reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Dlatego właśnie ja nie wróciłam jeszcze do pracy, jestem po skróconym urlopie macierzyńskim i teraz jeszcze na zwolnieniu od psychiatry. Nie czuję się na siłach.. poza tym wiem,że wszyscy wiedzieli o ciąży,gratulowali mi jak jeszcze pracowałam, później nawet miałam nieprzyjemności,że jestem w ciąży i idę na L4 a dopiero zmieniłam dział [emoji52] Nie wiem jak mam teraz tam wrócić jak gdyby nigdy nic i normalnie funkcjonować.. Planuję wrócić we wrześniu,ale boję się tego powrotu. Myślę,że będzie niezręcznie przez tydzień a później wszyscy przywykną do tego,że wróciłam i pracuję jak dawniej. Dla mnie to jednak trudna sytuacja.
Kochana, ja czułam już od dawna, że potrzebuję zmiany miejsca pracy. Jeszcze przed zajściem w ciąże. I tak cud, że udało się zajść. Oboje z narzeczonym mamy raczej wykańczającą nerwówkę w pracy. Wszystko skierowało się nie na te tory, co powinno. Narzeczony od razu po swoich studiach został rzucony na głęboką wodę, jako osoba kierująca zespołem, ja nigdy żadnej pracy się nie bałam i nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Też rzucona na głęboką wodę. Ale pracowaliśmy na to, chociaż moim życiowym celem od zawsze było założenie rodziny. Od zawsze też miałam problemy natury kobiecej, ale która kobieta w tych czasach ich nie ma. Moim zdaniem ciąży nie donosiłam również przez obciążoną psychikę. Wcześniej staraliśmy się o dziecko rok. Ponieważ lekarze byli sceptycznie nastawieni z uwagi na to, że dopiero co udało mi się uregulować cykl. Później zluzowaliśmy i stwierdziliśmy "co ma być, to będzie". No i oczywiście, jak to w życiu bywa, ciąża w najmniej oczekiwanym momencie, chociaż bardzo upragniona. Akurat w najmniej oczekiwanym momencie życiowym zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Ale cieszyliśmy się. Choć to była wielka nerwówka od samego początku. I uważam, że to również przyczyniło się do poronienia. Nerwy z pracy, nerwy w życiu osobistym i nerwy z uwagi na to, że ciąża od początku zagrożona i leżąca. Mimo tego, że lekarz prowadzący powiedział: mi te Pani objawy, to na Covid by pasowały. Może sobie Pani zrobić test, ale to i tak nic nie da. Bo i tak nie ma na to leku. Hmm, świetnie :) Dziś właśnie zapisuję się na pierwszą dawkę szczepionki. Cholera wie, co mogło się do tego przyczynić. W ciąży nie zamierzałam się szczepić, a i lekarz prowadzący kategorycznie zabronił. Jak to ujął: Takie rzeczy nie pod moją pieczą. Po ciąży może się Pani zaszczepić. Ale co lekarz, to inna opinia.
Dziś wiem, że muszę sobie wszystko poukładać od nowa. Muszę odnaleźć w sobie siłę do budowania tego, co tak na prawdę chciałabym osiągnąć. Przede wszystkim, muszę odnaleźć swój spokój. I walczyć dalej. Wiecie co jest w tym wszystkim najlepszym lekarstwem? Takie właśnie forum. Gdzie Kobieta-Kobiecie wsparciem.
 
reklama
Wiadomości o ciąży szybko się rozchodzą a o poronieniu już nie. Potem jacyś ludzie składają gratulację i trzeba powiedzieć że już się nie jest w ciąży. Strasznie przykre...
Dokładnie. Mnie się spytała ostatnio sąsiadka gdzie mam dziecko, mówię jej że w przedszkolu a ona: ale to drugie. Było mi bardzo przykro. Okazało się że mąż się kiedyś wygadal jak był po kilku piwkach. Dobrze że teraz nie pije🤣 obecnie wie tylko on, moja przyjaciółka i mama. I nikt więcej się nie dowie póki nie zobaczy brzucha dużego. Pracować mam zamiar tak długo jak pozwoli mi zdrowie bo mam pracę tylko 3 razy w tygodniu i to bardzo lajtowa więc szefa też o tym informować nie mam zamiaru.
Dlatego właśnie ja nie wróciłam jeszcze do pracy, jestem po skróconym urlopie macierzyńskim i teraz jeszcze na zwolnieniu od psychiatry. Nie czuję się na siłach.. poza tym wiem,że wszyscy wiedzieli o ciąży,gratulowali mi jak jeszcze pracowałam, później nawet miałam nieprzyjemności,że jestem w ciąży i idę na L4 a dopiero zmieniłam dział [emoji52] Nie wiem jak mam teraz tam wrócić jak gdyby nigdy nic i normalnie funkcjonować.. Planuję wrócić we wrześniu,ale boję się tego powrotu. Myślę,że będzie niezręcznie przez tydzień a później wszyscy przywykną do tego,że wróciłam i pracuję jak dawniej. Dla mnie to jednak trudna sytuacja.
Kochana najgorszy jest pierwszy dzień. Potem będzie już lepiej. Większość ludzi też pewni będzie starało się stworzyć taką atmosferę żebyś czuła się dobrze. Musisz stawić temu czoła o dasz radę.
W ramach updatu: faktycznie mam pęcherzyk 22mm na jednym jajniku, drugi też wygląda ok, nie miałam jeszcze okresu, ale ginekolożka kazała się starać w tym cyklu, bo wszystko wygląda ok, a do tego znamy datę owulacji, więc nie będzie problemu z datowaniem. Wiem, ze ta kwestia interesuje sporo osób i mało kto dostaje zielone światło przed pierwszym @, ale jak widać lekarze nie mają z tym problemu, jeśli wszystko wygląda ok.
Uuu no to owulacja tuż tuż, działajcie Kochana. Trzymam kciuki
 
U mnie powrót do pracy tez byl bardzo ciężki. U mnie wszyscy wiedzieli o ciazy, bo bylam juz w 25 tygodniu. Skorzystałam z 2 miesięcy skróconego urlopu macierzyńskiego. Pod jego koniec bardzo poważnie rozważałam zwolnienie od psychiatry, ale trochę się balam tego, że po zwolnieniu bede miala dokladnie ten sam problem z powrotem i zdecydowałam się wrócić. Nie było to łatwe, ale faktyxznie pierwszy dzień jest najgorszym później juz jakos to idzie do przodu. Ja ogolnie miałam największy problem z tym, żeby zrobic cos pierwszy raz- pierwsze wyjście do pracy, spotkanie z koleżankami itp. Teraz z perspektywy czasu wiem, że ten powrót byl dla mnie dobry bo pomógł mi jakoś zająć głowę.
Mysle ze trzeba sobie dać wybór i przestrzeń na to, co wydaje nam się najlepsze w danej chwili. Jednej bardziej pomoze praca, a drugiej dłuższy odpoczynek w domu. Ja miałam w głowie to, że wiem ze nie mogę się od razu znowu starać o ciaze :( gdybym mogła, to może bym rozważała dłuższe l4.
 
Tak, te wszystkie "pierwsze razy" są najgorsze.. Ja wiem,że potrzebowałam tego dłuższego czasu na przepracowanie tematu i pogodzenie się z sytuacją. Też byłam już na półmetku ciąży. Czuje,że te 3 miesiące były w sam raz i jestem już powoli gotowa,żeby wrócić do pracy i zająć się wreszcie czymś konkretnym. Tyle dobrego z tego wolnego,że mogłam zająć się synkiem,który akurat ostatnio ciągle przynosił jakieś choroby z przedszkola więc byłam spokojna o to,że mogę się nim zająć.
 
U mnie powrót do pracy też był ciężki, moja ginekolog nalegała, żeby w pracy powiedzieć, bo pracodawca nie może mi dawać nadgodzin i musi dostosować stanowisko pracy do ciężarnej. Powiedziałam i niestety kilka dni później poroniłam.
Ale poprosiłam szefa, żeby nikomu nie mówił do prenatalnych (które wyszły dobrze) i potem już możemy wszystkim powiedzieć. Niestety zanim mu powiedziałam, że prenatalne wyszły dobrze to trafiłam z krwawieniem do szpitala i ciąży nie udało się uratować.
Szef dotrzymał słowa i nikomu nie powiedział (tylko kadrom, ale nasze kadry są 200 km od naszej siedziby).
Jak wróciłam do pracy to powiedziałam mu że nie jestem już w ciąży. Nigdy więcej nie poruszył tematu.
Ten pierwszy dzień jest najgorszy. Potem jest lepiej, ale cały czas są myśli, że jednak siedziałabym w domu i patrzyła na rosnący brzuch, a niestety jestem w pracy [emoji2370]
Od tamtego czasu minęły już 2 lata, a ja nadal siedzę w pracy [emoji17] lubię swoją pracę, ale chciałabym być po prostu w innym miejscu mojego życia. [emoji2370]
 
U mnie powrót do pracy też był ciężki, moja ginekolog nalegała, żeby w pracy powiedzieć, bo pracodawca nie może mi dawać nadgodzin i musi dostosować stanowisko pracy do ciężarnej. Powiedziałam i niestety kilka dni później poroniłam.
Ale poprosiłam szefa, żeby nikomu nie mówił do prenatalnych (które wyszły dobrze) i potem już możemy wszystkim powiedzieć. Niestety zanim mu powiedziałam, że prenatalne wyszły dobrze to trafiłam z krwawieniem do szpitala i ciąży nie udało się uratować.
Szef dotrzymał słowa i nikomu nie powiedział (tylko kadrom, ale nasze kadry są 200 km od naszej siedziby).
Jak wróciłam do pracy to powiedziałam mu że nie jestem już w ciąży. Nigdy więcej nie poruszył tematu.
Ten pierwszy dzień jest najgorszy. Potem jest lepiej, ale cały czas są myśli, że jednak siedziałabym w domu i patrzyła na rosnący brzuch, a niestety jestem w pracy [emoji2370]
Od tamtego czasu minęły już 2 lata, a ja nadal siedzę w pracy [emoji17] lubię swoją pracę, ale chciałabym być po prostu w innym miejscu mojego życia. [emoji2370]
Dokladnie rozumiem o czym piszesz... tez lubie swoją pracę, od powrotu minęło już ponad 3 miesiące, ale ja po prostu chciałabym być w innym miejscu w moim życiu :(
Twój szef bardzo dobrze się zachowal- czasami mam wrażenie że mężczyźni bardziej potrafią trzymać język za zębami i wywiązują się z obietnic, a kobiety lubią rozsiewać informacje.
Ja mam nadzieję że uda mi się jeszcze być w ciazy, ale na sama myśl że jakoś to trzeba będzie w pracy rozwiązać, to już mi gorzej... z jednej strony najchętniej bym nie mowila nikomu do samego końca ale tak się po prostu nie da...
 
O matko, to faktycznie miałyście przygody :/
Ja nie powiem, moja firma jest najlepsza na świecie, uwielbiam swoją pracę i nie zamieniła bym jej na żadna inną. Współpracownicy, kadry, sam przełożony są super, kobieta nie jest traktowana na zasadzie "na pewno zaraz zajdzie", wręcz przeciwnie. Koleżanki w ciąży raz, że mają wsparcie, dwa, robimy zrzutki na prezenty dla maluchów, trzy- mają gdzie wrócić po porodzie i urlopie..
A jak już jestem przy swojej pracy- udało mi się załatwić szybciej urlop, i zamierzamy z mężem poodpoczywac, podrinkowac trochę. Gorzej, jak się okaże, że zaszliśmy xD
Bo wtedy z drinków nici xD
 
Bardzo Wam dziewczyny współczuję przejść w pracy. Ja oprócz najbliższej rodziny i forum nikomu nie powiedziałam. W pracy nikt nie wiedział ani o ciąży ani o poronieniu, więc oszczędzilo mi to tłumaczeń. Wzięłam dwa dni L4 zwykłego od rodzinnego i wróciłam potem, chociaż było ciężko...
Tak sobie myślę, że tyle trzeba przejść. Nie dość, że trzeba przeżyć poronienie, to jeszcze ta cała otoczka, powrót do pracy, do rzeczywistości i tłumaczenia wszystkim, ktorzy wiedzieli... [emoji17]
 
Wiecie co, ale postawcie się z drugiej strony. Dowiedziałybyscie się w pracy że koleżanka jest w ciąży. Nie wiem jak Wy, ale ja bym pogratulowała. Ale gdybym wiedziala od innych że poroniła pewnie spytałabym: Bardzo mi przykro, jak się czujesz?. Bo jakoś zachować się trzeba. Mamy udawać, że nic się nie stało? Przecież jeśli koleżance umiera ktoś bliski to złożenie choćby oficjalnych kondolencji jest normalne.

Osobiście uważam, że ludzie nie chcą źle. Kiedy mnie pytano, jak się czuje moje dziecko, i czy urodziłam chłopca czy dziewczynkę, a ja musiałam odpowiedzieć że dziecko umarło, to wszyscy nie wiedzieliśmy jak się potem wobec siebie zachować (urodziłam w 39tc, długo pracowałam z widocznym brzuchem) Taka osoba mnie wtedy przepraszała, ale szczerze za co? Przecież mówimy takie rzeczy z grzeczności, z sympatii. A współczucie w takich przypadkach jest szczere.
Przez takie unikanie tematu poronienie w naszym kraju jest tabu. Niepełnosprawność czy inna choroba dziecka to samo. A już śmierć noworodka jest dla społeczeństwa szokiem.
Gdy mnie pytano jak się czuję, mówiłam że mam lepsze i gorsze dni. W pracy bardzo często wiedzą szybciej niż rodzina, to wynika często z naszych obowiązków zawodowych.
Oczywiście nie mówię, że trzeba wszystkim od razu ogłaszać że jest się w ciąży. Ale z drugiej strony nie ma "bezpiecznego" momentu kiedy to zrobić.
 
reklama
Dokladnie rozumiem o czym piszesz... tez lubie swoją pracę, od powrotu minęło już ponad 3 miesiące, ale ja po prostu chciałabym być w innym miejscu w moim życiu :(
Twój szef bardzo dobrze się zachowal- czasami mam wrażenie że mężczyźni bardziej potrafią trzymać język za zębami i wywiązują się z obietnic, a kobiety lubią rozsiewać informacje.
Ja mam nadzieję że uda mi się jeszcze być w ciazy, ale na sama myśl że jakoś to trzeba będzie w pracy rozwiązać, to już mi gorzej... z jednej strony najchętniej bym nie mowila nikomu do samego końca ale tak się po prostu nie da...

Ja nie będę mówić, chyba, że mnie wprost zapytają czy ten duży brzuch to dziecko czy żarcie [emoji3]

Wiecie co, ale postawcie się z drugiej strony. Dowiedziałybyscie się w pracy że koleżanka jest w ciąży. Nie wiem jak Wy, ale ja bym pogratulowała. Ale gdybym wiedziala od innych że poroniła pewnie spytałabym: Bardzo mi przykro, jak się czujesz?. Bo jakoś zachować się trzeba. Mamy udawać, że nic się nie stało? Przecież jeśli koleżance umiera ktoś bliski to złożenie choćby oficjalnych kondolencji jest normalne.

Osobiście uważam, że ludzie nie chcą źle. Kiedy mnie pytano, jak się czuje moje dziecko, i czy urodziłam chłopca czy dziewczynkę, a ja musiałam odpowiedzieć że dziecko umarło, to wszyscy nie wiedzieliśmy jak się potem wobec siebie zachować (urodziłam w 39tc, długo pracowałam z widocznym brzuchem) Taka osoba mnie wtedy przepraszała, ale szczerze za co? Przecież mówimy takie rzeczy z grzeczności, z sympatii. A współczucie w takich przypadkach jest szczere.
Przez takie unikanie tematu poronienie w naszym kraju jest tabu. Niepełnosprawność czy inna choroba dziecka to samo. A już śmierć noworodka jest dla społeczeństwa szokiem.
Gdy mnie pytano jak się czuję, mówiłam że mam lepsze i gorsze dni. W pracy bardzo często wiedzą szybciej niż rodzina, to wynika często z naszych obowiązków zawodowych.
Oczywiście nie mówię, że trzeba wszystkim od razu ogłaszać że jest się w ciąży. Ale z drugiej strony nie ma "bezpiecznego" momentu kiedy to zrobić.

Masz rację. Ja od razu powiedziałam że nie chce o tym rozmawiać i tyle. I naprawdę spoko. I nie przeszkadzałoby mi, gdyby ktoś powiedział przykro mi, ba nawet byłoby mi milo i lżej na sercu.
Ale ludzie, którzy o moim poronieniu wiedzieli mówili najczęściej: zrobisz sobie drugie [emoji2370] tak jakby to była zabawka w sklepie, ah wybierzesz se drugą, nie ma co płakać [emoji2370]
Czekam pod drzwiami sklepu już 2 lata ale kuwa nie otwierają [emoji28]
 
Ostatnia edycja:
Do góry