Cześć dziewczyny! Piszę do Was żeby się podzielić moją historią. Dzisiaj mija rok od mojego drugiego poronienia.... o dziwo przechodzę go dobrze, bo na rękach trzymam malutką 11-tygodniową MOJĄ ogromną miłość Madzię
Ale od początku...
We wrześniu 2017r. dowiedziałam się, że jestem w ciąży..., ale nie trwała ona zbyt długo. W piątym tygodniu dostałam krwawienia, po USG okazało się, że już jej nie ma... oczyściłam się samoistnie. Szybko wróciłam do pracy jednocześnie starając się silnie o ciążę, która nie przychodziła. Na wizytę poszłam do starszej Pani ginekolog, która poleciła mi pić 2 saszetki Inofemu, nie wierzyłam, że to pomoże. Wykupiłam go w pod koniec grudnia 2017 i zaczęłam stosować. Aż tu nagle na początku marca BACH są dwie kreski - ogromne szczęście i ogromny strach co dalej? Praca czy zwolnienie. Wybrałam zwolnienie, ginekolog polecił oszczędzający tryb życia. Mijał każdy dzień, czekałam na bicie serduszka i je usłyszałam ok. 6-7tc. Świat mój zawalił się po raz drugi 26.04.2018r, w 11tc okazało się, że serduszko przestało bić ok. 8tc. Rozpacz i niedowierzanie. Roniłam za 3 dni w szpitalu, na tabletkach, płacząc w łazience. Gdyby nie mój mąż nie dałabym rady. Tego samego dnia wróciłam do domu. Nic mi się nie chciało... jak widziałam inne dzieci płakałam, nie mogłam o tym rozmawiać. Przerażała mnie myśl o powrocie do pracy, do przedszkola. Przedłużyłam zwolnienie. Moim największym marzeniem było dziecko. Obiecałam sobie, że jak do 30 nie urodzę to odejdę od męża, który kocha wszystkie dzieci, a one jego. Nie mogłam mu tego zrobić... Moje pragnienie posiadania dziecka było ogromne, od razu zaczęłam pić Inofem. I wiecie co? Nie doczekałam do pierwszego okresu. Czekałam na niego, 5 czerwca podkusiło mnie żeby zrobić test, a tam bladziusieńka kreseczka, której mąż nie zauważał
ja ją widziałam, pomyślałam pozostałości po poronieniu, za dwa dni Beta 91 ochłodziły mój zapał. Pomyślałam, napewno pozostałości po poronieniu, za 4 dni zrobiłam kolejną Bętę a tam 761! Umówiłam się na wizytę za parę dni. Jak na skrzydłach pobiegłam do gina, który potwierdził ciążę i bijące serduszko! Cała ta ciąża była podszyta strachem, jak zaczęłam czuć ruchy - najwspanialsze uczucie na świecie. Czekałam cierpliwie na rozwiązanie i się udało. Malutka urodziła się 3 dni przed terminem, duża i zdrowiusieńka. Płakałam na porodówce jak szalona, ale wkońcu na świecie pojawił się mój mały cud. To najwspanialsze uczucie mieć ją dzisiejszego dnia przy sobie i tego Wam też życzę.
Ja podczytując to forum otrzymywałam dużo siły i wsparcia i za to WAM strasznie DZIĘKUJĘ! Aj trochę długo wyszło, ale musiałam się tym z Wami podzielić
Pozdrawiam cieplutko Was wszystkie i trzymam nieustannie kciuki za każdą z Was!