Na pewno Wam się uda, dzidziuś musi wam wynagrodzić ten paskudny czas walki.
Dziewczyny, za żal nie miejsce wyrzutów sumienia, to normalne uczucie a wy macie prawo do tego. Zawsze powtarzam, zwłaszcza Mezowi, jak próbuje na mnie wpłynąć.... Mam prawo do przeżywania na swój sposób i nie mogę nikogo przepraszać za to co czuje. Nie wolno tłumić w sobie tego.
Co więcej... Ja nadal czuje ukłucie żalu jak słyszę ze komuś ze znajomych udaje się i chwalą się prędko ciąża i idzie ona prawidłowo... Nie to że się nie cieszę. Bo cieszę się bardzo, ale od razu pojawia się równolegle żal i strach... Ale znowu gdyby nie tamto poronienie, nie mielibyśmy tej paskudy kochanej
6h to mój cały poród trwał
A ja znowu prędko zapomniałam. Im mniej mnie naciecie bolało tym mniej pamiętałam. Po tygodniu, dwóch zostanawialam się czy to faktycznie aż tak bardzo bolało.
Po 3 tygodniach pomyślałam o drugim dziecku.
Po 4 tygodniach zaczęłam na głos o tym mówić.
W poniedziałek minie 6 tygodni a ja zastanawiam się kiedy tu dobrze rozplanować kolejne starania
Popieram, że szycie boli.
Poczułam mega ulgę jak urodziłam. Łożysko też poszło ładnie za jednym skurczem partym. Ale jak ostrzykiwali lidokainą czułam, jak szyła mnie lekarka czułam. A o badaniu po porodzie nikt mnie nie uprzedził.... Jak lekarka mnie przez odbyt badała myślałam że zamorduje, ale serio... Nie miałam sił.
A miałaś zzo? U mnie od razu po wkłuciu w kręgosłup, zanim podpieli na dobre pompę z epiduralem już miałam oxy włączoną.
Dodatkowo glukoza bo mała nie chciała współpracować. Na koniec parę razy tetno zaczęło spadać... Ale dzieki Bogu szybko poszło i nie trzeba było interweniować w żaden sposób.
Jedyne co to mam ogromny żal do położnej ktora przyjmowała poród...
Tym bardziej że na porodówce nie spotkałyśmy się po raz pierwszy. Ale to już całkiem inna historia.
Było, minęło.
I
@coco07, miałas rację, jak zaczęłam przyzwyczajac się do tego, że Zuź ma te krwiaczki, tak nagle mi zniknęły.