Czytam sobie dzisiaj te historie i powiem Wam, że ja się nauczyłam w życiu jednej rzeczy... dopóki żyje, mogę zrobić żeby było dobrze. Pracuje z ludźmi w ciężkim stanie po wypadkach, poznaje ich rodziny i czasami sama daje sobie w pysk za narzekanie. 3 lata temu złapałam swoje życie za jaja i zmieniłam wszystko...mężczyznę mojego życia, miasto, pracę... dosłownie wszystko zostawiłam za plecami. Nie raz płakałam w kącie myśląc co dalej i od myślenia nic się nie zmieniło... W końcu wstałam, tupnełam nogą i idę... biorę to co daje życie i czasem sama sobie udowadniam, że nie dam się pokonać
co chwilę coś się sypie ale trzeba się cieszyć z małych rzeczy
poronienie było w tym roku największym ciosem, bo długo się staraliśmy i radość była wielka...ale ja się nie dam
wróciłam do treningów, katuję swoje ciało na przyjemnym poziomie, nie patrzę na owulację - robimy sobie z mężem romantyczne kolacje kiedy tylko mamy choć 1h wolnego i kochamy się jak tylko mamy na to ochotę
szkoda życia na wyliczanie, wystarcza mi te 5 dni przed @ na stres
mocno trzymam kciuki, żeby Wam się wszystko poukładało ! Kłody pod nogami są po to, byśmy nauczyły się latać