Cześć
właśnie miałam trudną rozmowę z ordynatorem oddziału. Mają związane ręce przez ciążę. Leczenie jest o wiele za silne dla płodu, a za słabe dla mnie. Zmieniają antybiotyki i sterydy ale nie za wiele mogą zrobić ze względu na zarodek, uszkodzenie płuc postępuje. Jutro mam mieć tomografię, postarają się zasłonić brzuch ale jest jednak ryzyko, nie mogą dłużej pracować po omacku. Nie wiedzą ile płód da radę na takim leczeniu, mam się liczyć z najgorszym, albo z możliwym zatrzymaniem rozwoju albo dalszymi uszkodzeniami. A dzisiaj już miałam lepszy humor bo usg wykazało, że płód rozwija się na razie prawidłowo, serce bije. Niestety lekarze nie wiedzą czy i jak długo da radę. Mówią, że nie ma wystarczająco opracowanych działań w przypadku jak mój, jeśli chodzi o ciężki przebieg covid i ciążę. Dzisiaj na rehabilitacji próbowali na chwilę odłaczyc mnie od tlenu to w moment straciłam swiadomość. Kilka razy dziennie przychodzą rehabilitanci i ręcznie pomagają mi oddychać. Najgorsze jest to, że tym razem ciąża była bezproblemowa aż do covidu. Tamtą straciłam szybko, a tu mimo, że covid, zarodek walczy, nie chciałabym go stracić w taki sposób.