jakieś doświadczenie w pokonywaniu życiowych trudności...
Co do @, to współczuję męczarni... :-( Ale może dzięki temu, mówiąc kolokwialnie, wszystko szybko się wyleje i nie będzie trwała długo... ;-) U mnie natomiast już 25dc i jeszcze owulki nie było, chociaż wygląda, jakby się zanosiło... Podobno do 4 tyg. może się objawić, więc liczę na to, że u mnie jak zwykle wszystko w tej górnej granicy...

Lila001, trzymam mocno & za twój sen... :biggrin2: Żeby się jak najszybciej spełnił...

Olusia81, we mnie na razie ten "uraz" siedzi chyba dość głęboko, o czym miałam okazję przekonać się wczoraj... Poszliśmy z M. do mojego brata i akurat trafiliśmy na "tą" siostrę mojej bratowej, o której wcześniej pisałam. Niby nikt nie poruszał tematu (być może dlatego, że brat i bratowa znają naszą sytuację), ona również się nie "chwaliła", ale jednak można się było domyśleć, zwłaszcza po sposobie traktowania siostry przez moją bratową... No i odkryłam, że najzwyczajniej w świecie nie chcę, aby ktoś poruszył ten temat, siedziałam jak na szpilkach i na pewno nie czułam się komfortowo w tej sytuacji... :-( A jeszcze jak na złość mój M. dziwnym trafem robił wszystko, aby ona potwierdziła oficjalnie tą wiadomość. Jakby się uwziął... W drodze powrotnej próbowałam mu uświadomić moje podejście, czego on jakoś zupełnie nie zrozumiał i w rezultacie przestaliśmy się do siebie odzywać, bo według niego przesadzam, a ja z kolei poczułam się "zdradzona" jego zachowaniem... :-( Myślałam, że stanie po mojej stronie i weźmie pod uwagę moje uczucia...

SSabrinaa, &Ewcia, Karollcia33 - GRATULACJE - oby tak dalej... Czekamy już tylko na dobre wieści i pozytywne fluidki...:biggrin2:
 
Do góry