@marsi89
Myślę że to co mówi twój mąż ma sens. To była trudna ciąża.
Myślenie racjonalne akurat mi uratowało głowę. Moj mąż tez do takich osób należy. Pamiętam jak mi powiedział: proszę nie placz cały czas bo ja tego nie wytrzymam. Cierpieliśmy oboje, a trudno patrzeć jeszcze na cierpienie drugiej osoby. Pomógł mi się wziąć w garść. Urodziłam dziecko z tak rzadką chorobą, jedną na setki tysięcy. Ale my byliśmy akurat tą jedynką... ktoś nią zawsze jest, inaczej nie byłoby statystyki. Nie warto myśleć, że to za karę. Dziecko było niewinne, bezbronne...
W życiu złe rzeczy nie są za karę, a dobre nie są za zasługi. Nie pytaj: co ja takiego zrobiłam? Bo tylko siebie wpędzasz w nieuzasadnione poczucie winy, w smutek, w poczucie niesprawiedliwosci. Wypadki, straty, choroby są przypadkami losowymi, nie mają nic wspólnego ze sprawiedliwością. Życie nie jest sprawiedliwe.
W sprawie badań sama zdecyduj. Jeśli da Ci to spokój, to czemu nie.
Przez miesiąc od poronienia byłam trochę otępiała. Trochę musiałam na nowo znaleźć sens życia. Szybko chciałam znów być w ciąży. Jak będzie u Ciebie zobaczysz. Może pojawią się też inne cele do zrealizowania. Ściskam mocno, kieruję masę ciepłych i dobrych myśli do Ciebie. Wiem, że cierpisz i to szybko nie zniknie. Wiem też, że dasz radę. Korzystaj z pomocy: męża, przyjaciółki, psychologa czy forum. Trzymaj się, obyś szybko była w domu