reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

reklama
Poroniłam w 10 tc wg OM ale ciąża zatrzymała się wcześniej koło 7 tc (przestało bić serduszko). Miałam zabieg łyżeczkowani. To była moja druga ciąża ale pierwsza strata. Przyczyną poronieni była wada genetyczna. Na wizycie byłam lekko ponad 2 tygodnie po zabiegu i lekarz dał mi od razu zielone światło. Sama byłam bardzo zaskoczona. Przeważnie zalecana jest przerwa od 3 do 6 msc ale po badaniu i usg stwierdził, że nie widzi przeciwskazań także to też indywidualna sprawa. My zaczęliśmy od razu starania po zgodzie lekarza.

Trzymam mocno kciuki za szybki powrót do starań🤞🤞🤞
Ja też zabieg w 10tyg, a zatrzymał się rozwój na 7-8tyg.A pamiętasz jakie miałaś endometrium na tej wizycie? Może gdzieś w badaniu usg masz wpisane?
Po pierwszej stracie nie robiłam badań bo poronilam samoistnie w domu. Teraz zlecilam badania genetyczne kosmówki i czekam na wyniki. Bije się z myślami czy czekać czy starać się po pierwszej @. Wiem ze nikt nie da mi gwarancji ani w pierwszym ani w drugim przypadku ze następna ciąża będzie prawidłowa. Ale tak bardzo chce mieć dzidziusia !

Bibi trzymaj się! Jeszcze słońce nam zaświeci ☺
Hej, jeszcze niedawno też się biłam z myślami czy starać się odrazu, czy co robić. Baaardzo chciałam odrazu, ale starałam się wypunktować za i przeciw. Lekarz powiedział żeby poczekać do drugiej @. Rok temu kazał 3mc czekać. Wtedy posłuchałam i żałowałam. Teraz 2tyg temu stwierdziłam że poczekam do pierwszej @ dla bezpieczeństwa. Jednak pierwsze zbliżenie było tylko z zabezpieczeniem, później poszliśmy na żywioł bo stwierdziłam że ostatnio 9mcy się nie udawało, to teraz też na pewno nie, a już chyba raczej jestem po owu. Stwierdziłam że będzie co ma być, zwłaszcza że inna lekarka która zajmuje się niepłodnością parę dni po zabiegu powiedziała że nie widzi przeciwskazań żeby się starać już odrazu, chciała tylko żebym poczekała na wyniki wymazów. Zaufałam jej i oboje lekarze mówią że nie ma badań na ten temat, ktoś se kiedyś tak wymyślił, a teraz się od tego powoli odchodzi. Zabieg przypomina scrapping który ma ułatwić zagnieżdżenie, tego się trzymam :)
 
Ja też zabieg w 10tyg, a zatrzymał się rozwój na 7-8tyg.A pamiętasz jakie miałaś endometrium na tej wizycie? Może gdzieś w badaniu usg masz wpisane?

Hej, jeszcze niedawno też się biłam z myślami czy starać się odrazu, czy co robić. Baaardzo chciałam odrazu, ale starałam się wypunktować za i przeciw. Lekarz powiedział żeby poczekać do drugiej @. Rok temu kazał 3mc czekać. Wtedy posłuchałam i żałowałam. Teraz 2tyg temu stwierdziłam że poczekam do pierwszej @ dla bezpieczeństwa. Jednak pierwsze zbliżenie było tylko z zabezpieczeniem, później poszliśmy na żywioł bo stwierdziłam że ostatnio 9mcy się nie udawało, to teraz też na pewno nie, a już chyba raczej jestem po owu. Stwierdziłam że będzie co ma być, zwłaszcza że inna lekarka która zajmuje się niepłodnością parę dni po zabiegu powiedziała że nie widzi przeciwskazań żeby się starać już odrazu, chciała tylko żebym poczekała na wyniki wymazów. Zaufałam jej i oboje lekarze mówią że nie ma badań na ten temat, ktoś se kiedyś tak wymyślił, a teraz się od tego powoli odchodzi. Zabieg przypomina scrapping który ma ułatwić zagnieżdżenie, tego się trzymam :)
Mój lekarz niestety nie daje kart z wizyty. Na wizycie, o dziwo! bo chodzę do niego od 2017 r., skomentował pierwszy raz moje endometrium, że „szału nie ma” ale mamy działać. Żadnych jednostek niestety nie podał a ja w tym amoku nie dopytała, czego po powrocie do domu bardzo żałowałam.
Powiedział do mnie, że „gdyby nie udało się teraz zajść” to mam przyjść na monitoring w następnym cyklu, także endometrium musiło być takie, które daje szanse na rozwój ciąży bo wydaje mi się, że na tak doświadczonego lekarza takiego komentarza by nie dał.
Jedna informacja a ile ucięłaby domysłów.
 
Mój lekarz niestety nie daje kart z wizyty. Na wizycie, o dziwo! bo chodzę do niego od 2017 r., skomentował pierwszy raz moje endometrium, że „szału nie ma” ale mamy działać. Żadnych jednostek niestety nie podał a ja w tym amoku nie dopytała, czego po powrocie do domu bardzo żałowałam.
Powiedział do mnie, że „gdyby nie udało się teraz zajść” to mam przyjść na monitoring w następnym cyklu, także endometrium musiło być takie, które daje szanse na rozwój ciąży bo wydaje mi się, że na tak doświadczonego lekarza takiego komentarza by nie dał.
Jedna informacja a ile ucięłaby domysłów.
No ja wiedziałam że po 2tyg miałam bardzo cienkie endometrium, dlatego pytałam jak było u ciebie że dał zielone światło odrazu. Też tak myślę że jakby nadal było za cienkie to by się żadna ciąża nie zadomowiła. Ale skoro po iluś tygodniach pojawia się miesiączka, no to musi być odpowiednia grubość żeby miało co się złuszczać. U mnie wizyta była 2,5tyg temu a przez ten czas może nawet sporo to endo urosnąć. Ale oczywiście nawet nie zakładam że by się coś miało udać, po prostu nas poniosło, a ja przy tym nie mam strachu że się uda czy nie uda :) Więc po prostu już odpuszczamy zabezpieczenia.
 
@Pszczolka38 bardzo mi przykro 😢 trzymam kciuki, żeby udało się już po zabiegu. Myśle ze wówczas sama będziesz spokojniejsza. Przytulam ❤️

@marsi89 gratulacje Kochana! 😍

@MamaR poroniłam 3 miesiące temu. Naturalnie. W 11 tygodniu, rozwój zatrzymany w 8tc. Zielone światło dostałam po pierwszej @. Z tego co zauwazylam tu na wątku to większość dziewczyn może zaczynać właśnie po pierwszej @. Moja kolezanka pare lat temu była w podobnej sytuacji jak Twoja. Lekarz zalecił by odczekać 3 mce, ale ona nie posłuchała i starali się po pierwszej @ - zaskoczyło od razu i maja zdrowa córeczkę.
Fajnie ze jesteś gotowa tak szybko 😊 zazdroszczę nawet! 😊 powodzenia

@sadness35 😢 lepiej skontroluj sytuacje. Trzymam kciuki żeby wszystko było okey ❤️

3 miesiące temu byłam mega wykończona. Zdecydowanie poronienie było najdramatyczniejszym doświadczeniem w moim życiu… może nie tyle psychicznie, ale fizycznie położyło mnie na łopatki bardziej nawet niz moja pierworodna. ALE po tych 3 miesiącach sama jestem zaskoczona, tym, ze potrafię spojrzeć juz w przyszłość 😊 ja jak i moj M., który zapierał się, ze wiecej dzieci nie, ze wystarczy mu zdecydowanie to co mamy 😌 jednak wiecie, ze w naszym sercu jest jeszcze jedna przeogromna strata… licze jednak na to, ze czas zaklei i te rany 💔 kiedy? Nie wiem. Żałoba to bardzo skomplikowany proces. Raz jest z górki, raz pod górkę…
Cieszę się baaardzo ze Wam się udaje! Trzymam za Was kciuki. Za Wasze nudne 9 miesięcy, a później ZDROWE i szczęśliwe rodzicielstwo 🥰 podziwiam Was za ta przeogromna wiarę i Wasza niezłomna motywacje do działania 😊 jesteście super dzielne i silne babki! Dziękuje Wam 😘 bo gdyby nie Wy to ciężko byłoby mi dzisiaj dostrzec ta przyszłość 😌
 
Hej dziewczyny, przyjmiecie? 🥺
Wczoraj przyjęłam metotreksat wiec jeszcze długo starać się nie będę ale jeśli są tu jakieś dziewczyny po CP i doradza jakie badania warto wykonać po CP, co sprawdzić, jak uniknąć powtórki itp to będę wdzięczna za każdą radę. I jeszcze jak nie zwariować przez te 6 miesięcy czekania?

CP wykryta dość wcześnie - podejrzenie przy becie 630 a potwierdzenie po 2 dniach przy becie 1200. Metotreksat 100ml w jednej dawce. Kontrolę mam teraz mieć w środę I potem w sobotę. Fizycznie czuje się dobrze. Psychicznie - fatalnie, mimo ze wiem że nie było innej opcji... 🥺
Wydaje mi się, niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę że cp to loteria i nie ma żadnych badań które mogłyby wyjaśnić dlaczego tak się stało ani które mogłyby powiedzieć jak wyeliminować ryzyko kolejnej cp.
 
No ja wiedziałam że po 2tyg miałam bardzo cienkie endometrium, dlatego pytałam jak było u ciebie że dał zielone światło odrazu. Też tak myślę że jakby nadal było za cienkie to by się żadna ciąża nie zadomowiła. Ale skoro po iluś tygodniach pojawia się miesiączka, no to musi być odpowiednia grubość żeby miało co się złuszczać. U mnie wizyta była 2,5tyg temu a przez ten czas może nawet sporo to endo urosnąć. Ale oczywiście nawet nie zakładam że by się coś miało udać, po prostu nas poniosło, a ja przy tym nie mam strachu że się uda czy nie uda :) Więc po prostu już odpuszczamy zabezpieczenia.
Racjonalnie patrząc na sytuacje także nie mam złudzeń, że nam się uda. Człowiek jest świadomy, że była ingerencja i organizm musi osiągnąć swoją równowagę ale… ale właśnie w sercu gdzieś się tli, że skoro lekarz powiedział, to może w naszym przypadku zdarzy się mału cud.
Na domiar złego tydzień po prawdopodobnej owulacji mam bóle podbrzusza i różowy śluz. I głowa znowu szaleje… mam długie cykle więc na pierwsza @ nastawiałam się w dużo późniejszym terminie, chyba że plamienia mają hormonalne podłoże? Nawet nie chcę dopuszczać do myśli, że plamienia to może akurat to 🤯
Aha i jeszcze jedno - co do zbliżenia to najbardziej się bałam, żeby nie było infekcji, jakiegoś stanu zapalnego ale skoro lekarz powiedział, że jest ok i na dodatek mamy wracać do starań to hulaj dusza 😉
 
Ostatnia edycja:
reklama
Cześć dziewczyny mogę dołączyć? Byłam mamą listopadową, poroniłam 29.03 w 8tc. Byłam w ogromnym szoku. Wizyta USG w 5+5 i wszystko się zgadza, wielkość pęcherzyka, wielkość zarodka w nim, nawet zalążek serduszka migotał. Przyrost Bety 160% Podczas padania okazało się, że mam krwiaka ale lekarz powiedział, że mam się nim nie martwić, bo nie zagraża ciąży, dał mi na wszelki wypadek luteinę na noc żeby wspomóc i kazał się nie wystraszyć krwawienia, bo krwiak miał się opróżnić. Kontrola za 2tyg i nie doczekałam.. 28.03 zaczęły się plamienia ale nie byłam zmartwiona, bo przecież lekarz mówił, że tak będzie.. 29.03 już nie wstawałam z łóżka, bo nie dość że krwawienie coraz większe to jeszcze bolały mnie plecy, nerki, jajniki, normalnie jakbym miała dostać miesiączki.. zaczęłam się już martwić ale koło godziny 15.00 ustało i zaczęłam przysypiać, wtedy poczułam w macicy pyknięcie i zaczął się krwotok, pobiegłam do łazienki, chlupało wszystko do toalety, a ja siedziałam i płakałam, że napewno już po wszystkim. Mąż mnie pocieszał, że krwiak był duży, że może się okleił i wyszedł cały na raz i napewno będzie dobrze. Wieczorem dostałam skurczy ale nie dałam rady pojechać do szpitala, wiedziałam że już nie nie zrobią. Nie brałam tabletek tylko usnęłam jakoś na siłę. 30.03 pojechaliśmy do szpitala do lekarza który nie prowadził, mąż w aucie mówił żebym nie martwiła i że będzie dobrze, ja już w to nie wierzyłam. Po badaniu okazało się, że zarodka już nie ma, pęcherzyk mniejszy niż na ostatniej wizycie i że zaczęłam się już sama oczyszczać więc nie będzie robił łyżeczkowania, bo o wiele lepiej jak poradzę sobie z tym sama. Ja w szoku, chciałam jak najszybciej wyjść i jechać do domu. Całą drogę myślałam, że jak to możliwe skoro wszystko było jak trzeba.. to była moja 3ciąża, mam już dwóch zdrowych synków i ciąże też bezproblemowe. Było mi strasznie przykro, nałykałam się już leków przeciwbólowych i poszłam spać nie wiedząc, że prawdziwy koszmar dopiero się zacznie. Potem było tylko gorzej, myślałam że większość rzeczy wyleciało już ze mnie we wtorek ale byłam w błędzie. Reszta nawet nie chciała wylecieć, blokowała się i musiałam wszystko sama wyciągać. Nikt mi nie powiedział, co mnie czeka, a nie było już odwrotu. Mąż wpadał do łazienki, bo za każdym razem wyłam bez pamięci, zbierał wszystko żebym nie musiała patrzeć. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.. w piątek wyciągnęłam pęcherz płodowy, wczoraj rano łożysko.. mam nadzieję, że to już koniec, bo więcej naprawdę nie zniosę. We wtorek idę na USG sprawdzić czy już wszytko.. lekarz już ostatnio mówił coś kiedy starania, ale nie słuchałam bo na tą chwilę nawet nie myślę. Poprostu już się boję, bo drugi raz bym tego nie zniosła. Zastanawiam się cały czas czy wszystkie kobiety muszą przechodzić przez takie piekło kiedy robią same w domu? Czy któraś z Was też musiała wszystko z siebie wyjmować? Mi się to w głowie nie mieści, bo są dziewczyny bo kilku stratach i jakby miały za każdym razem przechodzić przez takie sceny dosłownie jak z horroru to by przecież psycholog już nie pomógł.. ja się muszę trzymać dla dzieci, ale gdyby nie mąż to nie wiem co ja bym sama zrobiła w takiej sytuacji..
Tak mi przykro 🥺 to okropne przeżycie. I mimo, ze sama tego doświadczyłam i tak nie wiem co napisać, jak pocieszyć… super ze masz takie oparcie w mężu. To bardzo istotne w takich sytuacjach. Ja nie musiałam sama wyciągać… ze mnie poprostu samo wszystko wylatywało, tak bardzo i w takich ilościach ze aż mdlałam. Później bałam się panicznie wstawać bo myślałam, ze wylecą ze mnie wszystkie wnętrzności. Tez był ze mną moj mąż. Tez musiał sprzątać po mnie. Dziękuje Bogu tylko, ze chwyciło mnie w nocy, gdzie moje dzieci (także z bezproblemowych ciaz) spały, bo gdyby on już był w pracy a ja sama z nimi w domu to… nawet nie chce sobie tego wyobrażać. Ja trafiłam do szpitala. Oprócz tego, ze miałam opiekę pielegniarki, żadnej innej pomocy nie otrzymałam… byłam zakwalifikowana do zabiegu, ale czekałam na anestezjologa 4h. Po tym czasie jak już szykowano mnie do niego zemdlałam któryś już raz. Anestezjolog stwierdziła ze mnie nie znieczuli ponieważ jestem za słaba, a pielegniarki uznały, ze doszło do poronienia zupełnego ponieważ bardzo dużo przy tym omdleniu wyleciało… miały racje. Sytuacja zaczela się normować. Mi nie dano wyboru. Tak jak Tobie. Lekarz uznał, ze skoro urodziłam naturalnie 2 dzieci, to poradzę sobie z naturalnym poronieniem… uwazam to za bardzo niebezpieczne. Drugi raz już na to nie pozwolę. Nie wspomnę już o samym ryzyku sepsy… ale ja mogłam się wykrwawić. Zreszta ratownicy i pielegniarki oraz lekarze w szpitalu byli oburzeni tym, ze kazano mi próbować ronić w domu…

Na pocieszenie. Ja i moj mąż po tym co stało się na początku tego roku, nie wyobrażaliśmy sobie kolejnych starań. Mąż w ogóle przeżył bardzo to co widział choć nie chciał tego zbytnio okazac, chciał mi dać poczucie bezpieczeństwa i udawał ze go to nie przerasta. Później sam przyznał się ze bardzo obawiał się o moje zdrowie. Z twardziela przez pewien czas zmienił się w mężczyznę wyznającego wszystkie swoje najmilsze uczucia co do mnie. Mówiąc o nich nie tylko mi ale również i swoim braciom, bratowym i rodzicom. Wczoraj minely 3 miesiące. I w poście wyżej pisałam, ze już po tych 3 miesiącach inaczej trochę na to patrzymy. Mąż juz nie mówi ze więcej dzieci nie. Sam zaznacza ze kiedyś być moze znowu się odważymy 😌 czas leczy rany. Niestety niepokój ze znowu zdarzy się to co się zdarzyło mysle, ze zawsze juz będzie nam towarzyszył… juz nie będzie spokojnej, błogiej ciąży… życzę dużo zdrówka 😘
 
Do góry