Dla tych którzy nie śledzą moich wpisów.
Stracilam ciążę 8 listopada, zaszlam w ciążę w 1 cyklu , nie miałam miesiączki, ostatnim krwawieniem było krwawienie poronne.
Mialam trochę przebojów, mnóstwo stresu. Na usg, 2 tyg temu było tylko ciałko żółte i pęcherzyk ciążowy.... więc poziom stresu był ogromny. Na wizytę szłam z duszą na ramieniu.
Kilka dni temu pojawiły się brazowawe , podbarwiony upławy, więc prawie zawał, myśl że to podatek końca ( pisalam tu o tym też)
Dziś byłam u ginekologa. I.....
Dziudziolek ma się świetnie! Serduszko bije jak dzwon! Małe mierzy dokładnie tak jak wyliczyłam, na 8 tyg ( mierzy 8tyg, +1 dzień) wszystko wygląda jak trzeba.
Na ostatnim usg było ciężko żółte tylko a 2 tyg później dziszia jest 3 razy taka duża jak to ciałko.
Pan doktor stwierdził, "toć to już kawał dziecia jest "
Dziś jest dobry dzień! Zdjęto mi ogromny ciężar z ramion.
Dziś, pomimo, że od 4 tyg cierpię nad toaletą i praktycznie nie jem, poczułam że jestem w ciąży. Dopiero dziś, przedarła się nić radości, na którą wczesniej bałam się sobie pozwolić.