Witam!
Zaczynam się czuć jak duch - pojawiam się i znikam, ale czytam na bieżąco. Podglądanie tego wątku weszło mi już w nawyk, tylko jak zbyt długo człowiek milczy to potem ma problem, żeby znów się uaktywnić.
Gratuluje świeżym mamusiom!
Ciężarówom życzę spokojnej, nudnej ciąży.
Staraczkom przesyłam wirusa ciążowego, może się przyda: ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A osobom, którym choroby odsuwają moment rozpoczęcia starań życzę dużo zdrówka i kompetentnych lekarzy, co by proces leczenia był maksymalnie krótki.
U Was też tak ładnie świeci słoneczko? Rzekłabym, że pogoda zachęca do spaceru, ale tyle mojego, że sobie popatrzę na błękitne niebo przez okno.
U mnie całkowita izolacja od świata. Siedzimy z maleństwem w domu, wszelkie spacery wiążą się dla mnie z mega bólem miednicy (spojenie łonowe trzeszczy w szwach), więc ograniczam je do niezbędnego minimum (lekarz/laboratorium) i tylko w towarzystwie męża (co przy jego zmianowym trybie pracy do łatwych nie należy). Ponieważ muszę się oszczędzać większość domowych obowiązków spadło na męża (praca - 10h, zakupy, spacery z psem), jakby się tak przyjrzeć to niewiele czasu mamy tylko dla siebie, więc już zupełnie szajby dostaje przez ten brak ludzkiego towarzystwa. Ale cóż zrobić - jak mus to mus, siedzieć w domu trzeba, bo jakoś przedwczesny poród nie jest moim marzeniem...
No i niestety nastał ten trudny dla mnie czas... W październiku wypatrywałam czerwcowej daty - miałam termin jakoś na 17. czerwca. Smutno mi się robi, gdy pomyślę, że w tym momencie szykowałabym się do porodu, bądź też tuliłabym już maleństwo (ja z tych do planowanej cc, więc jakoś od 37 tc mogłabym się już zacząć szykować).
A teraz nastał czerwiec, a ja zamiast szykować się do porodu, mam nadzieję, że do niego w tym miesiącu nie dojdzie, że spokojnie do 37 tc wytrwam i się nie rozpadnę.
Na szczęście maluszek ma się dobrze. Rozwija się prawidłowo i mogę się pochwalić, że bezapelacyjnie spodziewamy się syna (będzie Gniewomir). Z usg w 23t3d maluszek ważył 730 g, ponieważ wymiary kości i główki były nieco niższe niż wiek ciąży z om (nadal w normie, więc spoko) - z mężem sobie żartujemy, że urodzę ludzika michelin (krótki grubasek). Mały jest bardzo aktywny - czasem się zastanawiam, czy to dziecko w ogóle ma czas na sen - budzę się rano, a on kopie, w ciągu dnia przestawia mi wnętrzności po kilkanaście razy (a okolice pęcherza to zupełnie ulubione miejsce celowania kopniaczków), zasypiam, on kopie, przebudzę się w nocy, a on się wierci.
No to tyle z wieści co u mnie.
Zaczynam się czuć jak duch - pojawiam się i znikam, ale czytam na bieżąco. Podglądanie tego wątku weszło mi już w nawyk, tylko jak zbyt długo człowiek milczy to potem ma problem, żeby znów się uaktywnić.
Gratuluje świeżym mamusiom!
Ciężarówom życzę spokojnej, nudnej ciąży.
Staraczkom przesyłam wirusa ciążowego, może się przyda: ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A osobom, którym choroby odsuwają moment rozpoczęcia starań życzę dużo zdrówka i kompetentnych lekarzy, co by proces leczenia był maksymalnie krótki.
U Was też tak ładnie świeci słoneczko? Rzekłabym, że pogoda zachęca do spaceru, ale tyle mojego, że sobie popatrzę na błękitne niebo przez okno.
U mnie całkowita izolacja od świata. Siedzimy z maleństwem w domu, wszelkie spacery wiążą się dla mnie z mega bólem miednicy (spojenie łonowe trzeszczy w szwach), więc ograniczam je do niezbędnego minimum (lekarz/laboratorium) i tylko w towarzystwie męża (co przy jego zmianowym trybie pracy do łatwych nie należy). Ponieważ muszę się oszczędzać większość domowych obowiązków spadło na męża (praca - 10h, zakupy, spacery z psem), jakby się tak przyjrzeć to niewiele czasu mamy tylko dla siebie, więc już zupełnie szajby dostaje przez ten brak ludzkiego towarzystwa. Ale cóż zrobić - jak mus to mus, siedzieć w domu trzeba, bo jakoś przedwczesny poród nie jest moim marzeniem...
No i niestety nastał ten trudny dla mnie czas... W październiku wypatrywałam czerwcowej daty - miałam termin jakoś na 17. czerwca. Smutno mi się robi, gdy pomyślę, że w tym momencie szykowałabym się do porodu, bądź też tuliłabym już maleństwo (ja z tych do planowanej cc, więc jakoś od 37 tc mogłabym się już zacząć szykować).
A teraz nastał czerwiec, a ja zamiast szykować się do porodu, mam nadzieję, że do niego w tym miesiącu nie dojdzie, że spokojnie do 37 tc wytrwam i się nie rozpadnę.
Na szczęście maluszek ma się dobrze. Rozwija się prawidłowo i mogę się pochwalić, że bezapelacyjnie spodziewamy się syna (będzie Gniewomir). Z usg w 23t3d maluszek ważył 730 g, ponieważ wymiary kości i główki były nieco niższe niż wiek ciąży z om (nadal w normie, więc spoko) - z mężem sobie żartujemy, że urodzę ludzika michelin (krótki grubasek). Mały jest bardzo aktywny - czasem się zastanawiam, czy to dziecko w ogóle ma czas na sen - budzę się rano, a on kopie, w ciągu dnia przestawia mi wnętrzności po kilkanaście razy (a okolice pęcherza to zupełnie ulubione miejsce celowania kopniaczków), zasypiam, on kopie, przebudzę się w nocy, a on się wierci.
No to tyle z wieści co u mnie.