reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Cześć Dziewczyny,
widzę, że nie piszecie już tak regularnie jak wcześniej, ale mimo wszystko postanowiłam dołączyć do wątku. Przeczytałam mnóstwo wiadomości tu, z różnych okresów i wiele Waszych historii, które podnoszą mnie na duchu.

Zaszłam w ciążę w maju, 28 czerwca podczas drugiej wizyty (10 tc) u mojej ginekolog dowiedziałam się, że zarodek przestał się rozwijać, nie ma akcji serca. Był to ogromny szok – starałam się nie ekscytować ciążą jakoś bardzo, ale mimo wszystko nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego :( 1 lipca miałam zabieg łyżeczkowania metodą próżniową. Wysłałam materiał do badań genetycznych. Wynik – trisomia chromosomu 14. Bardzo rzadka wada, według genetyka nie ma jednak wskazań do badania kariotypów mojego i męża – byłoby podejrzenie, że coś z nimi nie tak, gdyby w badaniu materiału wyszły dwie różne wady, w różnych parach chromosomów. Była to po prostu sytuacja losowa. Ginekolog twierdzi, że szanse na powtórkę w drugiej ciąży są na takim samym poziomie jak wcześniej (czyli niewielkie) i nie powinnam się martwić.

W środę dostałam dopiero pierwszą miesiączkę po zabiegu, czyli prawie 2 miesiące czekania. W międzyczasie wyszła mi torbiel na jajniku, dwa tygodnie po łyżeczkowaniu, prawdopodobnie pęcherzyk graffa nie pękł. Od ginekolog dostałam zielone światło, by starać się już po tej pierwszej miesiączce, byłam na wizycie dwa tygodnie temu i wszystko jest ładnie zagojone.

Oczywiście chcemy próbować, z jednej strony już bardzo chcę być znów w ciąży, mam takie poczucie straconego czasu, bycia do tyłu... Mam 35 lat. Z drugiej... okropnie się boję i wiem, że jak zobaczę dwie kreski, to będę przez kolejne miesiące umierać ze strachu. Na pewno wiecie o czym mówię.

W każdym razie, jeśli to czytacie, chciałabym zapytać czy któraś z Was miała po poronieniu potwierdzoną wadę genetyczną, a potem zaszła w ciążę i wszystko było ok?

Będę wdzięczna niezmiernie za słowa otuchy. Pozdrawiam Was ☺️
Cześć,
U mnie to było tak.
W Wigilię 2019 dowiedziałam się o mojej pierwszej ciąży. Umówiłam się jak najszybciej do mojego ginekologa na NFZ na wizytę, jakoś połowa stycznia. Byłam wtedy już w 9 tygodniu. Okazało się że płód obumarł jakieś 2 tygodnie wcześniej. Zrobiłam badanie materiału i wyszła trisomia-triplodia płodu.

Zaszłam w kolejną ciążę w połowie lipca i tu ciążę już prowadziłam prywatnie. Znowu poronienie, ale tym razem wady płodu nie było. Kariotyp mój i męża przebadany i ok.
Zrobiłam badanie na trombolifile i wyszło że mam 2 nieprawidłowości w genach: mthfr-677 i pai-1, co oznacza w skrócie źle przyswajanie kwasu foliowego i nieprawidłowy przepływ krwi między matką a płodem.
Przed zajściem w 3 ciążę brałam kwas foliowy i witaminę B12 w postaci zmetylowanej, a gdy na teście pojawiły się 2 kreski to od razu brałam zastrzyki przeciwzakrzepowe.
Dzisiaj mam zdrowego rocznego synka😊
Dodam że urodziłam go mając 36 lat.
Także trzymam kciuki.
Ps. Nikt w rodzinie nie miał doczynienia z poronieniem. Wiem co czujesz. Ja przez to że poroniłam nie mogłam cieszyć się tak jak inni z faktu że jestem w ciąży. Przed każdą wizyta miałam najgorsze myśli bo nie chciałam się znowu pozytywnie nastawiać i strasznie rozczarować , tak jak to było za pierwszym razem.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Cześć Dziewczyny,
widzę, że nie piszecie już tak regularnie jak wcześniej, ale mimo wszystko postanowiłam dołączyć do wątku. Przeczytałam mnóstwo wiadomości tu, z różnych okresów i wiele Waszych historii, które podnoszą mnie na duchu.

Zaszłam w ciążę w maju, 28 czerwca podczas drugiej wizyty (10 tc) u mojej ginekolog dowiedziałam się, że zarodek przestał się rozwijać, nie ma akcji serca. Był to ogromny szok – starałam się nie ekscytować ciążą jakoś bardzo, ale mimo wszystko nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego :( 1 lipca miałam zabieg łyżeczkowania metodą próżniową. Wysłałam materiał do badań genetycznych. Wynik – trisomia chromosomu 14. Bardzo rzadka wada, według genetyka nie ma jednak wskazań do badania kariotypów mojego i męża – byłoby podejrzenie, że coś z nimi nie tak, gdyby w badaniu materiału wyszły dwie różne wady, w różnych parach chromosomów. Była to po prostu sytuacja losowa. Ginekolog twierdzi, że szanse na powtórkę w drugiej ciąży są na takim samym poziomie jak wcześniej (czyli niewielkie) i nie powinnam się martwić.

W środę dostałam dopiero pierwszą miesiączkę po zabiegu, czyli prawie 2 miesiące czekania. W międzyczasie wyszła mi torbiel na jajniku, dwa tygodnie po łyżeczkowaniu, prawdopodobnie pęcherzyk graffa nie pękł. Od ginekolog dostałam zielone światło, by starać się już po tej pierwszej miesiączce, byłam na wizycie dwa tygodnie temu i wszystko jest ładnie zagojone.

Oczywiście chcemy próbować, z jednej strony już bardzo chcę być znów w ciąży, mam takie poczucie straconego czasu, bycia do tyłu... Mam 35 lat. Z drugiej... okropnie się boję i wiem, że jak zobaczę dwie kreski, to będę przez kolejne miesiące umierać ze strachu. Na pewno wiecie o czym mówię.

W każdym razie, jeśli to czytacie, chciałabym zapytać czy któraś z Was miała po poronieniu potwierdzoną wadę genetyczną, a potem zaszła w ciążę i wszystko było ok?

Będę wdzięczna niezmiernie za słowa otuchy. Pozdrawiam Was ☺️
Tak, miałam potwierdzoną wadę genetyczną zarodka - trisomia chromosomu 15.

To była moja druga ciąża po 13 latach. Miałam już jedno, zdrowe dziecko z książkowej ciąży. Przez 5 lat przygotowywałam się do ciąży z uwagi na PCOS, Io i niedoczynność tarczycy. Wcześniej, mimo braku zabezpieczenie nie zachodziłam w ciążę także wiedziałam, że z zajściem może być problem. Po 5 msc starań zaszłam w upragnioną ciążę. Na drugiej wizycie, na której miałam mieć założoną kartę ciąży w 9/10 tc dowiedziałam się, że serduszko przestało bić. Szpital, łyżeczkowanie, moja trauma. Badania genetyczne potwierdziły wadę genetyczna. Lekarz dał zielone światło po pierwszej miesiączce. Zabieg łyżeczkowania miałam 9 marca a 18 maja pozytywny test. Nie obyło się bez problemów, plamiłam do końca 1 trymestru, miałam krwiaki. Od drugiego trymestru ciąża rozwijała się książkowo, bez żadnych komplikacji. Urodziłam zdrową córeczkę. Zaraz skoczy 19 miesięcy.

Okres po łyżeczkowaniu był chyba moim najgorszym okresem w życiu pod względem psychicznym. Okres ciąży był dla mnie bardzo trudny, bardzo się bałam, że mogę stracić mała, że na kolejne wizycie lekarz powie, że serduszko przestało bić. Wizyty z usg miałam co 2 tyg. Byłam u psychologa.
Ale się udało. A mała jest cudowna. Miałam 36 lat, jak rodziłam córcię.
Dużo siły i powodzenia!
 
U mnie też wyszła wada genetyczna (trisomia 16 pary chromosomów). Dowiedziałam się że serduszko przestało bić w 10 tc , ale patrząc z perspektywy teraźniejszej - coś było od początku nie tak , ciąża rozwijała się sporo wolniej niż powinna. Miałam łyżeczkowanie w styczniu tego roku , lekarz kazał odczekać 3 cykle ze staraniami, obecnie jestem w 17+6 tyg ciąży. Strach mi nadal towarzyszy - ale tłumaczę sobie że zrobiłam wszystko co mogłam, nic teraz za bardzo nie jest zależne ode mnie ( oczywiście dbam o dietę , ruch itd ) zrobiłam SANCO które wyszło prawidłowe , ryzyka pappy w obecnej ciąży niskie . Mimo tego strach jest ciągle ale staram sobie go minimalizować , jak słucham dziecko detektorem tętna to odrazu się uspokajam. Życzę Ci żeby teraz sie wszystko udało i dzidzia była zdrowa ❤️
Gratuluję i życzę, żeby wszystko przebiegło już bez żadnych komplikacji🫶
Nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak detektor tętna – pewnie jeszcze niedawno pomyślałabym, że to szaleństwo🙈 A teraz jestem Ci wdzięczna za tę wskazówkę. Jeśli uda mi się zajść w kolejną ciążę, to pewnie sama sobie taki sprzęt sprawię, żeby nie odchodzić od zmysłów. Z ciekawości – od którego tygodnia można się tym posługiwać?
I jeszcze jedno. W tej pierwszej ciąży często miałaś USG? Pytam, bo piszesz, że od początku ciąża rozwijała się wolniej. Ja miałam pierwsze USG w 7. tygodniu i wszystko wyglądało w porządku, było widać pracujące serduszko. Po 3 tygodniach było już po wszystkim.

Ja nie badałam zarodków, ale u mnie ciąże obumierały na wczesnym etapie max 7-8tc, rozwijały się wolniej. Były one jedna po drugiej w odstępie roku. Druga to było wskazanie dla mojego ginekologa na zbadanie kariotypów (na nfz) i się nie mylił, bo wyszedł nieprawidłowy.
U mnie też szanse były podobne, jednak sytuacja się powtórzyła i jest to w tym przypadku loteria na którą nie mamy wpływu, nawet jeśli zrobisz to badanie, to nie wiesz czy sytuacja się nie powtórzy. Jedynie dzięki diagnozie łatwiej znieść kolejne niepowodzenia. Ja swoją diagnozę dostałam będąc w 6 czy 8 tc, więc była czarna rozpacz, bo to był ten czas gdy moje ciąże przestawały się rozwijać. Tym razem zagrała statystyka że w moim przypadku co 3 ciąża będzie zdrowa i po kolejnym roku się udało 🙂
Życzę Ci powodzenia!
Gratuluję! ☺️ Piszesz, że ciąże rozwijały się wolniej – skąd to wiesz?
Moje pierwsze USG wykazało zarodek 0,5 cm i akcję serca. Bardzo możliwe, że niedługo po tym badaniu doszło do obumarcia, bo 3 tygodnie później w szpitalu oszacowali wielkość zarodka na nieco ponad 2 mm i wiek na 5 tydzień, ale zaznaczyli, że mogły zajść już jakieś zmiany wsteczne.
 
Gratuluję i życzę, żeby wszystko przebiegło już bez żadnych komplikacji🫶
Nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak detektor tętna – pewnie jeszcze niedawno pomyślałabym, że to szaleństwo🙈 A teraz jestem Ci wdzięczna za tę wskazówkę. Jeśli uda mi się zajść w kolejną ciążę, to pewnie sama sobie taki sprzęt sprawię, żeby nie odchodzić od zmysłów. Z ciekawości – od którego tygodnia można się tym posługiwać?
I jeszcze jedno. W tej pierwszej ciąży często miałaś USG? Pytam, bo piszesz, że od początku ciąża rozwijała się wolniej. Ja miałam pierwsze USG w 7. tygodniu i wszystko wyglądało w porządku, było widać pracujące serduszko. Po 3 tygodniach było już po wszystkim.


Gratuluję! ☺️ Piszesz, że ciąże rozwijały się wolniej – skąd to wiesz?
Moje pierwsze USG wykazało zarodek 0,5 cm i akcję serca. Bardzo możliwe, że niedługo po tym badaniu doszło do obumarcia, bo 3 tygodnie później w szpitalu oszacowali wielkość zarodka na nieco ponad 2 mm i wiek na 5 tydzień, ale zaznaczyli, że mogły zajść już jakieś zmiany wsteczne.
Bo miałam usg co tydzień od 5tygodnia. Pęcherzyk żółtkowy też był nieprawidłowy prawie od samego początku.

Mi detektorem tętna udało się już w 11tygodniu znaleźć bicie serca, ale zalecają od 16, bo nie jest to takie proste i żeby nie powodować paniki jeśli się go nie znajdzie.
 
Każda ciąża po poronieniu jest bardzo obciążającą psychicznie… nie ważne na jakim etapie przestał rozwijać się zarodek, płód, a nawet jeżeli było to puste jajo. Każda strata boli i zostawia bliznę… ALE my kobiety jesteśmy najsilniejszymi istotami. To nam zostało dane bycie w ciąży, noszenie dziecka pod sercem, ból porodowy i cała reszta późniejszej przygody. Mąż np dziwi się skąd wiem, że dzieci źle się czują w nocy jeszcze zanim one do nas dojdą - bo taki jest instynkt macierzyński 🙂 jestem mama. 2 ciążę książkowe, 1 biochem (o którym wiem), 1 poronienie chybione w 8 tc, 1 🌈 dziecko ♥️ po biochemie, było mi mega smutno, bo dluugo sie staraliśmy i nasza radość tak krótko trwała… pół roku minęło zanim zaskoczyło znowu. Ja wtedy wierzyłam, że naprawdę się uda. W 10 tc, zaraz po świętach - na wizycie dowiaduje się, że zarodek przestał się rozwijać w 8tc… nie chce pamiętać jak zanosilam się płaczem… kazano mi poronić naturalnie, bo skoro jestem po 2 naturalnych porodach to sobie poradzę…. Każdy dzien ze świadomością, że noszę w sobie obumarłe moje dziecko byl wiecznością…. A było ich 6. Poronienie przeszłam strasznie 😔 rodziłam swoje pierwsze dziecko 4,5h, drugie 2h a poronienie trwało 12h… 12h chlustania krwią… tak, że gdy trafiłam już do szpitala i wkoncu pojawił się anastezjolog to nie kwalifikowałam się już nawet na zabieg łyżeczkowania… byłam za słaba, mdlałam co chwilę. Chyba najgorsze było to, że byłam świadoma, a nie mialam siły na nic, a lekarze nie wiedzieli co mają ze mną zrobić żeby mi pomóc. Balam sie strasznie, ze umrę, a w domu czekała na mnie 2 dzieci… Piszę to, bo po tym poronieniu też z mezem postanowiliśmy, że wystarczy nam to co mamy. Baliśmy się ryzykować kolejną próbą, bo przeżycia naprawdę były straszne. I co? Minęło pół roku i wznowiliśmy starania. Zaskoczyło od razu. Stresu nas to kosztowało baardzo dużo, ale było warto. Mamy teraz takiego 1,5 rocznego brzdąca i co na nią spojrzymy to wiemy, że gdyby nie nasze ryzyko i stres to mielibyśmy mega smutno w domu… jeżeli istnieje w nas ta potrzeba macierzyństwa bo bardzo trudno ją ugasić. Często mimo, że mówimy, że nie damy rady i kończymy, to w głębi nas jakaś cząstka krzyczy, że to nie prawda.
U mnie wyszła trombofilia, żeby było ciekawiej, badania dopiero wykonywalam będąc już w 🌈ciąży. I nie wyszła ona w mutacjach. Heparynę jednak musiałam brać, ze względu na obniżoną wartość białka s, bo wcześniejszych poronieniach hematolog nie chcial ryzykowac. Po ciąży poziom białka był prawidłowy jednak rozszerzona diagnostyka wskazała na zawyżona wartość czynnika VIII, który może wpływać na krzepliwość krwi…
Nie robiłam badań genetycznych, nawet nie mam wyniku histo, bo to co zabezpieczyli w szpitalu, okazało się zwykłym skrzepem krwi… może i przyczyną była wada, może właśnie brak zabezpieczenia w formie heparyny? Nie wiem. Ale uważam, że dobrze zrobiłaś, że wykonałaś badanie. Wiesz co i jak i łatwiej jest Tobie się pogodzić ze stratą. Ja pogodziłam się ze swoją, ale jeżeli mam być szczera to dopiero, gdy odbył się pochówek prochów ze szpitala… a do dziś mam w głowie to, że moje dziecko zostało wyrzucone do kosza lub spłukane w toalecie…
Mówią, że po burzy przychodzi słońce 🙂 i mają racje. Nie poddawaj się. Nie trać nadziei. Wierz 🙂 będzie ciężko, ale naprawdę się opłaca! Wszystkiego dobrego! I oby jak najszybciej 🙂
Bardzo Ci współczuję tego, co przeszłaś :( Ja byłam cała w strachu, choć wszystko przebiegło spokojnie i bez żadnych komplikacji. Moja ginekolog powiedziała, że oczywiście mogę czekać na samoistne poronienie w domu, ale możliwe, że i tak będę musiała jechać do szpitala. Dlatego zaleciła po prostu udanie się na zabieg od razu, gdy będzie to możliwe. I tak musiałam czekać przez weekend, plamiłam i bałam się strasznie, że stanie się to w domu.

Dziękuję za słowa wsparcia <3 Wszystkim Wam – dobrze wiedzieć, że jest nas więcej i mimo przeciwności losu, wielu z nas udaje się ponownie zajść w ciążę i szczęśliwie ją donosić.
Tak, miałam potwierdzoną wadę genetyczną zarodka - trisomia chromosomu 15.

To była moja druga ciąża po 13 latach. Miałam już jedno, zdrowe dziecko z książkowej ciąży. Przez 5 lat przygotowywałam się do ciąży z uwagi na PCOS, Io i niedoczynność tarczycy. Wcześniej, mimo braku zabezpieczenie nie zachodziłam w ciążę także wiedziałam, że z zajściem może być problem. Po 5 msc starań zaszłam w upragnioną ciążę. Na drugiej wizycie, na której miałam mieć założoną kartę ciąży w 9/10 tc dowiedziałam się, że serduszko przestało bić. Szpital, łyżeczkowanie, moja trauma. Badania genetyczne potwierdziły wadę genetyczna. Lekarz dał zielone światło po pierwszej miesiączce. Zabieg łyżeczkowania miałam 9 marca a 18 maja pozytywny test. Nie obyło się bez problemów, plamiłam do końca 1 trymestru, miałam krwiaki. Od drugiego trymestru ciąża rozwijała się książkowo, bez żadnych komplikacji. Urodziłam zdrową córeczkę. Zaraz skoczy 19 miesięcy.

Okres po łyżeczkowaniu był chyba moim najgorszym okresem w życiu pod względem psychicznym. Okres ciąży był dla mnie bardzo trudny, bardzo się bałam, że mogę stracić mała, że na kolejne wizycie lekarz powie, że serduszko przestało bić. Wizyty z usg miałam co 2 tyg. Byłam u psychologa.
Ale się udało. A mała jest cudowna. Miałam 36 lat, jak rodziłam córcię.
Dużo siły i powodzenia!
Dziękuję za słowa otuchy <3 Gratuluję córeczki!
Tak, te ostatnie dwa miesiące po poronieniu są bardzo ciężkie, nie ma dnia, żebym o tym nie myślała :( Ale staram się też patrzeć w przyszłość pozytywnie. Miesiączka, którą ostatnio w końcu dostałam też mnie podniosła na duchu, chyba nigdy tak bardzo nie mogłam się doczekać okresu🙈 Dbam o siebie i szykuję się psychicznie na kolejne starania, choć wiem, że łatwo pod względem psychicznym nie będzie...
 
Bo miałam usg co tydzień od 5tygodnia. Pęcherzyk żółtkowy też był nieprawidłowy prawie od samego początku.

Mi detektorem tętna udało się już w 11tygodniu znaleźć bicie serca, ale zalecają od 16, bo nie jest to takie proste i żeby nie powodować paniki jeśli się go nie znajdzie.
Ach rozumiem :)
Tak właśnie pomyślałam, że można też niechcący sobie tym detektorem "zrobić krzywdę", jak nie wykryje tętna, a jednak wszystko będzie ok.
 
Ach rozumiem :)
Tak właśnie pomyślałam, że można też niechcący sobie tym detektorem "zrobić krzywdę", jak nie wykryje tętna, a jednak wszystko będzie ok.
Jeśli człowiek jest świadomy że może nie znaleźć i nie powoduje to paniki to polecam, w momentach największego stresu gdy odczuwałam wewnętrzny niepokój, baaaardzo mnie to uspokajało, chyba tylko raz miałam problem znaleźć, ale jestem szczupła. Myślałam że będę go używać codziennie, ale nie chciałam schizować i sama później byłam zdziwiona jak mało razy go użyłam 🙂 Jeśli ktoś umie używać z głową, to baaardzo polecam jak ktoś jest po przejściach i odczuwa wielki stres 🙂
 
Gratuluję i życzę, żeby wszystko przebiegło już bez żadnych komplikacji🫶
Nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak detektor tętna – pewnie jeszcze niedawno pomyślałabym, że to szaleństwo🙈 A teraz jestem Ci wdzięczna za tę wskazówkę. Jeśli uda mi się zajść w kolejną ciążę, to pewnie sama sobie taki sprzęt sprawię, żeby nie odchodzić od zmysłów. Z ciekawości – od którego tygodnia można się tym posługiwać?
I jeszcze jedno. W tej pierwszej ciąży często miałaś USG? Pytam, bo piszesz, że od początku ciąża rozwijała się wolniej. Ja miałam pierwsze USG w 7. tygodniu i wszystko wyglądało w porządku, było widać pracujące serduszko. Po 3 tygodniach było już po wszystkim.
Pierwsze USG miałam w 6 tygodniu był widoczny sam pęcherzyk ciążowy . Później w 8 tygodniu był maleńki zarodek doktor mówił że widzi serduszko ale wymiarami zarodek byl 2 tygodnie młodszy . Doktor mówił ze może owulacja się opóźniła i jest to wczesna ciąża ale ja mam zawsze regularne cykle , wiedziałam kiedy była możliwość zajścia w ciążę , coś mi nie pasowało. Teraz wydaje mi się że to było przed świętami i nie chciał mnie martwić , po świętach zrobiłam betę i była za niska jak na dany tydzień ciąży , niby ta beta może przyrastać wolniej ale ja czułam że coś jest nie tak , odrazu umówiłam się na USG i niestety potwierdziło się że serduszko nie bije :( dla mnie pierwsze miesiące po poronieniu były bardzo ciężkie , ciężko mi było psychicznie sobie to wszystko ułożyć , ale powiedziałam sobie że skoro przeszłam coś takiego to będę walczyć , nie poddam się , czytałam historię kiedy kobiety przeszły po x poronień , podnoszą się i wierzą że w końcu się uda . Były dla mnie dużym wsparciem . To taki problem o którym się nie mówi a tak na prawdę dotyczy ogromnej ilości dziewczyn. Dla mnie chęć posiadania dziecka była większa niż strach że coś znowu pójdzie nie tak. Aczkolwiek byłam ostrożniejsza niż wcześniej - na początku mierzyłam przyrosty co 48 h , wolałam myśleć że do prenatalnych nie cieszę się na zapas , rodzinie powiedzieliśmy w 13/14 tygodniu.
Jeśli chodzi o detektor to są takie które wykrywają już od 12 tygodnia , ja zaczęłam używać koło 15 tygodnia. Mi bardzo pomógł ale tak jak dziewczyny piszą - trzeba używać go z rozsądkiem. Tzn nie panikować jak odrazu się nie znajdzie serduszka , czasem trzeba się nagimnastykować . Mi głównie pomaga wtedy kiedy np jestem chora i chce sprawdzić czy z małą wszystko okej , teraz wyłapuje ją prawie odrazu , więc przed wizytami nie stresuję się aż tak ( wcześniej wchodziłam i czekałam aż doktor powie że serce bije ).
Jesteśmy tu żeby się wspierać , więc jeśli potrzebowałabyś rozmowy albo miała jakieś pytania - pytaj śmiało ❤️
 
Pierwsze USG miałam w 6 tygodniu był widoczny sam pęcherzyk ciążowy . Później w 8 tygodniu był maleńki zarodek doktor mówił że widzi serduszko ale wymiarami zarodek byl 2 tygodnie młodszy . Doktor mówił ze może owulacja się opóźniła i jest to wczesna ciąża ale ja mam zawsze regularne cykle , wiedziałam kiedy była możliwość zajścia w ciążę , coś mi nie pasowało. Teraz wydaje mi się że to było przed świętami i nie chciał mnie martwić , po świętach zrobiłam betę i była za niska jak na dany tydzień ciąży , niby ta beta może przyrastać wolniej ale ja czułam że coś jest nie tak , odrazu umówiłam się na USG i niestety potwierdziło się że serduszko nie bije :( dla mnie pierwsze miesiące po poronieniu były bardzo ciężkie , ciężko mi było psychicznie sobie to wszystko ułożyć , ale powiedziałam sobie że skoro przeszłam coś takiego to będę walczyć , nie poddam się , czytałam historię kiedy kobiety przeszły po x poronień , podnoszą się i wierzą że w końcu się uda . Były dla mnie dużym wsparciem . To taki problem o którym się nie mówi a tak na prawdę dotyczy ogromnej ilości dziewczyn. Dla mnie chęć posiadania dziecka była większa niż strach że coś znowu pójdzie nie tak. Aczkolwiek byłam ostrożniejsza niż wcześniej - na początku mierzyłam przyrosty co 48 h , wolałam myśleć że do prenatalnych nie cieszę się na zapas , rodzinie powiedzieliśmy w 13/14 tygodniu.
Jeśli chodzi o detektor to są takie które wykrywają już od 12 tygodnia , ja zaczęłam używać koło 15 tygodnia. Mi bardzo pomógł ale tak jak dziewczyny piszą - trzeba używać go z rozsądkiem. Tzn nie panikować jak odrazu się nie znajdzie serduszka , czasem trzeba się nagimnastykować . Mi głównie pomaga wtedy kiedy np jestem chora i chce sprawdzić czy z małą wszystko okej , teraz wyłapuje ją prawie odrazu , więc przed wizytami nie stresuję się aż tak ( wcześniej wchodziłam i czekałam aż doktor powie że serce bije ).
Jesteśmy tu żeby się wspierać , więc jeśli potrzebowałabyś rozmowy albo miała jakieś pytania - pytaj śmiało ❤️
Dziękuję, jesteście kochane🫶 Rozmowa z Wami i świadomość tego, że kobiet w takiej samej sytuacji jest więcej dają mi naprawdę wiele! To prawda, nie mówi się o poronieniach, a statystycznie przecież to całkiem częsta sytuacja. Po moim poronieniu dowiedziałam się, że sama w bliskim otoczeniu mam kobiety, które przez to przeszły, a teraz mają zdrowe dzieciaki.

Detektor pewnie sobie sprawię, jak już oczywiście będzie kogo nim podsłuchiwać😉 Bo jestem pewna, że kolejna ciąża będzie dla mnie mega nerwowa.

Co do mierzenia przyrostów bety – w każdej ciąży na początku badałyście ten przyrost tak regularnie? Moja ginekolog w sumie nie zleciła mi tego, ale na pierwszej wizycie wszystko wyglądało w normie. Teraz powiedziała, żeby po prostu przyjść dwa tygodnie po spodziewanej miesiączce i zastanawiam się czy po teście domowym powinnam monitorować sobie betę od razu na własną rękę i jak długo to robić...
 
reklama
Cześć,
U mnie to było tak.
W Wigilię 2019 dowiedziałam się o mojej pierwszej ciąży. Umówiłam się jak najszybciej do mojego ginekologa na NFZ na wizytę, jakoś połowa stycznia. Byłam wtedy już w 9 tygodniu. Okazało się że płód obumarł jakieś 2 tygodnie wcześniej. Zrobiłam badanie materiału i wyszła trisomia-triplodia płodu.

Zaszłam w kolejną ciążę w połowie lipca i tu ciążę już prowadziłam prywatnie. Znowu poronienie, ale tym razem wady płodu nie było. Kariotyp mój i męża przebadany i ok.
Zrobiłam badanie na trombolifile i wyszło że mam 2 nieprawidłowości w genach: mthfr-677 i pai-1, co oznacza w skrócie źle przyswajanie kwasu foliowego i nieprawidłowy przepływ krwi między matką a płodem.
Przed zajściem w 3 ciążę brałam kwas foliowy i witaminę B12 w postaci zmetylowanej, a gdy na teście pojawiły się 2 kreski to od razu brałam zastrzyki przeciwzakrzepowe.
Dzisiaj mam zdrowego rocznego synka😊
Dodam że urodziłam go mając 36 lat.
Także trzymam kciuki.
Ps. Nikt w rodzinie nie miał doczynienia z poronieniem. Wiem co czujesz. Ja przez to że poroniłam nie mogłam cieszyć się tak jak inni z faktu że jestem w ciąży. Przed każdą wizyta miałam najgorsze myśli bo nie chciałam się znowu pozytywnie nastawiać i strasznie rozczarować , tak jak to było za pierwszym razem.
To wspaniale, że Wam się udało, gratuluję synka☺️
Natomiast straszna jest świadomość tego, że kolejnej ciąży nie będę w stanie przejść z radością i w spokoju – po prostu to wiem. A to przecież powinien być taki szczęśliwy okres w życiu, przynajmniej tak to malują wszyscy dookoła... Teraz i tak cieszyłam się umiarkowanie, bo bardzo sie bałam, że w prenatalnych wyjdzie jakaś wada. Ale jakoś nie myślałam, że sytuacja rozwinie się w ten sposób. Teraz wydaje mi się, że żyłam sobie w tej ciąży całkiem beztrosko, bo cóż to wielkiego uważać co się je i pamiętać o witaminach. Na drugie USG szłam całkiem zadowolona, byłam pewna, że usłyszę bicie serca🤷‍♀️
 
Do góry