reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Będzie dobrze.
Ja jak chodziłam do ginki na początku to łzy w oczach miałam jak mijałam się z kobietami w ciąży.

Tym razem nie tyle chodzi mi o widok kobiet w ciąży, a o nerwy, czy moje argumenty na tyle trafią do mojego gina, że da mi zielone światło miesiąc po poronieniu. On niestety należy do gwardii lekarzy raczej obstających przy założeniach ogólnie przyjętych: czyli 3 m-ce to 3 m-ce. I mam poważne obawy, że odeśle mnie z kwitkiem i każe przyjść we wrześniu :-(
 
reklama
witaj Kinguś, jak samopoczucie? Ale ten Twój suwaczek mknie, niedawno chwaliłaś się ciążą. na kiedy masz termin?
A dziękuje coraz lepiej. Im bliżej końca tym jestem bardziej szczęśliwa.
Nerki już (odpukać) prawie nie bolą chyba je porządnie przefiltrowałam:-)
Termin mam z @ na 9.10 a z usg na 14.10 :tak:

She a może ginek miło Cię zaskoczy ;-)
 
fajnie. Mój termin z @ na 8 lipca a z USG na 23 czerwca. Nieźle ,prawda?
Asiu, wydaje mi sie ,że gdyby cokolwiek się stało bałby sie odpowiedzialności, że ci pozwolił. Lekarz, który prowadził moją poronioną ciąże kazał czekać 6 misięcy. Zmieniłam go.Gdyby chociaż zlecił badania, a tu nic. Ten sie mną opiekuje dosłownie.
 
Witam serdecznie

Dzien dobry
Haniu ciesze sie ze dzidzia daje sie Tobie we znaki i czujesz jak sie rusza ! Dla Twojego Mikolaja (*) Wierze ze chcialabyc tez byc z nim ale on zapewne woli jak jestes z Michasiem i zapewne woli jak bardzo sie nie smutas ..... Haniu nie mozesz myslec ze cos moze byc nie tak ....Wszystko jest dobrze i tak bedzie , głowa do gory wiem ze Ci ciezko ale dasz rade bo jestes dzielna!!!!
Dziękuję za miłe słowa. Popłakałam się :zawstydzona/y:

Tak staram się to też sobie przetłumaczyć. I to nie jest tak, że on mnie nie wspiera. Stara się. Choćby cierpliwie znosząc moje łzy, czy napady furii (co przychodzi mu z trudem, bo do tej pory znał mnie jako osobę bardzo spokojną, którą trudno wyprowadzić z równowagi). Dobija mnie tylko to, że jemu się wydaje, że minęło już tyle czasu, że powinnam wrócić już do normalności, do życia sprzed ciąży. Bo przecież o tym, że jestem w ciąży wiedziałam tylko tydzień. A potem już było po wszystkim... A dla mnie to nie jest takie proste. Zwłaszcza przy tym wysypie ciąż wokół mnie. I porodów. W czwartek urodził się syn koledze, w piątek córka koleżance... W wakacje urodzi siostra M...


To prawda, że chyba pod tym kątem patrząc my, które straciłyśmy Malucha tak szybko, tą kulminację stresu szybciej zakończymy. I może faktycznie po terminie wcześniejszego poronienia, łatwiej będzie nam uwierzyć, że teraz będzie ok. Ale i to nie do końca. Strach będzie już zawsze. Aż do końca...

Głowa do góry Haniu. Będzie dobrze, zobaczysz :-)
Życzę Ci dużo siły. Ja też nie mogę patrzeć na cudze maluszki...i wkurzają mnie teksty, że powinnam się przełamać. A niby dlaczego? Nasze dzieci odeszły i widocznie potrzebujemy więcej czasu, żeby jakoś nauczyć się z tym żyć.
A co do strachów w ciąży, to nie chciałam nikogo urazić, ani umniejszać niczyjej straty. Tak mi się po prostu wydaje, na podstawie tego co piszą Dziewczyny po poronieniach, ale z całą pewnością żadna z nas ie będzie miała już beztroskiej ciąży.

Haniu, poniekąd masz rację. Strach największy minął jak dotrwałam do 10 tygodnia i maluch przeżył. Ale nie minął całkowicie. Mam świadomośc,że zdarzyć się jeszcze może wiele i dlatego się boję nadal. Tęsknię za taką beztroską ciążą jaką przechodziłam 16 lat temu, gdy wszystko było na TAK. Cieszę się,że mala dotrwała, ale teraz nadeszły obawy porodowe, choć czeka mnie cięcie nie znaczy ,że czuję się bezpieczna w 100%, choć naprawdę staram się być dobrej myśli i nic nie wymyślać niepotrzebnego.
Jak już napisałam Asi, na prawdę nie chciałam nikogo urazić. Mnie zawsze się wydawało, że takie rzeczy to zdarzają się "gdzieś i komuś"
Ktoś kiedyś powiedział, że dzieci nie są naszą własnością, tylko są nam dane na chwilę i tylko Bóg wie, jak długo ta chwila będzie trwać. Smutne, ale prawdziwe.

Dziękuję. To było dla mnie niesamowite przeżycie, bo M za nic się nie wydał, że coś szykuje. Organizowaliśmy normalną kolację dla moich Rodziców. Zupełnie bez powodu. M nagle wyszedł przepraszając. Po chwili wrócił z 2 bukietami róż. Jeden dał mojej Mamie, drugi mi, klęknął i poprosił mnie o rękę... Normalnie z wrażenia zapomniałam odpowiedzieć :-) Dopiero Mama zauważyła, że wypadałoby się określić ;-) Tylko Tata był nieco poszkodowany, bo był na antybiotyku, więc przeznaczona dla niego od M butla musiała poczekać :-) Do dnia dzisiejszego jak patrzę na pierścionek to nie mogę uwierzyć w moje szczęście :-)
Ale super. Też by mi słów zabrakło.

Witam sie tylko "podpisując" liste.....
Miłego dnia zycze Wam wszystkim.......

chyba stres wziął góre ...zorchorowałam sie.....niezle....no cóz....zycie....
Kuruj się Aguś, żebyś do soboty zdrowiutka była. Buziaki.

witaj Kinguś, jak samopoczucie? Ale ten Twój suwaczek mknie, niedawno chwaliłaś się ciążą. na kiedy masz termin?
Też pamiętam, jak zafasolkowałaś, a tutaj już tak daleko. super.
 
Asiu, wydaje mi sie ,że gdyby cokolwiek się stało bałby sie odpowiedzialności, że ci pozwolił. Lekarz, który prowadził moją poronioną ciąże kazał czekać 6 misięcy. Zmieniłam go.Gdyby chociaż zlecił badania, a tu nic. Ten sie mną opiekuje dosłownie.

A to mój mnie wysłał na badania. A odczekanie 3 m-cy tłumaczył tak: mam mieszkanie i lokatora w nim. Lokator umiera. Szukam nowego. W jakim przypadku nowy lokator będzie czuł się w tym mieszkaniu lepiej? Po tym jak zrobię remont i odświeżę mieszkanie przed jego wprowadzeniem się, czy wprowadzając się odrazu?

Może i racja. Ale skoro mój organizm powrócił do normy, a moja psychika jest nastawiona na dziecko, to dlaczego mam czekać? Poronienie było samoistne, pęcherzyk nawet nie był zagnieżdżony. Wszystko samo się oczyściło...

Ja nie upieram się przy tym, by zielone światło równało się z szaleńczym uprawianiem seksu nastawionym wyłącznie na spłodzenie potomka. Nie... Chcę brać duphaston i mieć świadomość, że w razie gdyby coś zawiodło, to byłam zabezpieczona lekami, które mają za zadanie podnieść mój poziom progesteronu. Bo jego mała ilość była przyczyną poronienia i nie zagnieżdżenia Orzeszka. Ze staraniami mogę czekać do września. Nie ma problemu. W chwili obecnej mimo kilku prób zbliżeń, mam tak w psychice zakotwiczoną myśl, że w razie co znów progesteron mnie zawiedzie, że po prostu poprosiłam mojego M, żeby narazie nie nalegał, bo seks w tej chwili to dla mnie żadna przyjemność a męka. A nie o to chodzi, prawda?

Nie wiem czy coś z tego rozumiecie. Ale boję się, że bez brania tego leku, aż do września po prostu moje życie seksualne stanie się prehistorią, bo nie jestem w stanie poradzić sobie ze strachem przed ciążą narażoną na kolejne niepowodzenie.
 
Ostatnia edycja:
Tym razem nie tyle chodzi mi widok kobiet w ciąży, a o nerwy, czy moje argumenty na tyle trafią do mojego gina, że da mi zielone światło miesiąc po poronieniu. On niestety należy do gwardii lekarzy raczej obstających przy założeniach ogólnie przyjętych: czyli 3 m-ce to 3 m-ce. I mam poważne obawy, że odeśle mnie z kwitkiem i każe przyjść we wrześniu :-(
Nie wiem, czy miałaś zabieg, jeśli nie to macica powinna być zagojona, a jeśli tak to ważne, żeby sprawdzić czy wszystko jest wygojone, żeby nowa fasolka miała szansę dobrze się zagnieździć. Ja zaszłam 2miesiące po porodzie. Też niby za szybko, ale pani doktor powiedziała, że po ciąży organizm jest jakby nastawiony na kolejną i najłatwiej zajść. No i za pierwszym podejściem mamy Ludka i nawet łatwiej tą ciążę przechodzę, bo nie było skoków hormonów i nie wymiotuję tak jak przy poprzednich ciążach. Wiem, że poród i poronienie to nie to samo, ale na pewno macica musi być wygojona.

Właśnie doczytałam, że nie miałaś zabiegu, więc może się jednak lekarz ugnie.
 
Ostatnia edycja:
fajnie. Mój termin z @ na 8 lipca a z USG na 23 czerwca. Nieźle ,prawda?
No to niezły rozrzut ;-)
Też pamiętam, jak zafasolkowałaś, a tutaj już tak daleko. super.
Czas szybko leci :tak::tak:

Może i racja. Ale skoro mój organizm powrócił do normy, a moja psychika jest nastawiona na dziecko, to dlaczego mam czekać? Poronienie było samoistne, pęcherzyk nawet nie był zagnieżdżony. Wszystko samo się oczyściło...
Ja też czułam, że muszę szybko spróbować znowu.
Jeśli poronienie było samoistne to chyba nie powinno być problemów z zielonym światełkiem.
 
A to mój mnie wysłał na badania. A odczekanie 3 m-cy tłumaczył tak: mam mieszkanie i lokatora w nim. Lokator umiera. Szukam nowego. W jakim przypadku nowy lokator będzie czuł się w tym mieszkaniu lepiej? Po tym jak zrobię remont i odświeżę mieszkanie przed jego wprowadzeniem się, czy wprowadzając się odrazu?

Może i racja. Ale skoro mój organizm powrócił do normy, a moja psychika jest nastawiona na dziecko, to dlaczego mam czekać? Poronienie było samoistne, pęcherzyk nawet nie był zagnieżdżony. Wszystko samo się oczyściło...

Ja zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu po poronieniu, tzn. poczekaliśmy na okres a po nim się staraliśmy, też nie miałam zabiegu... Jeśli masz ustaloną przyczynę, tzn. niedobór progesteronu i psychicznie jesteś gotowa to nie rozumiem, po co czekać...:tak:
 
Haniu, nie uraziłaś. Chciałam tylko abyś wiedziała,że ktoś bacznie obserwujący życie dookoła widzi te nieszczęścia które się dzieją. Bardzo Cię podziwiam za Twoja postawę. Moja przyjaciółka straciła pierwszą córkę w wyniku wady genetycznej (bezczaszkowie)wykrytą dopiero pod koniec 8 miesiąca. To było 18 lat temu, inna medycyna niż teraz, USG sporadyczne.Urodziła ją w styczniu, lekarz kazał czekać 2 lata na nastepna ciążę. Zrobili badania genetyczne. Była młoda i załamana. Mówiła mi ,że po wyjściu ze Szpitala powiedziała do Boga,że musi mieć dziecko szybko, bo później nie będzie miała odwagi. Pod koniec listopada tego samego roku urodziła się Justi,ma dziś 17 lat, 3 lata później Kinia, ma 14.Zaszła w ciązę w miesiąc po porodzie, wcale sie nie starając. Jak to powiedziała, wielka potrzeba bliskości i przypadek. Czasem chyba tak lepiej. Ja wiedziałam, że chcę szybko, ale też rozsądnie, po zrobieniu badań. I zweryfikowaniu wyników.

Ale jak z wynikami ok to po co czekać?
 
reklama
Do góry