To jest najgorsze, że w takich chwilach najbliżsi nie mogą być z nami. Ja poroniłam w lutym w 18 tyg. Przez wyrostek robaczkowy.
Ja długo chodziłam zła na męża bo wydawało mi się że jest obojętny na to wszystko, dziewczyny tu na forum uświadomiły mnie w jak wielkim błędzie jestem. Porozmawialiśmy i okazało się że on to przeżywał na swój sposób, tesciu niedawno powiedział mi że ponoć bardzo płakał, gdy dowiedział się co się stało. Tylko my zaraz wiedzielismy że chcemy zaś się starać, mąż nie mógł doczekać się kiedy dostaniemy zielone światło. Córka też bardzo przeżyła to że jednak siostry mieć nie będzie.
Ale powiem ci że czas leczy rany, słońce wychodzi. Dziś jestem w ciąży bliźniaczej(9tydzien). Jestem przerażona bo ciąża bliźniacza to ciąża podwyższonego ryzyka, ale czuję że będzie dobrze i tak miało być, straciłam jedno a Bóg oddał mi dwoje.
Jeszcze comdo.twojej intuicji...ja też w ciąży która poroniłam od.piczatlu miałam jakieś złe przeczucia. Cały czas płakałam i stało się. Zaczynam myśleć że my sami po prostu przyciągamy te złe rzeczy myślami.
Wracając jeszcze do męża, nie popełnij tego błędu co ja. Dużo rozmawiajcie, nie uciekajcie od tematu, od siebie. I wierzę że dla was też wyjdzie słońce