U mnie historia zaczęła się gdzieś w 6-7tyg. kiedy pierwszy raz zaczęłam plamić a później krwawić, w ciągu dnia lub na następny dzień ustąpiło. Średnio co tydzień miałam takie akcje z krwawieniem, aż do ostatniego razu, wtedy było najgorzej, mocno krwawiłam żywo czerwoną krwią, było bardzo mocne. Trafiłam do szpitala, to było 22.11. ok. 15.00 krwawienie ustąpiło w nocy, lekarz, który mnie badał powiedział, że przy takim krwotoku raczej nie daje szans. Na drugi dzień na USG dziecko nadal było z bijącym serduszkiem, w szpitalu spędziłam 5 dni. Wyszłam do domu i nadal leżę, biorę leki i wierzę, że te krwiaki znikną, z dzieckiem aktualnie wszystko ok, jeden krwiak jest już mały, a drugi 6x4cm jak pisałam wcześniej. Mój lekarz ma obchodzie powiedział, że u mnie jedyne co można zrobić to leki i modlitwa, tak też robię. Leżę praktycznie cały dzień, wierzę cały czas, że będzie dobrze. Walczę każdego dnia razem z moim małym wojownikiem[emoji123][emoji6] Myśl pozytywnie, bierz leki i dużo odpoczywaj, będzie dobrze. Ja szukałam tu na forum informacji i dziewczyny pisały, że leżenie pomaga, czasem trwa to krócej, czasem dłużej ale jeśli trzeba to jestem w stanie się poświęcić, w końcu walczę o moje maleństwo [emoji3526]