M
modroklejka
Gość
juz prawie koniec weekendu wiec moge stwierdzic ze dobrze wykorzystałam czas...napracowałam sie, ale przynajmiej efekty widac....
jak pucowałam podłogi duzo myslałam, bo podłóg mam duzo...pucowałąm i płakałam...
minały dzis dokładnie 4 tyg od mojego zabiegu, a ja sie nie potrafie z tym pogodzic, nie potrafie tego zrozumiec, zal jest tak głęboki, smutek tak wielki, wiem ze sie kiedys pozbieram, ale wiele moich łez jeszcze musi popłynać
dzis w kosciele trafilismy na msze dziecieca-to taka specyficzna masza w ojców dominikanów w poznaniu, pełno małych rozbieganych stworków, nikt ihc nie kontroluje, moga wszystko robic i wszedzie chodzic....nie wytrzymałam i sie rozryczałam,,,stałam i ryczałam w kosciele pełnym dzieci, a tu nagle podeszła do mnie dziewczynka, mniej wiecej 4 latka i oddała mi swojego balonika...rozryczałam sie jeszcze bardziej...
wiecie same ze gadanie innych ze bedzie dobrze, ze im przykro, ze zle, ze dasz sobie rade...to jest takie irytujace...bo niby sie to wie, ale powstrzymac myslenie o poronieniu jest trudniej niz zatrzymac emocje...tak mi ciezko, same wiecie...niejedno przechodziło mi przez głowe...zeby juz nie próbowac, potem zeby spróbowac z adopcją, potem zeby nie próbowac, zeby zamiast dzieci miec hodowlę psów....
im wiecej czytam co tu piszecie (doszłam juz prawie do samego poczatku) tym bardziej jestem pewna ze mi sie uda...maz daje mi siłe, wiare i moc..beda sie nia z wami dzielic...a jak nam sie uda to i tak bede was odwiedzac i zarazac brzuszkiem!!
to tyle weekendowych przemyslen...
miłej nocki!
jak pucowałam podłogi duzo myslałam, bo podłóg mam duzo...pucowałąm i płakałam...
minały dzis dokładnie 4 tyg od mojego zabiegu, a ja sie nie potrafie z tym pogodzic, nie potrafie tego zrozumiec, zal jest tak głęboki, smutek tak wielki, wiem ze sie kiedys pozbieram, ale wiele moich łez jeszcze musi popłynać
dzis w kosciele trafilismy na msze dziecieca-to taka specyficzna masza w ojców dominikanów w poznaniu, pełno małych rozbieganych stworków, nikt ihc nie kontroluje, moga wszystko robic i wszedzie chodzic....nie wytrzymałam i sie rozryczałam,,,stałam i ryczałam w kosciele pełnym dzieci, a tu nagle podeszła do mnie dziewczynka, mniej wiecej 4 latka i oddała mi swojego balonika...rozryczałam sie jeszcze bardziej...
wiecie same ze gadanie innych ze bedzie dobrze, ze im przykro, ze zle, ze dasz sobie rade...to jest takie irytujace...bo niby sie to wie, ale powstrzymac myslenie o poronieniu jest trudniej niz zatrzymac emocje...tak mi ciezko, same wiecie...niejedno przechodziło mi przez głowe...zeby juz nie próbowac, potem zeby spróbowac z adopcją, potem zeby nie próbowac, zeby zamiast dzieci miec hodowlę psów....
im wiecej czytam co tu piszecie (doszłam juz prawie do samego poczatku) tym bardziej jestem pewna ze mi sie uda...maz daje mi siłe, wiare i moc..beda sie nia z wami dzielic...a jak nam sie uda to i tak bede was odwiedzac i zarazac brzuszkiem!!
to tyle weekendowych przemyslen...
miłej nocki!