Zjola, dla mnie problemem jest sama kłótnia - nie nawykłam po prostu bo my się nie kłócimy. Coś mi chłopa podminowało i się o pierdołę zaczął czochrać, a ja z kolei akurat miałam nastawienie typu "dumna i blada" bo pozrabiałam kawałek roboty i tak się "ładnie" sprzęgło że tylko siadać psze państwa. Nie jestem choleryczką, raczej wycofuję się, zamykam, jest mi przykro, ryczę. Nie "jadę z ryjem". To miałam przećwiczone z eks - on ryj, ja ryj, on w ryj, ja gleba, więc nauczyłam się trzymać pyszcz na wodzy. Wiem, że Rajmund inaczej funkcjonuje, ale opanowałam, że nie ma sensu nakręcać wymiany zdań jak jesteśmy podkurzeni oboje. Muszę go jeszcze nauczyć że po takich atrakcjach nie ma "przytul" bo się człowiekowi w gardle zbiera. Nie myślę o seksie off course, o zwykłe przytulenie chodzi - po prostu brakuje klimatu na bliskość i już. Nie jestem pluszowym misiem. W efekcie wczoraj przespałam większość dnia z koszmarnym bólem głowy, rzygałam na samą myśl o jedzeniu - nie o taką Polskę walczyli.
NIe narzekam na Rajmunda, absolutnie - to naprawdę świetny facet. NIe mam pojęcia co mu odbiło, pewnie coś się "uzbierało" na wątrobie, na pewno stres związany ostatnio z finansami, wiem że w pracy też ostatnimi czasy mają rzeźnię bo maszyny się tną. On nie jest konfliktowy absolutnie.
NIe narzekam na Rajmunda, absolutnie - to naprawdę świetny facet. NIe mam pojęcia co mu odbiło, pewnie coś się "uzbierało" na wątrobie, na pewno stres związany ostatnio z finansami, wiem że w pracy też ostatnimi czasy mają rzeźnię bo maszyny się tną. On nie jest konfliktowy absolutnie.
Ostatnia edycja: