Ja żałuje, ze po stracie powiedziałam w szpitalu, ze nie chce rozmawiać z psychologiem, bo doskonale radzę sobie sama. A teraz.. kiedy mija 9 miesiąc od pierwszej straty i 6 od kolejnej żałuje bardzo, ze z nikim nie porozmawiałam.
Obie ciąże straciłam w 12 tc, teraz jestem w 10+3 i dostaje świra. Nie mam pojęcia kompletnie co mam myśleć i robić, nikt w domu mnie nie rozumie, ze im bliżej tego nieszczęsnego 12 tygodnia tym gorzej to znoszę.. w koło słyszę tylko „nerwami dziecku nie pomożesz”, „ty chcesz stracić to dziecko”- najlepszy tekst mojego faceta, kiedy zaczynam płakać, bo wiem, ze jestem bezsilna, jedyne co mogę zrobić to pamiętać o lekach i zastrzykach..
Co do strat.. dowiedziałam się o ciąży w kwietniu’18 dwa tyg później moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, ze jest w ciąży. Tak się cieszyliśmy, ze będziemy leżały razem na porodówce.. radość trwała do czerwca- zwykła wizyta u gina, brak jakichkolwiek niepokojących objawów- brak akcji serca. Łyżeczkowanie. Jeszcze leżąc w szpitalu mama powtarzała mi, ze mam się cieszyć, ze na takim etapie straciłam. Jak się cieszyć ze straty?!?!?!
Byłam załamana, nie chciałam jeść ani żyć.. przez około 1.5 tyg chodziłam jak cień, aż w końcu do mnie dotarło, ze muszę się wziąć w garść, bo inaczej posypie mi się całe życie, mój związek już na tym cierpiał.
W lipcu zaszłam w 2 ciąże. W 12 tc znowu kontrola- brak akcji serca.. do teraz pamietam wzrok mojej gin i te dzieciątko leżące w moim łonie tak niewinnie.. (już mi się oczy szklą..)
I tym razem jak zadzwoniłam do mamy to usłyszałam „a mówiłam Ci żebyś się oszczędzała!” Myślałam ze zwariuje i naprawdę zaczęłam myśleć, ze to moja wina..
Wzięłam się w garść jadąc do szpitala na zabieg. Nie chciałam żeby ktokolwiek wiedział, jak bardzo cierpię. Odsunęłam od siebie te myśli. Żyłam jak gdyby nigdy nic.
Żałuje, ze nie zrobiłam moim dzieciom pogrzebu.. żałuje ze nie przeszłam żałoby tak jak na to zasługiwały. Teraz wszystko do mnie wraca.. i myśle czy się nie wybrać do psychologa, bo im bliżej tego 12 tygodnia tym ze mną gorzej..
Jesteście zadowolone ze współpracy z psychologiem?
Sorry za moja rozprawkę..