reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Cześć Dziewczyny,
widzę, że nie piszecie już tak regularnie jak wcześniej, ale mimo wszystko postanowiłam dołączyć do wątku. Przeczytałam mnóstwo wiadomości tu, z różnych okresów i wiele Waszych historii, które podnoszą mnie na duchu.

Zaszłam w ciążę w maju, 28 czerwca podczas drugiej wizyty (10 tc) u mojej ginekolog dowiedziałam się, że zarodek przestał się rozwijać, nie ma akcji serca. Był to ogromny szok – starałam się nie ekscytować ciążą jakoś bardzo, ale mimo wszystko nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego :( 1 lipca miałam zabieg łyżeczkowania metodą próżniową. Wysłałam materiał do badań genetycznych. Wynik – trisomia chromosomu 14. Bardzo rzadka wada, według genetyka nie ma jednak wskazań do badania kariotypów mojego i męża – byłoby podejrzenie, że coś z nimi nie tak, gdyby w badaniu materiału wyszły dwie różne wady, w różnych parach chromosomów. Była to po prostu sytuacja losowa. Ginekolog twierdzi, że szanse na powtórkę w drugiej ciąży są na takim samym poziomie jak wcześniej (czyli niewielkie) i nie powinnam się martwić.

W środę dostałam dopiero pierwszą miesiączkę po zabiegu, czyli prawie 2 miesiące czekania. W międzyczasie wyszła mi torbiel na jajniku, dwa tygodnie po łyżeczkowaniu, prawdopodobnie pęcherzyk graffa nie pękł. Od ginekolog dostałam zielone światło, by starać się już po tej pierwszej miesiączce, byłam na wizycie dwa tygodnie temu i wszystko jest ładnie zagojone.

Oczywiście chcemy próbować, z jednej strony już bardzo chcę być znów w ciąży, mam takie poczucie straconego czasu, bycia do tyłu... Mam 35 lat. Z drugiej... okropnie się boję i wiem, że jak zobaczę dwie kreski, to będę przez kolejne miesiące umierać ze strachu. Na pewno wiecie o czym mówię.

W każdym razie, jeśli to czytacie, chciałabym zapytać czy któraś z Was miała po poronieniu potwierdzoną wadę genetyczną, a potem zaszła w ciążę i wszystko było ok?

Będę wdzięczna niezmiernie za słowa otuchy. Pozdrawiam Was ☺️
Bardzo mi przykro, że to przechodzisz. U nas 4 poronienia w tym 3 biochemiczne, a jedno poronienie zatrzymane w 11 tc - zasniad groniasty czesciowy czyli zespół gdzie także są wady genetyczne zarodka - liczne trisomie. Czwarta ciąża wraz z pomocą stymulacji cyklu - dziecko zdrowe. Teraz kolejna ciąża :). Wiem , ze okrutnie to zabrzmi, ale badzo często zdarzają się ciążę z wadami i często właśnie organizm "pozbywa" się ich w pierwszym trymestrze. Mało kto wykonuje badania genetyczne. Powyżej 30 roku życia wady także mogą występować częściej. Jednak jeśli lekarz nie widzi przeciwskazań to działajcie.
 
reklama
Strach zostanie już do samego końca. Ja również dowiedziałam się ,że serduszko się zatrzymało. U mnie na etapie 7+1. A dowiedziałam się w 10tc na wizycie. Tyle,że ja już na drugi dzień zaczęłam czyścić się sama więc u mnie obyło się bez łyżeczkowania i od razu dostaliśmy zielone światło po pierwszej miesiączce. Zaszłam w 6 cyklu starań. Dziś 19+6. Ale strach jest od samego początku i wiem doskonale ,że zostanie do samego końca. Ale trzymam za Was kciuki. Po każdej burzy wychodzi słońce i nasze 🌈 maluchy .
 
Cześć Dziewczyny,
widzę, że nie piszecie już tak regularnie jak wcześniej, ale mimo wszystko postanowiłam dołączyć do wątku. Przeczytałam mnóstwo wiadomości tu, z różnych okresów i wiele Waszych historii, które podnoszą mnie na duchu.

Zaszłam w ciążę w maju, 28 czerwca podczas drugiej wizyty (10 tc) u mojej ginekolog dowiedziałam się, że zarodek przestał się rozwijać, nie ma akcji serca. Był to ogromny szok – starałam się nie ekscytować ciążą jakoś bardzo, ale mimo wszystko nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego :( 1 lipca miałam zabieg łyżeczkowania metodą próżniową. Wysłałam materiał do badań genetycznych. Wynik – trisomia chromosomu 14. Bardzo rzadka wada, według genetyka nie ma jednak wskazań do badania kariotypów mojego i męża – byłoby podejrzenie, że coś z nimi nie tak, gdyby w badaniu materiału wyszły dwie różne wady, w różnych parach chromosomów. Była to po prostu sytuacja losowa. Ginekolog twierdzi, że szanse na powtórkę w drugiej ciąży są na takim samym poziomie jak wcześniej (czyli niewielkie) i nie powinnam się martwić.

W środę dostałam dopiero pierwszą miesiączkę po zabiegu, czyli prawie 2 miesiące czekania. W międzyczasie wyszła mi torbiel na jajniku, dwa tygodnie po łyżeczkowaniu, prawdopodobnie pęcherzyk graffa nie pękł. Od ginekolog dostałam zielone światło, by starać się już po tej pierwszej miesiączce, byłam na wizycie dwa tygodnie temu i wszystko jest ładnie zagojone.

Oczywiście chcemy próbować, z jednej strony już bardzo chcę być znów w ciąży, mam takie poczucie straconego czasu, bycia do tyłu... Mam 35 lat. Z drugiej... okropnie się boję i wiem, że jak zobaczę dwie kreski, to będę przez kolejne miesiące umierać ze strachu. Na pewno wiecie o czym mówię.

W każdym razie, jeśli to czytacie, chciałabym zapytać czy któraś z Was miała po poronieniu potwierdzoną wadę genetyczną, a potem zaszła w ciążę i wszystko było ok?

Będę wdzięczna niezmiernie za słowa otuchy. Pozdrawiam Was ☺️
Hej. Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty.

Za mną już 3 poronienia (6tc, 9tc i 10tc) i biochem. Nie badałam zarodków, chyba nie chciałam wiedzieć czy były chore. Natomiast przy tym ostatnim poronieniu wszystko wskazywało na chorobę (prawdopodobnie Trisiomia 13) już od samego początku, bo moja beta przez długi czas stała w miejscu. Na USG dziecko rozwijało się normalnie przez jakiś czas, a beta wesoło stała na poziomie 3500.

Jutro kończę 12 tydzień aktualnej ciąży i (odpukać) wszystko póki co wygląda bardzo dobrze. Także mam nadzieję, że tak już zostanie do końca. Ale mimo to stres jest, nadal nie mogę uwierzyć że to się może udać. Tak jak koleżanka wyżej wspominała - najpierw martwiłam się z dnia na dzień czy nie poronię znowu, teraz byle do prenatalnych, później byle do połówkowych i tak w kółko. To niestety z nami już zostaje.

Trzymam za Ciebie mocno kciuki!
 
Ostatnia edycja:
Dziękuję Wam za odpowiedzi❤️ I gratuluję ciąż – trzymam kciuki, aby już do końca wszystko szło jak należy.

Bardzo mi przykro, że to przechodzisz. U nas 4 poronienia w tym 3 biochemiczne, a jedno poronienie zatrzymane w 11 tc - zasniad groniasty czesciowy czyli zespół gdzie także są wady genetyczne zarodka - liczne trisomie. Czwarta ciąża wraz z pomocą stymulacji cyklu - dziecko zdrowe. Teraz kolejna ciąża :). Wiem , ze okrutnie to zabrzmi, ale badzo często zdarzają się ciążę z wadami i często właśnie organizm "pozbywa" się ich w pierwszym trymestrze. Mało kto wykonuje badania genetyczne. Powyżej 30 roku życia wady także mogą występować częściej. Jednak jeśli lekarz nie widzi przeciwskazań to działajcie.
Jesteś niezwykle dzielna, tak wiele przeszłaś, bardzo mi przykro z powodu Twoich strat. Jednocześnie udowadniasz, że mimo komplikacji da się, a to najważniejsze! Niestety wiem, że w moim wieku wady mogą zdarzać się częściej. Dokładnie to usłyszałam od mojej gin: w przypadku takich wad organizm sam wie, żeby taką ciążę wyeliminować. Może to okrutnie zabrzmi, ale wiem też, że lepiej, że stało się to we wczesnym etapie, niż mielibyśmy po prenatalnych się tym stresować.

Strach zostanie już do samego końca. Ja również dowiedziałam się ,że serduszko się zatrzymało. U mnie na etapie 7+1. A dowiedziałam się w 10tc na wizycie. Tyle,że ja już na drugi dzień zaczęłam czyścić się sama więc u mnie obyło się bez łyżeczkowania i od razu dostaliśmy zielone światło po pierwszej miesiączce. Zaszłam w 6 cyklu starań. Dziś 19+6. Ale strach jest od samego początku i wiem doskonale ,że zostanie do samego końca. Ale trzymam za Was kciuki. Po każdej burzy wychodzi słońce i nasze 🌈 maluchy .
Gratuluję i trzymam kciuki☺️ Dzięki za wsparcie, staram się być dobrej myśli. Jednocześnie wiem, że będę się bała w cholerę przez całą ciążę. Myślę, że czekanie dłużej ze startem starań tego nie zmieni.
Ja co prawda nie miałam badanego zarodka i nie wiem czy była wada genetyczna,ale w lutym w 10 tygodniu dowiedziałam się,że serduszko nie bije i też przeszłam łyżeczkowanie, pierwszą miesiączkę dostałam po równo 30 dniach,od lekarza było zielone światło,ostatecznie 2 cykle były nieudane,a w 3 udało się zajść w ciążę.Obecnie jest 17 tydzień i wszystko jest dobrze,ale to co mogę Ci powiedzieć to,że strach jest ogromny i najpierw myślałam,że minie po tym okropnym 10 tygodniu,później po prenatalnych,a teraz wiem,że chyba nie zniknie nigdy.Przed każdą wizytą stres i niemal płacz.Teraz już wiem,że czekam na córeczkę,staram się uczyć cieszyć każdym dniem i nie zamartwiać dla niej,ale to pierwsze poronienie odcisnęło duży ślad na psychice.
Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty🥲 gratuluję kolejnej ciąży i życzę, by tego stresu było jak najmniej! Chociaż wiem, że sama będę cała w strachu. Tym bardziej, że jestem z natury panikarą🙈 I tym bardziej jestem zadziwiona sama sobą, że po poronieniu trzymam się w miarę ok.
 
Hej. Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty.

Za mną już 3 poronienia (6tc, 9tc i 10tc) i biochem. Nie badałam zarodków, chyba nie chciałam wiedzieć czy były chore. Natomiast przy tym ostatnim poronieniu wszystko wskazywało na chorobę (prawdopodobnie Trisiomia 13) już od samego początku, bo moja beta przez długi czas stała w miejscu. Na USG dziecko rozwijało się normalnie przez jakiś czas, a beta wesoło stała na poziomie 3500.

Jutro kończę 12 tydzień aktualnej ciąży i (odpukać) wszystko póki co wygląda bardzo dobrze. Także mam nadzieję, że tak już zostanie do końca. Ale mimo to stres jest, nadal nie mogę uwierzyć że to się może udać. Tak jak koleżanka wyżej wspominała - najpierw martwiłam się z tygodnia na tydzień czy nie poronię znowu, teraz byle do prenatalnych, później byle do połówkowych i tak w kółko. To niestety z nami już zostaje.

Trzymam za Ciebie mocno kciuki!
Dziękuję z całego serca❤️
Wiele przeszłaś, bardzo mi przykro. Nie wiem czy będę miała siłę tyle się starać, jeśli zaliczę kolejne niepowodzenia😞 Cudownie, że tym razem wszystko u Ciebie idzie w dobrym kierunku, trzymam kciuki, by tak już zostało.

Co do badań genetycznych – moja ginekolog powiedziała, że wiele kobiet robi badania właśnie po to, by się uspokoić, poznać przyczynę. Bo jeśli to wada genetyczna (trisomia, monosomia), to nic nie można było zrobić, czysty i bardzo przykry przypadek. A jednocześnie duża szansa, że w przyszłości się nie powtórzy. Ja na początku wahałam się czy robić, ale o obumarciu zarodka dowiedziałam się w piątek po południu i musiałam przeczekać weekend przed wizytą w szpitalu, co dało mi czas na przeczytanie o tym więcej i przemyślenie sprawy. Ostatecznie z mężem uznaliśmy, że zrobimy te badania. I faktycznie wynik wraz z konsultacją z genetykiem nas uspokoiły. Inaczej zachodziłabym w głowę czy coś zrobiłam nie tak, czymś zaszkodziłam dziecku itd.
 
Ogólnie nieprawidłowe kariotypy to rzadkość, a postepowanie raczej sie nie zmienia, bo to i tak loteria. Jeśli już kiedyś będziecie chcieli skłaniać się ku diagnostyce to warto wykonać badania na trombofilie, bo często występują u kobiet te mutacje MTHFR itd.
 
Dziękuję z całego serca❤️
Wiele przeszłaś, bardzo mi przykro. Nie wiem czy będę miała siłę tyle się starać, jeśli zaliczę kolejne niepowodzenia😞 Cudownie, że tym razem wszystko u Ciebie idzie w dobrym kierunku, trzymam kciuki, by tak już zostało.

Co do badań genetycznych – moja ginekolog powiedziała, że wiele kobiet robi badania właśnie po to, by się uspokoić, poznać przyczynę. Bo jeśli to wada genetyczna (trisomia, monosomia), to nic nie można było zrobić, czysty i bardzo przykry przypadek. A jednocześnie duża szansa, że w przyszłości się nie powtórzy. Ja na początku wahałam się czy robić, ale o obumarciu zarodka dowiedziałam się w piątek po południu i musiałam przeczekać weekend przed wizytą w szpitalu, co dało mi czas na przeczytanie o tym więcej i przemyślenie sprawy. Ostatecznie z mężem uznaliśmy, że zrobimy te badania. I faktycznie wynik wraz z konsultacją z genetykiem nas uspokoiły. Inaczej zachodziłabym w głowę czy coś zrobiłam nie tak, czymś zaszkodziłam dziecku itd.
U mnie też wyszła wada genetyczna (trisomia 16 pary chromosomów). Dowiedziałam się że serduszko przestało bić w 10 tc , ale patrząc z perspektywy teraźniejszej - coś było od początku nie tak , ciąża rozwijała się sporo wolniej niż powinna. Miałam łyżeczkowanie w styczniu tego roku , lekarz kazał odczekać 3 cykle ze staraniami, obecnie jestem w 17+6 tyg ciąży. Strach mi nadal towarzyszy - ale tłumaczę sobie że zrobiłam wszystko co mogłam, nic teraz za bardzo nie jest zależne ode mnie ( oczywiście dbam o dietę , ruch itd ) zrobiłam SANCO które wyszło prawidłowe , ryzyka pappy w obecnej ciąży niskie . Mimo tego strach jest ciągle ale staram sobie go minimalizować , jak słucham dziecko detektorem tętna to odrazu się uspokajam. Życzę Ci żeby teraz sie wszystko udało i dzidzia była zdrowa ❤️
 
reklama
Cześć Dziewczyny,
widzę, że nie piszecie już tak regularnie jak wcześniej, ale mimo wszystko postanowiłam dołączyć do wątku. Przeczytałam mnóstwo wiadomości tu, z różnych okresów i wiele Waszych historii, które podnoszą mnie na duchu.

Zaszłam w ciążę w maju, 28 czerwca podczas drugiej wizyty (10 tc) u mojej ginekolog dowiedziałam się, że zarodek przestał się rozwijać, nie ma akcji serca. Był to ogromny szok – starałam się nie ekscytować ciążą jakoś bardzo, ale mimo wszystko nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego :( 1 lipca miałam zabieg łyżeczkowania metodą próżniową. Wysłałam materiał do badań genetycznych. Wynik – trisomia chromosomu 14. Bardzo rzadka wada, według genetyka nie ma jednak wskazań do badania kariotypów mojego i męża – byłoby podejrzenie, że coś z nimi nie tak, gdyby w badaniu materiału wyszły dwie różne wady, w różnych parach chromosomów. Była to po prostu sytuacja losowa. Ginekolog twierdzi, że szanse na powtórkę w drugiej ciąży są na takim samym poziomie jak wcześniej (czyli niewielkie) i nie powinnam się martwić.

W środę dostałam dopiero pierwszą miesiączkę po zabiegu, czyli prawie 2 miesiące czekania. W międzyczasie wyszła mi torbiel na jajniku, dwa tygodnie po łyżeczkowaniu, prawdopodobnie pęcherzyk graffa nie pękł. Od ginekolog dostałam zielone światło, by starać się już po tej pierwszej miesiączce, byłam na wizycie dwa tygodnie temu i wszystko jest ładnie zagojone.

Oczywiście chcemy próbować, z jednej strony już bardzo chcę być znów w ciąży, mam takie poczucie straconego czasu, bycia do tyłu... Mam 35 lat. Z drugiej... okropnie się boję i wiem, że jak zobaczę dwie kreski, to będę przez kolejne miesiące umierać ze strachu. Na pewno wiecie o czym mówię.

W każdym razie, jeśli to czytacie, chciałabym zapytać czy któraś z Was miała po poronieniu potwierdzoną wadę genetyczną, a potem zaszła w ciążę i wszystko było ok?

Będę wdzięczna niezmiernie za słowa otuchy. Pozdrawiam Was ☺️
Ja nie badałam zarodków, ale u mnie ciąże obumierały na wczesnym etapie max 7-8tc, rozwijały się wolniej. Były one jedna po drugiej w odstępie roku. Druga to było wskazanie dla mojego ginekologa na zbadanie kariotypów (na nfz) i się nie mylił, bo wyszedł nieprawidłowy.
U mnie też szanse były podobne, jednak sytuacja się powtórzyła i jest to w tym przypadku loteria na którą nie mamy wpływu, nawet jeśli zrobisz to badanie, to nie wiesz czy sytuacja się nie powtórzy. Jedynie dzięki diagnozie łatwiej znieść kolejne niepowodzenia. Ja swoją diagnozę dostałam będąc w 6 czy 8 tc, więc była czarna rozpacz, bo to był ten czas gdy moje ciąże przestawały się rozwijać. Tym razem zagrała statystyka że w moim przypadku co 3 ciąża będzie zdrowa i po kolejnym roku się udało 🙂
Życzę Ci powodzenia!
 
Ostatnia edycja:
Do góry