Misia to napiszę, ile zjada Olek i może trochę mniej będziesz się przejmować
Obecnie jesteśmy w fazie jedzenia małych ilości. Dzisiaj na śniadanie było jajko gotowane na miękko (7:30). Później zupa- żurek bez kiełbasy, ale z ziemniakami (11:15). W południe drzemka. Na drugie danie jeden duży pulpet (duży jak dla Olka) wg podanego przeze mnie przepisu i płaski chlebek- ślimak, wiewiórka, piesek i misio w rozmiarach sporych pierniczków (15:40). Później u babci zjadł koło 17 jeszcze jedno zwierzątko. Na kolację (19:30) 3 duże ziemniaki z koperkiem i jeszcze jeden pulpet z obiadu. U mnie podstawą jest regularność posiłków (godziny są raczej te same), odpowiednio długie przerwy (żeby zgłodniał), dużo wysiłku fizycznego, atrakcyjny wygląd jedzenia (dla niego atrakcyjny, nie koniecznie dla mnie
) i oczywiście to, co lubi. Jak chcę podać coś nowego, to zawsze mam w zanadrzu zamiennik, żeby w razie, gdyby mu nie smakowało, nie przepuścić posiłku. Jak mamy ciężkie chwile, to daję owoce, ciasto zamiast niektórych posiłków, albo dopychamy w ten sposób. Nie ma podjadania. Do picia dostaje sok rozcieńczony wodą (odrobina soku, może 20 ml na kubek 250 ml). Smak często mu się zmienia. Raz mógłby jeść kalafiora codziennie a fasolki nie tknie, drugi raz na odwrót. W ogóle się tym nie przejmuję. Jak nie zje warzyw na obiad, to zaraz po obiedzie dostanie owoc i wychodzi na to samo. Dzieciaki,tak jak my, mają różne zachcianki i humorki jedzeniowe
No i u nas jemy razem. Siedzenie przy stole to jak nagroda, wyróżnienie, przynależność do super towarzystwa
Jak Olek nie je, źle się zachowuje, to wysadzam go z fotelika, odwracam się tyłem i jem swoje, na niego nie zwracam uwagi. On wtedy rzuca się na podłogę, ryczy i odchodzą sceny dantejskie. Zazwyczaj daję mu drugą szansę i wtedy jest już grzeczny. Ważne - jak wsiądzie do fotelika drugi raz i weźmie chociaż 1 kęs i więcej nie chce, to nie nalegam. Chwalę, że zjadł ten jeden dodatkowy kęs. Widocznie nie ma miejsca albo ochoty na więcej. Ja byłam strasznym niejadkiem i za sprawę najwyższej wagi wzięłam sobie karmienie. Dużo pracy mnie to kosztowało, ale było warto