Nie, raz dziennie mierze ciśnienie (jak nie zapomne) i przy okazji pokazuje mi aparat, jakie mam tetno, oscyluje w granicach 85-100. A ciśnienie zawsze poniżej 120/80, forma wartość wiecznie w granicach 110-117, dolna 68-75. Juz wczoraj przysiadłam do wujka Google i wyczytałam, ze w ciąży tetno rosnie o 10-20 uderzeń na minutę i ze miedzy innymi dlatego trzeba bardziej umiarkowanie sporty uprawiać, bo w ciąży nie powinno się przekraczać 140 uderzeń na minute a z racji podwyższonego tetna wyjściowego łatwiej to zrobić, niż przed ciąża. Może to o to chodzi, zapytam na wszelki wypadek lekarki na wizycie. Nigdy nie miałam jakiegoś mega niskiego tetna.
Miałam dzisiaj bardzo wyczerpujące sny, jeden z klasycznej serii że gdzieś próbuje się dotrzeć i okazuje się to niemal niemożliwe, droga się wydłuża, po drodze same utrudnienia, często kuriozalne, i człowiek się frustruje. Tym razem chodziło o dotarcie ode mnie z domu do centrum. Oprócz tego miałam dziwaczny sen. Okazało się, że z moim synkiem jest coś nie tak, trzeba przeprowadzić drobny zabieg jeszcze w czasie ciąży, i wyglądało to tak, że go wyjęli, ja go miałam w rękach, był malusieńki, ale zachowywał się normalnie jak noworodek i rozmiarem nie odbiegał aż tak znacznie. Płakał, tylko był taki przelewający się przez ręce, ale mimo wszystko wyglądał na w pełni rozwiniętego. Zrobili, co trzeba i już w sumie poczułam się jak świeżo upieczona mama, trzymałam go w rękach, ale wiedziałam, że jeszcze muszę poczekać, bo on nie ma szans przeżyć, jest za wcześnie. I potem zaczęłam panikować, bo okazało się, ze lekarz się ulotnił i nie ma komu malucha z powrotem w brzuszku umieścić, a ja nie umiem. Trzymałam go golusieńkiego na rękach i denerwowałam się, bo bałam się, że się maluch przeziębi, nie wiedziałam, w co go zawinąć, czy jakieś prześcieradło się nada, czy lepiej nie, bo bakterie. Okropne poczucie bezradności. Takie sny człowieka wykańczają...