Kasikz cieszę się, że jesteś spokojniejsza. Ja póki co nadal w zawieszeniu. Czekam na gina jak na zbawienie ;-)
Póki co kłucia przeszły. Byliśmy na zakupach, w czasie których mój M zwariował i nawkładał do koszyka kapusty kiszonej i ogórków kiszonych, bo jak stwierdził, musi mnie zabezpieczyć, bo jak mnie w nocy najdzie to do nocnego daleko ;-) Mimo, że tłumaczyłam mu, że mam większy pęd na ocet niż kwaśne, to i tak kapusta i ogórki przyjechały z nami do domu.
Do tego soczki marchewkowo-owocowe, troszkę czekolady, ogórki konserwowe i kapusta czerwona szatkowana (taka w słoiku do obiadu, ostatnio mam na nią zapotrzebowanie ;-) ). Kupiliśmy też butelkę czerwonego wina, gdyby mnie co jakiś czas naszło na małą lampkę.
No i byliśmy w nowym sklepie dziecięcym, gdzie kupiłam parę paputków dla Dzidzi... Wiem, że to za szybko, ale spakuję je Rodzicom pod choinkę w ramach dobrej nowiny :-)
Są co prawda na niemowlaka a nie na noworodka, ale dzieci tak szybko rosną, że w mig będą pasowały :-)
A słoniki to połączenie hobby mojej Mamy (uwielbia słonie i ma ich pełno w domu) oraz zwiastunu szczęśliwej ciąży, no i była ostatnia para, więc grzech było nie kupić :-)