Alza, mój Staś się właśnie w 37 tc 6 dniu urodził, więc pogadaj ze swoim poważnie
A Olek chodzi do przedszkola lub żłobka, czy cały dzień z Tobą? Te histerie potrafią rzeczywiście człowieka nerwowo wykończyć... Mój smyk jest na tyle intensywny, że go w tym roku do przedszkola posłałam, a teraz jestem bardzo zadowolona z decyzji bo choć państwowo, trafiliśmy po prostu świetnie a on radzi sobie doskonale i widzę, że dużo mu to daje - tym bardziej, że panie konsekwentnie stosują podejście i zasady, w które ja wierzę, ale co do których w chwilach desperacji nie starcza mi konsekwencji i siły, bo też jestem człowiekiem
No i bardzo przez ten miesiąc wyskoczył do przodu w kwestiach społecznych, na czym najbardziej mi zależało, bo tu mieliśmy największy problem. Poza tym wyśpiewuje raźno najróżniejsze piosenki z przedszkola (z całą choreografią), odgrywa scenki i w ogóle jakoś tak...fantastycznie się na to patrzy, jak on ma już kawałek swojego świata, który mi przynosi do domu i się nim dzieli.
U nas bez zmian, krwawienie miałam tylko w piątek, potem już nie wystąpiło. Choć w zasadzie to z krwawieniem chyba przesadziłam, tzn.czytam że przy takim łożysku dziewczynom cieknie po nogach, a ja nawet majtek nie miałam zabrudzonych, tylko przy podcieraniu krew na papierze jak na początku okresu, no ale to wystarczy, żeby człowieka śmiertelnie wystraszyć. Ciężki szlag mnie za to trafia, jak widzę, jak się zajmują Stasiem. Naprawdę nie mogę na to patrzeć, ciśnienie mi skacze pod sufit. Ile w tym wszystkim chaosu, przewrażliwienia, niepotrzebnych ruchów, panikowania nie tam gdzie trzeba ale ignorowania rzeczy ważnych - ech, długo by gadać, ale to również dołożyło się do mojej decyzji o posłaniu Stasia do przedszkola, wcześniej na czas mojej pracy siedział u babci. No i obawiam się, że jeszcze parę dni nie ja będę się zajmować myciem zębów i będziemy musieli do Ciebie alza biegem przygnać na łatanie dziur :/ Nie potrafią tego robić i nie zanosi się na to, żeby się nauczyli. On się wierci i kręci a oni wszyscy machną raz szczoteczką, potem mu dadzą do ręki żeby sam "umył" ząbki - z efektem wiadomo jakim - i już. Ze mną nie ma zmiłuj. Stoję i szoruję, tysiąc razy upominając, żeby się odwrócił w moim kierunku i żeby otworzył buzię
Jutro mam wizytę u mojej lekarki, zobaczymy, co powie.
Rozmawiałam w międzyczasie z kilkoma dziewczynami z takim łożyskiem jak ja, niektórym się podniosło, niektórym nie. Na moim etapie żadna nie miała reżimu łóżkowego, tylko miały się oszczędzać. Łóżka, szpitale i tym podobne atrakcje to były w 3 trymestrze u tych dziewczyn, u których to łożysko się nie poprawiło. Głównie po 30 tygodniu. Może zatem moja lekarka mnie trochę wyjmie z łóżka, skoro nie krwawię? Ja nie wiedząc, że mam takie łożysko, musiałam je nieco nadwyrężyć. W czwartek wieczorem skręcaliśmy tapczanik młodemu. Niby nie dźwigałam, ale sporo czasu spędziłam trzymając to czy tamto w najróżniejszych, niewygodnych pozycjach. Rano musiałam wieźć młodego do przedszkola (normalnie to mąż robi ale go nie było), więc dźwiganie 16 kg do fotelika i z fotelika. No i jak dotarłam do pracy to odkryłam co odkryłam.
Gloria, u nas w szpitalu też położne przy porodzie super a po porodzie modliłam się, żeby jak najprędzej wyjść, bo za miło nie było. Potem wizyty położnej środowiskowej, która po pierwsze miała jakieś przedpotopowe podejście do niektórych spraw, pouczała mnie kiedy mam dziecko wietrzyć i co mi wolno jako matce karmiącej jeść (ludzie... czy personel medyczny się kiedykolwiek w tym temacie doszkoli?) i też miałam takie poczucie, ze tylko patrzy krytycznym okiem i szuka jakiejś mojej potyczki. Okropieństwo.