Witam i do Was dołączam...
Miałam nadzieję dołączyć do mam październikowych,ale chciałam poczekać do serduszka... nie doczekałam.
Pierwsza wizyta w 5/6 tc dwa pęcherzyki, super bliźniaki, plany, marzenia....
Środa 26.02.2014 wizyta w 8tc +3 dni "niestety nic z tej ciąży nie będzie"
nie udał się ani nr 1 ani nr 2, jeden pęcherzyk się prawie wchłonoł, drugi urósł do 27mm ale niestety pusty, diagnoza"puste jajo",
jeszcze się tliła nadzieja, że może jednak coś lekarz nie zauważył, awaria sprzętu,....
Na poniedziałek szpital, przyjęcie, usg potwierdzające diagnozę, pęcherzyk dalej urósł do 34mm ale nadal pusty, dziś miałam łyżeczkowanie, jestem już w domu.
Przez te kilka dni przepłakałam swoje, szperałam za wpisami o podobnych przypadkach, szukałam nadziei, jeszcze się tliła, do ostatniego usg.
W szpitalu tylko kilka razy zakręciły mi się łzy w oczach, czekałam tylko na zabieg.
W szpitalu od wczoraj , dlatego że moja gin zaleciła mi wkładkę rozszerzającą szyjkę co by ją oszczędzić do kolejnej ciąży, dziś zabieg. Fizycznie nie boli,gorzej psychicznie....
Zabieg za mną , staram się nie myśleć, tylko teraz tylko żeby wszystko dobrze się pogoiło, chwila przerwy i dalej walczymy o rodzeństwo....
Ogólnie w szpitalu w miarę, większość pielęgniarek okej, na lekarza średniego trafiłam. Robił to usg, mam mięśniaki, stwierdził że może przez to to puste jajo, a ja że przecież miałam je przed pierwszą ciążą, to stwierdził że miałam dużo szczęścia i dobrze że mam jedno dziecko, a ja mu na to że chcemy drugie, a on no nie wiem nie wiem czy się jeszcze uda.... A w d...pie go mam, mam swoją zaufaną gin i jej się słucham..... da nam zielone światło i do boju.,.,...
Ja za swoją histo poczekam jeszcze, oby nic złego tam nie było