Hej Dziewczyny. Ja tylko krótko o sobie, potem jak zbiorę siły (kiedy to będzie??) postaram się nadrobić zaległości.
A więc u nas wszystko się udało. Ceremonia w USC była jak dla mnie za szybka, ale trudno
Powiedzieliśmy sobie tak z uśmiechami na ustach i bez większej tremy.
Knajpka spisała się na medal. Jedzenia było aż nadto, do tego stopnia, że goście zakazali nam wnoszenia w nocy żurku na stoły, bo nie mieli miejsc w żołądkach
Orkiestra grała superowo. Wszystkim się podobało.
Fotograf spisał się na medal i w sobotę i wczoraj na plenerze.
Makijażystka stanęła na wysokości zadania.
No i nigdy nie miałam tak ładnie zrobionych paznokci
Fryzjerka w sobotę też zasłużyła na pochwałę. A na plener czesała mnie Mama, której spokojnie mogę wystawić celujący.
Wesele? Jak wiecie bałam się małej ilości osób i zachowania rodziny M. Ale goście się bawili i o dziwo nawet brat mojego M z żoną (a przecież to oni najwięcej mówili o przełożeniu ślubu) przetańczyli kilka kawałków. Nie bawiła się tylko Asia Grzesia (2x się popłakała :-( ) i Mama M. Co do Mamy M trochę nie podobało mi się jej zachowanie, ponieważ rozumiem, że nosi żałobę po jednym synu, ale właśnie jej drugi syn zaczął nowe życie i uważam, że w momencie, gdy M dedykował jej piosenkę, powinna była ten jeden kawałek zatańczyć, a nie uciekać i stanowczo mówić "nie". Jeden przytulaniec nie byłby zbrodnią, a M czułby się jak równy z Grześkiem.
W niedzielę wieczorem odwiedziliśmy grób Grześka i złożyliśmy na nim 2 bukiety kwiatów jakie dostaliśmy od gości. W ten sposób chcieliśmy pokazać mu, że był z nami tego dnia w sercach i pamięci.
Wczoraj cały dzień mieliśmy zdjęcia plenerowe. Jak będę miała już dostęp do fotek to na pewno coś Wam wkleję
Dziś jestem padnięta, a już w pracy. Dopiero teraz wychodzi z nas zmęczenie.
Przyzwyczajam się do nowej sytuacji. Niby nic się nie zmieniło, a zmieniło się tak wiele
Tak miło słuchać słowa "żona" z ust M
Ale muszę się z tym oswoić, bo czasem łapię się na tym, że zastanawiam się o kim M mówi ;-)
No i chciałam się Wam pochwalić, że ja też tańczyłam. Nie tylko przytulańce, ale i tańce z przytupem: np. cyganów. Wszyscy byli pełni podziwu. Na czele ze mną
Emilka była w dniu ślubu grzeczna. Wczoraj i dziś za to daje mi popalić. Śmieję się, że powinnam pójść potańczyć, to by mi odpuściła
Póki co to tyle. Trzymajcie się cieplutko. Może w ciągu dnia coś jeszcze skrobnę.
I jeszcze raz: bardzo dziękuję Wam za wsparcie. Bez Was nie dałabym rady