reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

reklama
Karolciu dziękuję czuję sie jak wielki słoń coraz ciężej mi ale dam rady bo mam nadzieję,że w następnym tygodniu będzie po wszystkim i będziemy już w trujeczkę w domku.:tak:
 
Oczywiście że lecę,kobietko, chyba żeby się coś naprawdę poważnego wygruziło. Bilety zabukowane, terminy trzymają - nie ma uproś. No i za Krakowem tęskno - dawno nie byłam, z ludźmi się nie widziałam, znajomych zakątków nie odwiedziłam...
Mart81, witaj. Też miałam rodzić w lipcu, a teraz staram się pozbyć resztek tkanek które nie chcą sobie pójść - my planujemy, a życie swoje. Z tym że ja zdecydowanie jestem w wieku ryzykownym, ale też mam już dzieci. Cóż... Będziemy próbować znów i znów - do skutku jak trzeba będzie. Strach już z nami zostanie, ale przecież nie damy się złamać. I nie pytaj dlaczego - odpowiedź uzyskujemy niezmiernie rzadko, choć każda pyta.
Smutna, ja to luz - jak sobie przypomnę co As miała przy podobnej okazji... Ja mam spoko - prawie nie boli (po "części artystycznej" w zasadzie przestało, po pigułach coś tam zaczęło, ale to pikuś), nic się nie dzieje... Wkurza. Bo powinno już nie być a jeszcze jest, bo się tam zakotwiczyło i przedłuża cały proces zamiast pozwolić zatrzasnąć te cholerne drzwi i dać umilknąć koszmarom.
Kaira, nie bardzo kumam zestaw pytajniczków. Jeśli to pytanie co słychać, to nadal twierdzę że stare baby nie chcą zdychać. A mój "kochany" strzęp postanowił chyba zakotwiczyć na stałe i za nic nie mogę się dziada pozbyć. Nie pomaga sakramentalne "Spieprzaj, dziadu!", nie pomogły piguły, ma czas do 14 czy 15 lutego - robimy wtedy scan i jak się okaże że jeszcze sobie nie poszedł to zostanie wycyckany. Coś pielęgniarka mówiła że to się może ew. zresorbować, czego mu z serca życzę.

A poza tym w zasadzie nic... Dziś mamy szczepienie ogonów - hurtem, wścieklizna - przedłużamy paszporty. Będzie cyrk. Poza tym Zwierzak wyjęty z lodówki po południu i podkarmiony na noc, nawiał ze słoika - dobrze że postawiłam słoik na talerzu, to daleko nie zaszedł. Świnia nie Zwierzak, ale to znaczy że mu się dobrze powodzi, a to co wypełzło też jest do wykorzystania, tylko słój teraz taki obśląpiony. Brzuch mnie trochę boli, ale naprawdę wnerwia mnie taki nowy ból od wczoraj - jakby bardziej z tyłu (w sensie tyłka) ale dół miednicy bądź coś w tym stylu. Potrafi obudzić w środku nocy i sprawić że się chce od własnej d... uciekać. Nie mam pojęcia co to za cholerstwo, w ten sposób nigdy mnie nic nie bolało. Na szczęście pojawia się i znika.
 
martosiunek tego z całego serca życze:)i oczywiście łatwego porodu:)
klaczek- oj babo ty to się masz,Będzie dobrze codziennie czytam czy juz z ciebie Wyszedł ten " dziad"a on jednak dalej tam jest ale moze jak coś tam cie nowego pobolewa to sygnał że bedzie wychodzi ( tak to sobie tłumacze)mógłby cię już opóścić.
 
Ostatnia edycja:
Oczywiście że lecę,kobietko, chyba żeby się coś naprawdę poważnego wygruziło. Bilety zabukowane, terminy trzymają - nie ma uproś. No i za Krakowem tęskno - dawno nie byłam, z ludźmi się nie widziałam, znajomych zakątków nie odwiedziłam...
Mart81, witaj. Też miałam rodzić w lipcu, a teraz staram się pozbyć resztek tkanek które nie chcą sobie pójść - my planujemy, a życie swoje. Z tym że ja zdecydowanie jestem w wieku ryzykownym, ale też mam już dzieci. Cóż... Będziemy próbować znów i znów - do skutku jak trzeba będzie. Strach już z nami zostanie, ale przecież nie damy się złamać. I nie pytaj dlaczego - odpowiedź uzyskujemy niezmiernie rzadko, choć każda pyta.
Smutna, ja to luz - jak sobie przypomnę co As miała przy podobnej okazji... Ja mam spoko - prawie nie boli (po "części artystycznej" w zasadzie przestało, po pigułach coś tam zaczęło, ale to pikuś), nic się nie dzieje... Wkurza. Bo powinno już nie być a jeszcze jest, bo się tam zakotwiczyło i przedłuża cały proces zamiast pozwolić zatrzasnąć te cholerne drzwi i dać umilknąć koszmarom.
Kaira, nie bardzo kumam zestaw pytajniczków. Jeśli to pytanie co słychać, to nadal twierdzę że stare baby nie chcą zdychać. A mój "kochany" strzęp postanowił chyba zakotwiczyć na stałe i za nic nie mogę się dziada pozbyć. Nie pomaga sakramentalne "Spieprzaj, dziadu!", nie pomogły piguły, ma czas do 14 czy 15 lutego - robimy wtedy scan i jak się okaże że jeszcze sobie nie poszedł to zostanie wycyckany. Coś pielęgniarka mówiła że to się może ew. zresorbować, czego mu z serca życzę.

A poza tym w zasadzie nic... Dziś mamy szczepienie ogonów - hurtem, wścieklizna - przedłużamy paszporty. Będzie cyrk. Poza tym Zwierzak wyjęty z lodówki po południu i podkarmiony na noc, nawiał ze słoika - dobrze że postawiłam słoik na talerzu, to daleko nie zaszedł. Świnia nie Zwierzak, ale to znaczy że mu się dobrze powodzi, a to co wypełzło też jest do wykorzystania, tylko słój teraz taki obśląpiony. Brzuch mnie trochę boli, ale naprawdę wnerwia mnie taki nowy ból od wczoraj - jakby bardziej z tyłu (w sensie tyłka) ale dół miednicy bądź coś w tym stylu. Potrafi obudzić w środku nocy i sprawić że się chce od własnej d... uciekać. Nie mam pojęcia co to za cholerstwo, w ten sposób nigdy mnie nic nie bolało. Na szczęście pojawia się i znika.

Klaczek widze ,ze masz cholera prawie to samo co ja ,tyle,ze u Ciebie sporo wiecej tych resztek jest...:crazy::crazy::crazy:
Zwierzaka dobrze nakarm ,bo potem sama go tylko upieczony zjesz .:-D:-D:-D
Co zostanie przeslij do mnie,bo dawno nie jadlam.:tak:;-):-):-)
Trzymaj sie babo.
A ja oddaje mlodemu kompa ,bo siedzi nad glowa i jeczy...:crazy::crazy::crazy::crazy:
 
As, sporo to poszło przy okazji "części artystycznej" - było jak dobra pięść, może ciut bardziej płaskie. To co zostało to pikuś.
Mart81, już wyjaśniam. Mieszkam aktualnie w UK. Po stwierdzeniu plamienia, na następny dzień mialam zrobione usg, które wykazało ciążę bezzarodkową ("puste jajo", "zaśniad pusty"), a więc kwalifikującą sie do terminacji, która nota bene już się zaczęła w sposób naturalny. W Polsce kiedy stwierdzono u mnie martwą ciążę, mimo że zaczęłam intensywnie krwawić i tak zrobiono mi zabieg, a tu w tej sytuacji dostałam do wyboru 3 opcje - proces naturalny w domu, chemiczne poronienie w szpitalu, lub właśnie zabieg. Ponieważ znów chcemy się starać, a ja czasu na eksperymenty nie mam z racji wieku (geriatria tu jestem naczelna na wątku), zdecydowałam się na proces naturalny jako najmniej inwazyjny. Skończyło się krwotokiem i szpitalem ale krótko bo w niespełna dobę byłam w domu. Niestety scan kontrolny (usg - odruch mam) wykazał pozostałości (fajnie na to mówią "incomplete miscarriage") - 14mm strzęp tkanek, którego muszę się pozbyć. Konsekwentnie, chcąc uniknąć zabiegu (tu się nie łyżeczkuje a odsysa), zdecydowałam się na tabletki powodujące poronienie - efekt żaden, po podaniu "dokładki" coś tam macica dała znać że jeszcze jest i to by było na tyle. 27.01 muszę lecieć do Polski - początkowo lekarz twierdził że z tymi resztkami mowy nie ma, ale teraz wymiękł i po powrocie mam zrobić scan - może samo sobie pójdzie, może się zresorbuje... Jak nie to stół. Może się dziwisz, lub nawet bulwersujesz, że piszę sobie tak lekko "resztki", "strzęp"... Widzisz... O tyle mi łatwiej tym razem, że to była pusta ciąża - nigdy nie było tam dziecka, nie wykształciło się w ogóle w procesie podziału komórek. Po prostu taki żart białek. Tak, jest mi do d... bo znów cieszyliśmy się jak szpaki. Tym razem nie wiedzieliśmy że nie mamy czym.
A tu wszystko masz w opcjach - znieczulenie do zabiegu? Sama wybierz jakie chcesz. Znieczulenie do porodu? 3 możliwości. Sposób w jaki chcesz poronić? 3 opcje. Pełny wybór, jeszcze dostaniesz broszurkę i czas do namysłu.
 
Ok, to rozumiem. Trochę też inaczej pewnie postępują niż przy sytuacji jak u mnie - płód martwy w 14 tygodniu wykształcony, a u mnie się nic nie działo, nie plamiłam, nie krwawiłam, brzuch mnie nie bolał itd. Nie było poronienia naturalnego, więc coś musieli zrobić. Dostałam tabletki dopochwowe i czekałam kilka godzin aż zacznę krwawić i mieć bóle. Niestety pomimo zwiększonej dawki nadal nic się nie działo poza bólami porodowymi których już nie mogłam wytrzymać. Więc wzięli mnie na zabieg, który trwał 15 minut. Wiadomo co kraj to obyczaj. Poza tym ja nie roniłam sama więc nie było wyjścia, a nie chciałam mieć już tego martwego ciałka w sobie (miało 7cm). No i też w sumie to cieszę się, że nie wyszło to ze mnie samo bo nie chciałabym tego widzieć.
Nie bulwersuje mnie że tak to nazywasz. Ja się staram najbardziej na zimno do wszystkiego podchodzić, i też staram się mówić płód a nie dziecko. Wiem, że to niektórych może zbulwersuje, ale tak mi jest łatwiej i lepiej.
 
reklama
Poprzednim razem mówiłam "dziecko", "dziecko umarło" itd. Też nie widziałam - 10tc, lekarz stwierdził że "to ma 8 tygodni" i że "tu powinno bić serce, a nie ma nic", ale wtedy miałam świadomość śmierci. I zaczęłam ronić - plamienie z którym poszłam do szpitala zatrzymano lekami nim wykonano usg. Teraz brałam luteinę więc cały czas praktycznie byłam na jakimś podtrzymaniu - może "sprawa by się rypła" wcześniej, gdyby nie luteina właśnie, ale ułatwia mi zdecydowanie sytuację fakt, że to było "puste jajo". Widziałam na scanie duży, pusty pęcherz płodowy - ciemna plama wewnątrz i nic poza tym. Potem widziałam jak to pielęgniarki zgarniały do miski... Ot, po prostu. Chciałam widzieć - gdyby t było dziecko, nie wiem, ale to było "ciało obce". Wiem więc, że tym razem nie dotknęła nas śmierć, tylko białkom się popieprzył przepływ informacji. Mart, ja też teraz miałam cholerne bóle (poprzednio ani trochę, ale też ciąża była młodsza), typowo porodowe - skurcze macicy stawiały mnie do pionu, aż w końcu się zdrzaźniłam i pojechaliśmy na Emergency po jakieś leki przeciwbólowe. Te skurcze to część naturalna poronienia, potem przychodzi krwawienie. Nazywam to częścią artystyczną bo jak wcześniej i potem w zasadzie nic się ciekawego nie działo, tak to były fajerwerki. Też staram się podchodzić do tematu na zimno, trochę zadaniowo - mam się pozbyć tego co we mnie zostało, mam się doprowadzić do porządku i startować od nowa. Mam nadzieję że ten gryplan wypali.
 
Ostatnia edycja:
Do góry