juchu tak też napisałam w poprzednim poście, że rozumiem, że branie jakiejkolwiek formy progesteronu nic nie da jeśli zarodek jest wadliwy i akurat tego od początku nie podważam w zupełności, nic jej nie utrzyma, ja też brałam dupka 3x1 a i tak zaczęłam plamić, a na usg wyszło, że serduszko nie biło. odstawienie dupka tylko przyspieszyło samoistne poronienie. jednak nie to zupełnie mam na myśli, nikt nie bada naszych poronionych zarodków i nie wiadomo ile z tych ciąż to ciąże ronione z powodu wad zarodka a ile z powodu dysfunkcji organizmu matki.. wrzucanie wszystkiego do jednego worka pod tytułem 'wadliwy zarodek' mija się z prawdą ponieważ nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy zarodek miał wadę czy ciałko żółte nie działało i zarodek obumarł (lub płód) z tego powodu, że nie miał wystarczającej ilości progesteronu i nie miał czym się odżywiać i z czego rosnąć. zrzucanie na modę kojarzy mi się z podejściem w Wielkiej Brytanii gdzie podawanie progesteronu raczej nie ma miejsca a jeśli już to w rzadkich przypadkach. bez szczegółowych badań każdego poronienia nic nie wiemy na pewno. zasadą jest, że dla pewności przepisuje się mamom po poronieniach progesteron 'dla pewności' bo może nie pomoże a nie zaszkodzi - bo nie ma pewności czy kobieta nie traci ciąż z powodów innych niż wady zarodka.. zresztą przykład enyi.. ma jedno zdrowe dziecko i lekarze sami nie chcieli dopuścić do siebie myśli, że coś jest z jej organizmem nie tak, próbować, próbować aż się uda.. niestety musiała trafić do specjalisty bo zwykłym ginom wyczerpały się możliwości, immunologia i genetyka- a też ją wrzucali do jednego worka bo jedno zdrowe dziecko ma. nigdy nie wiadomo do końca (bez badań) dlaczego traci się ciążę, powodów może być wiele, nie podważam kompetencji Twojego gina, ale tym co pomógł na pewno też musiał podejść indywidualnie i mimo przekonań o modzie progesteron mógł być w wielu sytuacjach potrzebny, nie wierzę, że go wówczas nie przepisał, mój gin na nfz nie kazał badać progesteronu tylko dawał go od razu bo ja zgoła inny przypadek jestem, ale dwie moje zdrowe koleżanki z pracy chodzące prywatnie do gina miały zrobić na samym początku 4/5 tydzień i leciały na alarmie po kontakcie telefonicznym do gina po duphaston bo ciąża zagrożona poronieniem, zdrowe kobiety, żadnych niepowodzeń położniczych, problemów z zajściem, zero plamienia. gdyby straciły te ciąże to pewnie też byłoby, ze wadliwy zarodek, a dzieci mają dorodne, jedna brała progesteron do 12 tc a druga do porodu bo okazało się z czasem, że łożysko się ginowi nie podobało. badania, które przytoczyłaś są dla mnie jak najbardziej zrozumiałe i pokrywają się z moimi poglądami, jednak mam raczej na myśli problem z organizmem matki z którego nie zdaje sobie sprawy dlatego 'modę' rozumiem tak, że podawanie nie zaszkodzi a część kobiet bez wsparcia progesteronem traci kilka ciąż zanim lekarz zorientuje się, że to może nie wadliwe zarodki.. skoro więc nie zaszkodzi a pomóc może w przypadkach z poronieniami w wywiadzie to dlaczego nie, nie wszystkie kobiety są zdrowe na tym polu,
nisiao ma PCOS, ja też,
enya też choć u niej akurat to nie przeszkadza - bardziej immunologia i genetyka,
katka PCOS,
neta jeszcze się nie badała, ale też chce szukać przyczyn braku ciąży.. nie każda szybciutko zachodzi i sama donosi - tu potrzebna jest zwiększona czujność i myślenie lekarza bo po co narażać na niepotrzebne poronienia. nawet zespół antyfosfolipidowy powinno się sprawdzić po każdym poronieniu bo może się pokazać np. po 3 a kobieta ma już zdrowe dziecko.. nie mam też na myśli hurtowego przepisywania każdej kobiecie progesteronu ale tej z niepowodzeniami położniczymi może się okazać pomocne. jeśli lekarz nie każe badać progesteronu to zrobić samemu, bo lutka dopochwowa kosztuje bodajże 6-8 zł refundowana jak ktoś nie chce drogiego duphastonu, może nie pomoże ale i nie zaszkodzi, lekarze nie lubią wystawiać skierowań na badania niestety. kobiety po stracie inaczej podchodzą już do ciąży, a to nie jest moda tylko ludzkie emocje, strata ciąży. warto jej zapobiegać jeśli nie mamy pewności co do przyczyn poprzednich niepowodzeń położniczych.
troszkę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że wyjaśniłam w miarę czytelnie swoje zdanie w tej kwestii.:-)
karola pewnie masz rację z tymi skurczami, we wtorek mam wizytę to się lekarz nasłucha ;-) macica jest strasznie przewrażliwiona, nawet dopasowane ubranie ją wkurza więc dobrze, że na komunię jutro śmigam w sukience

co do biustu byłam wniebowzięta jak odkryłam kilka lat temu w moim mieście sklep z brytyjską rozmiarówką, owszem płacę za biustonosz średnio 150 zł, ale mam 4 kupione 3-4 lata temu i są w super formie, fiszbiny nigdy nie wyszły, nic się nie pruje, rozciąga się tak minimalnie, że szok, regulacja tylko poziomem zapięcia.. do dziś je noszę i nie kupuję nigdzie indziej tylko w jednym sklepie, bardzo się cieszę, że ktoś to wymyślił, polska rozmiarówka dla mnie nie istnieje;-)
as jaka fajna rodzinka, tym bardziej się te zdjęcia podziwia gdy pamiętamy co przeszłaś..
katka łykaj cierpliwie lekarstwa, ja trzymam kciuki, Twój czas też nadejdzie &&&&
liluś mnie to pierwsze usg zestresowało, ale lekarz powiedział, że nie widzi nic niepokojącego i tego starałam się trzymać, od kolejnego usg już było wszystko z terminem ciazy jak najlepiej, do dziś mam różnicę +-2 dni do terminu i nie więcej.
katherinne ja dokładnie z takiego sklepu z brafittingiem korzystam ( kupuję w karoline) i jak kupuję to głównie panache, freyę, wczoraj kupiłam z kris line bo mi podpasował. miałam ten sam problem, już w liceum biegałam z rękoma przyciśniętymi do biustu bo wypadały, koszmar z tym był, jakikolwiek bieg, schylanie - wszystko się przemieszczało, obwód był zawsze za duży więc z czasem szyłam go sama bo miałam dość. teraz mam wszystko na miejscu, mogę biegać, skakać i zupełnie nie pamiętam o biustonoszu, a tym bardziej o jego poprawianiu i upychaniu wszystkiego do środka..
agnieszkaala to normalny rozmiar, polskie staniki nosiłam w rozmiarze f, ale już nigdy nie chcę tych staniczków oglądać, a tym bardziej min sprzedawczyń na pytanie czy jest większa miseczka;-) dla mnie brafitting okazał się wybawieniem od problemów biustowych a były totalną zmorą.