Witam, nazywam się Agnieszka i nie wiem jak mam żyć, brak mi sił i słów by opisać co się dzieje, dlatego wkleję swój pamiętnik i peszę pomóżcie mi przez to przejść błagam!!!
Jeszcze zanim wkleję napiszę kilka słów wstępu jak to sie zaczeło.
Jakieś 2 tygodnie temu zaplamiłam, jedna mała plamka i koniec, po 3 dniach lerzenia pojechałam do lekarza, okazało się, ze moje maleństwo zwolniło swój wzrost, ale lekarz powiedział, poczekamy jeszcze tydzień i zobaczymy, w dniu mamy 26 maja pojechałam zobaczyć, czy moje maleństwo zaczeło rosnąć, ale nie. Diagnoza zahamowany wzrost płodu.
Lekarz kazał odłączyć luteinę i czekać na poronienie.
27 maja 2010r.
Pojechałam jeszcze na konsultację, lekarz póki tylko ze mną rozmawiał to strasznie chojrakował i dawał mi nadzieję, dopóki nie wyciągnęłam wydruków i opisów swojego lekarza - gdy zobaczył, kto nim jest - od razu zwolnił i się zdystansował. Wykonał mi kolejne badanie usg, które potwierdziło, ze moje maleństwo nadal nie rośnie!!!
Ale serduszko cały czas bije i to mocno i wyraźnie pulsuje, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
Dlatego podjęłam jedyna dla mnie możliwą decyzję, że nie odłączę luteiny jeszcze przez kilka dni -= poczekam aż serduszko przestanie bić - mój mąż mówi, ze będzie czekał na cud( że on wierzy, ze zacznie rosnąć)
Ja nie mam złudzeń - a ten czas chcę wykorzystać na pożegnanie i powolne godzenie się z losem i tym co nieuchronne, postaram sie jakoś przygotować sie na to co nie czeka.
Życie i natura są nieubłagani i jeśli to maleństwo faktycznie zahamowało swój wzrost - to tylko kwestia czasu, gdy serce przestanie bić.
A odłączyć tak dużej dawki luteiny nie umiem, nie mogę jeśli serce bije - nikt mnie nie zmusi bym to ja stała się katem własnego serca, własnego cudu, własnego dziecka.
To Bóg dał mi to maleństwo i to tylko On może mi je odebrać. Nie chcę całe życie potem sie zastanawiać co by było, gdybym nie odłączyła luteiny, nie chcę sie zastanawiać, że może człowiek, może maszyna sie pomylili.
Boże daj mi siłę bym mogła dalej żyć i bym mogła kiedyś znaleźć sens tego co mnie spotkało.
Wiem, ze nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ale teraz nie umiem wykrzesać z siebie nawet grama optymizmu, nawet grama nadziei na jutro!!!
[FONT="]Dziecko moje ukochane jeszcze dziś jesteś w moim łonie, jeszcze dziś bije twoje maleńkie serce – kocham Cię tak bardzo, ze brak mi słów by to opisać, brak gestów, które są w stanie wyrazić mój ból. Wiem, że tak niewiele pozostało nam już czasu, który możemy spędzić razem, zbyt mało, byś mógł mnie poznać i bym ja Ciebie poznała.[/FONT]
[FONT="]Tak wiele chciałam Ci pokazać, tak wiele chciałam Ci opowiedzieć, tak wiele………… A tak niewiele pozostało nam tego czasu. Nie wiem nawet czy jesteś chłopcem, czy dziewczynką – faktem jest, ze nigdy nie maiło to dla mnie znaczenia, jedyne o co się modliłam to o to byś był zdrowy mój cudzie.[/FONT]
[FONT="]Czekałam na Ciebie dwa lata, tak cholernie długie lata, ale w obliczu tych pierwszych dwóch kresek na teście czas oczekiwania stał się niczym. Wiedziałam, ze od teraz będziemy razem kroczyć przez życie, że będziemy się poznawać, czuć, rozumieć, ze na zawsze polaczy nas więź która zna tylko matka i dziecko.[/FONT]
[FONT="]Szkoda, że czas który nam został ofiarowany jest tak brutalnie krótki, nie zdążyłam zobaczyć jak brykasz w moim łonie, nie zdarzyłam zobaczyć ogromnego brzucha, nie zdążyłam poczuć twoich ruchów, nie zdążyłam przywitać Cie na tym świecie i wziąć w ramiona, ale zdążyłam Cię pokochać bardziej niż bym tego chciała. Postaram się też przygotować Ciebie i siebie na rozstanie, mam nadzieję, ze nie za zawsze, że za jakiś czas wrócisz do mego łona, gdy będziesz silniejszy i gotowy na trudy tego życia. A teraz skoro musisz odejść – to zegnaj, wiem, że wracasz do domu Ojca, do ciepła i spokoju, wiem, ze tam będzie Ci dobrze![/FONT]
[FONT="]Kocham Cie moje maleństwo, mój najwspanialszy cudzie, dziecko moje, pamiętaj, ze ja tu na Ciebie czekam!!! Będę czekała tak długo jak będzie trzeba – a Ty w tym czasie odpocznij w domu Ojca i zbierz siły by wrócić tu do mnie!!![/FONT]
[FONT="] Twoja mama!!![/FONT]
[FONT="]28 maja 2010r.[/FONT]
[FONT="]Taki list znalazłam Aniołka do swojej mamy – nie wiem, czy kiedyś zastosuję to co jest tam napisane, ale wierzę, ze chcesz mi maleństwo to właśnie powiedzieć![/FONT]
[FONT="]„[/FONT]List aniołka do mamy
[FONT="]" Kochana Mamo" Wiem że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć...ale ja jestem..istnieje..w Twoim życiu, snach Twoich, Twoim sercu...Istnieje. Kiedy byłem tam na dole, w twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym opowiadałaś mi gładząc sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać. Ja wsłuchany w twoje opowieści i kojacy twoj głos chłonąłem każde słowo ,każdą informacje a potem cichutko żeby cie nie obudzić kiedy wreszcie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz. Patrzyłem na swoje dziwne nożki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palcówi i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny...Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jestes piekna a ja taki dziwny,pomarszczony...no i po co mi dziesiec palcow -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło.Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i juz nie było opowieści.To nie może być prawda-mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz,krzyczysz,prosisz i błagasz.A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cie barzdo pocieszyc więc wywracałem fikolki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty plakałaś jescze bardziej.
A potem nadszedl ten straszny dzień.Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach,straszne światlo wpadalo w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś ze będzie dobrze,musi być.Ale płakałaś -słyszałem.Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho.Ktoś już trymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty.A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy,wszystko wkoło mnie zalewał błekit w każdych odcieniach.Byłem ten sam-mały,pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk.Ale ciebie nigdzie nie byłbok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie.Witaj-powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opwiedział mi wszystko.Ze nie kazde dziecko trafia do swoich rodzicow,i ze nie niema zwiazku jak bardzo oni kochali i chcieli,ze teraz tu jest moje miejsce,posrod innych malych Aniolkow.Ze bedzie mi ciebie mamo brakowalo ale musimy oboje nauczyc sie zyc bez siebie.I musialem nauczyc sie tak zyc,Nie, nie bylo mi łatwo,plakałem tak jak ty wtedy i cierpialem tak jak ty wtedy.Ale jest mi tu naprawde dobrze.Mma wielu przyjaciol,wiele zabawy,wiele radosci.Ale nie szalejemy calymi dniami na łace,mamo.Pomagamy starszym ludziom przeprowadzic ich na spotkanie tu w niebie.Znajdujemy ich rodziny,mężow,żony,dzieci żeby mogli się z nimi spotkać.Możesz być ze mnie dumna,mamo.Jestem grzecznym Aniołkiem,naprawdę.No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zachaczamy o klomby kwiatów,ale wiesz... jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi...Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie moge kontaktować sie z toba osobiście..czasem tylko pojawic sie w twoich snach ale nic więcej.Ostatno jednak zaczęłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś.Przyjaciel poptarzył,pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię.Usiedliśmu na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem,Wiedziałem że to ty,poznałem twoj głos.Stałaś tam w deszczu i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz,że tak bardzo tęsknisz,ze nie chcesz już żyć....Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić,żeby Ci pomoc.Bo nie możesz tak dalej cierpieć,musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić.że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez zycie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twoj wielki ból.Więc piszę do ciebie mamo ten list,pierwszy i ostatni.Musisz wziąść się w garść,musisz się uśmiechać,zyć,dzielić się radościa z innymi.Ja cie bardzo mocno kocham i wiem ze to zmojego powodu płaczesz ale tak nie można..Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają.Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę,Tu na górze istnieje dzieki tobie i twoim myslom o mnie.Ale tylko tym dobrym mysłą.Bo kiedy bedziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żał zaleje twoje srece,smutek przesłoni ci świat i bedziesz tylko myslała o tym co straciłas.Zapomnisz o mnie.Nie ,nie zaperzeczaj ze nigdy nie zapomnisz.Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek-on nie jest dobry.Każdy twoj usmiech to dla mnie radosna chwila.Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego.Zebys widziala tą radosć kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili...Z twojego szczescia czerpie swoja sile.Prosze mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myslach.Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie... Kocham cie mamo..I nie jesteś sama-pamiętaj.I nie mów że mnie już nie ma! JESTEM..Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci,usłyszysz w radosnym ich śmiechu,poczujesz kiedy przytulać je bedziesz i kołysać do snu.Ja tam zawsze będę,zawsze przy tobie.Zawsze.Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam...a wtedy nic już nie będzie..mnie już nie będzie,,,Kocham cie mamo.”[/FONT]