reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

@Gonzi @agaaataaaa jak tak czytam Wasze przeżycia, ze szpitala to na prawdę jest straszne 🙄 widzę, że miałam ogromne szczęście trafiłam bardzo dobrze dostałam sale sama z łazienką więc nawet nie musiałam chodzić i oglądac ciężarnych. Lekarz zaglądał do mnie co jakiś czas jsk się czuje. Mam nawet jego obraz przed oczami jak wpada do sali świeżo po operacji jeszcze w czepku sprawdzić co u mnie czy nie potrzebuje pomocy. Także ja mam zupełnie inne spojrzenie po szpitalu i nie sądziłam, że może być inaczej 🙄
 
reklama
@Gonzi @agaaataaaa jak tak czytam Wasze przeżycia, ze szpitala to na prawdę jest straszne 🙄 widzę, że miałam ogromne szczęście trafiłam bardzo dobrze dostałam sale sama z łazienką więc nawet nie musiałam chodzić i oglądac ciężarnych. Lekarz zaglądał do mnie co jakiś czas jsk się czuje. Mam nawet jego obraz przed oczami jak wpada do sali świeżo po operacji jeszcze w czepku sprawdzić co u mnie czy nie potrzebuje pomocy. Także ja mam zupełnie inne spojrzenie po szpitalu i nie sądziłam, że może być inaczej 🙄
No z tą łazienką to super sprawa ja niestety nie miałam tak dobrze...ja miałam z taką Panią starszą i było mi strasznie głupio bo drzwi od łazienki były koło jej łóżka i wszystko słyszała co tam wyprawiam a nie było lekko. No niestety ja to wspominam bardzo źle :( Bardzo się cieszę że udało Ci się tego uniknąć. Jak poprosiłam o lekarza bo myślałam że się wykrwawię to powiedzieli że dziś nie przyjdzie bo wszyscy są na bloku i może po porodach ktoś zajrzy...nie przyszedł nikt więc siedziałam i czekałam aż ta pani z pokoju zadzwoniła po pielęgniarki bo prawie zemdlałam z wykrwawiania się kolejny dzień...kazały mi założyć nową podpaskę i po 10 min przyszły sprawdzić co tam uzbierałam na niej.... jak zobaczyły ile tego leci to dały mi kroplówkę dopiero :/ a lekarza jak nie było tak nie było :(
 
ja wiem, że to co teraz powiem, może być odebrane źle, bo każdy uważa że trzeba o siebie dbać przed ciążą, ostawić wszystko itp. ale ja stwierdziłam, że nie dam się zwariować. Mój system wyglądał tak, że przed staraniami zrobiłąm testy owulacyjne, czy mam owulke, potem ciążowy żeby się upewnić, że jest czysto i zaczęłam działać. Nie ustalaliśmy z partnerem, kiedy seks będzie, po prsotu był, raz przerywany raz nie, piłam winko, czasem nawet w środku tygodnia, bo lubię się napić. Biegałam kilka razy w tygodniu, żyłąm dośc intensywnie, akurat wypadło tak, że miałąm trzy weekendy pod rząd imprezy (majówka, moje urodziny i coś jeszcze).

No i zrobiłam w końcu test i dwie kreski, byłąm w szoku, że za peirwszym razem się udało, oczekiwałam raczej pół roku starań, a życie mnie zaskoczyło. Nawet nie wiedziałam kiedy mam owulkę, albo kiedy powinnam okres dostać, wywaliłam wszystkie apki i nic nie zapisywałam.

Ja też jak zaszłam w pierwszą ciążę to totalnie na luzie było. Rok nam nie wychodziło ale wtedy poczułam taki przypływ emocji bo nagle mój facet jakoś tak dojrzał do tego wszystkiego i bardziej się zaangażował w starania, wcześniej próbowaliśmy ale bardziej z mojego powodu i potrzeby posiadania dziecka jaką miałam. Także pomimo że rok starań już był za mną to dopiero po roku wtedy poszłam do lekarza i dostałam leki no i poczułam taką euforię że on też chce. I też wtedy normalnie na imprezki chodziłam i wszystko robiłam. Ćwiczyłam czasami też. Ale potem przyszło poronienie, teraz problemy z zajściem....także to mnie przytłoczyło. Teraz mam @ także chyba tak dla siebie poćwiczę przez najbliższe dni i zobaczymy co to będzie.
Myślę że Twoje podejście było całkiem okej. Myślę że każda z Nas jest inna i może nasze przejścia w większości powodują to że obchodzimy się czasami ze sobą jak z ''jajkiem'' gdy się staramy...ale jak widać czasami trzeba wyluzować i nie dzieje się nic złego z tego powodu.
 
Ja też jak zaszłam w pierwszą ciążę to totalnie na luzie było. Rok nam nie wychodziło ale wtedy poczułam taki przypływ emocji bo nagle mój facet jakoś tak dojrzał do tego wszystkiego i bardziej się zaangażował w starania, wcześniej próbowaliśmy ale bardziej z mojego powodu i potrzeby posiadania dziecka jaką miałam. Także pomimo że rok starań już był za mną to dopiero po roku wtedy poszłam do lekarza i dostałam leki no i poczułam taką euforię że on też chce. I też wtedy normalnie na imprezki chodziłam i wszystko robiłam. Ćwiczyłam czasami też. Ale potem przyszło poronienie, teraz problemy z zajściem....także to mnie przytłoczyło. Teraz mam @ także chyba tak dla siebie poćwiczę przez najbliższe dni i zobaczymy co to będzie.
Myślę że Twoje podejście było całkiem okej. Myślę że każda z Nas jest inna i może nasze przejścia w większości powodują to że obchodzimy się czasami ze sobą jak z ''jajkiem'' gdy się staramy...ale jak widać czasami trzeba wyluzować i nie dzieje się nic złego z tego powodu.
moja pierwsza ciąża to wpadka, ale nie mogłam się cudów spodziewać skoro się nie zabezpieczaliśmy. Dopiero przez tą sytuacje zapragnęłam dziecka, bo one zawsze dla mnie były przykrym obowiązkiem. Życie mnie nauczyło żeby uważać o czynm marzysz, bo dwie kreski na teście to był ryk i wcale nie ze szczęścia, nie umiem sobie tego do dzisiaj wybaczyć i obwiniam się, że straciłam dziecko, bo przecież go nie chciałam, chociaż oczywiście nie robiłam nic żeby się do tego przyczynić. Ale żal będzie we mnie do końca życia.

Ja zaczęłam panikowac dmuchać na siebie jak już zaszłąm w drugą ciąże, to był naprawdę ciężki czas dla mojej psychiki, bardzo się bałam powtórki, więc leżałam od początku w łóżku i modliłam się żeby było okej.
 
moja pierwsza ciąża to wpadka, ale nie mogłam się cudów spodziewać skoro się nie zabezpieczaliśmy. Dopiero przez tą sytuacje zapragnęłam dziecka, bo one zawsze dla mnie były przykrym obowiązkiem. Życie mnie nauczyło żeby uważać o czynm marzysz, bo dwie kreski na teście to był ryk i wcale nie ze szczęścia, nie umiem sobie tego do dzisiaj wybaczyć i obwiniam się, że straciłam dziecko, bo przecież go nie chciałam, chociaż oczywiście nie robiłam nic żeby się do tego przyczynić. Ale żal będzie we mnie do końca życia.

Ja zaczęłam panikowac dmuchać na siebie jak już zaszłąm w drugą ciąże, to był naprawdę ciężki czas dla mojej psychiki, bardzo się bałam powtórki, więc leżałam od początku w łóżku i modliłam się żeby było okej.
No tak to już jest że czasami źle się coś pomyśli, zrobi i potem człowiek nie może sobie wybaczyć. Ja zawsze marzyłam o córeczce więc jak jechaliśmy na usg w 13 tc to się modliłam żeby się okazało że to dziewczynka....do dzisiaj żałuję że tak robiłam i już rozumiem to że każdy zawsze mówi że wszystko jedno jaka płeć byle było zdrowe...teraz sama tak myślę....na usg okazało się że nie bije serduszko. Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć że jedyne o czym wtedy myślałam to o tym że chciałam mieć córkę...nie mogę sobie tego wybaczyć. Nawet przez moment nie myślałam że będzie coś nie tak... ale czasu nie cofnę. Traktuję to trochę jako nauczkę na przyszłość:(
 
Te szpitale to jest chyba największa trauma. Ja sobie od razu zabieg zażyczyłam, nie chciałam tego przechodzić przez kilka dni, więc o 8 mnie przyjęli o 16 w domu, ale czekałam na stojąco do 11 na zabieg, bo nie dali mi przecież łóżka na te kilka godzin, potem słuchałam uwag od anestezjologa na temat mojego tatuażu, że nie ma się gdzie przez niego wkuć, a mam malutki napis na ręce, ogólnie chamstwo totalne, a na końcu położyli mnie na sali z dziewczynami do porodu, więc obudziły mnie po narkozie serduszka ich dzieci.
Chciałam wtedy naprawdę umrzeć...

Miałam to samo też wybrałam zabieg żeby nie leżeć samej w szpitalu. Ja na zabieg czekałam do 14 sama, głodna, zła itp. Także też masakra a jak mnie już wzięli na usg i badania przed to lekarz mówi do mnie, czy pierwsza ciąża jak tak to statystki podnoszę 🤬 na szczęście w szpitalu gdzie byłam nie ma oddziału ciążowego typowego to poleżałam 2h na pooperacyjnej i do domu.
 
To mnie się przypomniało, ze przy pierwszym poronieniu już po samoistnym oczyszczeniu (leżałam wtedy przez cały ten czas w szpitalu), młody lekarz wziął mnie na usg i zaczął szukać dzidzi, bo myślał, ze jestem w trakcie ciąży, był niedoinformowany. Okropność.
 
To mnie się przypomniało, ze przy pierwszym poronieniu już po samoistnym oczyszczeniu (leżałam wtedy przez cały ten czas w szpitalu), młody lekarz wziął mnie na usg i zaczął szukać dzidzi, bo myślał, ze jestem w trakcie ciąży, był niedoinformowany. Okropność.
Masakra....a u mnie jak mnie wypisywali zaprosił mnie młody uczący się chłopaczek na usg...nie widziałam jak usiąść na fotel tak ze mnie leciało jak to zobaczył zaczął wycierać ręcznikami i zaczął badanie po czym nic nie mówiąc wyszedł a po 5 minutach przyszła pani doktor która skończyła badać stwierdziła że to wszystko dopiero jest w trakcie ale że mnie wypisze...powyciągała mi co mogła...strasznie bolało bo szorowała wacikami strasznie.....mówiła że to mnie tylko w głowie boli i że dzięki temu że mi powyciąga to mniej będę krwawić....potem poszłam na salę i przyszedł ten młody doktor i stwierdził że w domu się doczyszczę i nie dał L4 mówiąc że dam radę wrócić już do pracy bo to dobrze mi na głowę zrobi żeby iść...
 
Masakra....a u mnie jak mnie wypisywali zaprosił mnie młody uczący się chłopaczek na usg...nie widziałam jak usiąść na fotel tak ze mnie leciało jak to zobaczył zaczął wycierać ręcznikami i zaczął badanie po czym nic nie mówiąc wyszedł a po 5 minutach przyszła pani doktor która skończyła badać stwierdziła że to wszystko dopiero jest w trakcie ale że mnie wypisze...powyciągała mi co mogła...strasznie bolało bo szorowała wacikami strasznie.....mówiła że to mnie tylko w głowie boli i że dzięki temu że mi powyciąga to mniej będę krwawić....potem poszłam na salę i przyszedł ten młody doktor i stwierdził że w domu się doczyszczę i nie dał L4 mówiąc że dam radę wrócić już do pracy bo to dobrze mi na głowę zrobi żeby iść...
Kurcze to też hardcore...ja pamiętam że też byłam w łazience i leciało że mnie aż musialam...sama wyciągnąć... Poszlam do pielęgniarek po przecibolwoe kroplówkę coś. Dopiero dały i to na takim statywie, który nie miał kółek, jak chciałam do toalety, to musiałam nieść w ręce ten stalowy statyw, zahaczyłam o drzwi i zrzuciła mi się kroplowka na podłogę, potem w łazience też musiałam się gimnastykować że statywem, a tu leciało...wiem też że jak się dowiedziałam, że nic z tego nie będzie, to chciałam żeby jak najszybciej się zaczęło to krwawienie i chciałam to mieć już tylko za sobą ...ale wiecie co, to wszystko nic, przeżyje wszystko, to nieważne, te moje trudy. Oby tylko się opłacało i oby kiedyś był skutek. Faceci nie wiem czy by to wszystko znieśli. Kobiety są silne
 
reklama
Kurde to jest samo w sobie tragedia, a szpitale wcale nie pomagają żeby jakoś to godnie przeżyć. To jest naprawdę warte nagłośnienie jak szpitale postępują z kobietami które doświadczają straty. Jak to czytam to mam wrażenie, że to opowieści z jakiejś rzeźni...
U mnie plusem był fakt, że dostałam propozycję psychologa i lekarka mi zaproponowała badania genetyczne wraz z pochówkiem. Żałuję że nie zbadałam dziecka, wiedziałabym czemu je straciłam, ale jak widać większość z nas żałuję że coś zrobiła, lub czegoś nie zrobiła.
 
Do góry