reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Talf13 nie mam wynikow genetycznych jesio na to niestety dlugo sie czeka.kazali mi dzwonic po swietach takze jeszcze jeszcze,ale moj maz nie chce ich odbierac,powiedział,ze woli nie wiedziec co tam jest:-(...no coz...a co do lekow to lepiej brac.wiesz skoro lekarz je zalecil to nie zaszkodza,a po co masz miec pozniej zal do siebie jesli sie stanie cos zlego,ze jednak ich nie bralas???? jesli lekarz kaze ci odstawic to odstawisz wtedy.kasia24 fajnie,ze z malenstwem wszystko dobrze.ciesze sie. ilonko24 co u ciebie jak sie czujesz???? mimo,ze sie nie znamy osobiscie to sniłas mi sie :-) czy to nie dziwne???? a ja dzis mam wizyte u ginki ciekawe co powie mi nowego na temat mojej cytomegalii...czytałam na ten temat ostatnio duzo i wiem juz ze to jest cos paskudnego.ale wyczytalam tez,ze jesli wynik spada to jest ok,bo to oznacza,ze chorobsko sie wynosi z organizmu.takze jestem dobrej mysli chociaz zdaje sobie sprawe z tego,ze bede musiala poczekac ze 3 tyg i znowu powtorzyc badanie...wiec w grudniu nie staramy sie jesio:-( trzeba to przełknać...co nagle to po diable...pozdrawiam was kochane w ten ziiiimny,pochmurny dzien...chce juz lato!!!!!:-)


MOJE ANIOLKI 07.03.2008 ( 5 TYG ) *... 04.05.2008 ( 6 TYG ) *...
 
reklama
witam w ten mikołajkowy dzionek
a dla Was mikołajek ,a w przyszłym roku życzę Wam ,żebyście wszystkie na Mikołaja tuliły śliczne ,różowe ,zdrowiutkie bobasy:tak::tak::-D:-D:-D
 
Kasiaa - gratuluję, życze siły i mdłości i wszystkich dolegliwości ciążowych do 40 t, a póżniej słodziutkiej dzidzi.

Dziś Mikołajki, moja mała słodka córeczka śpi a ja mam chwilę dla siebie więc napiszę co mi na sercu leży.
Wiecie, wczoraj napisala do mnie siostra że im się auto popsuła i że ona ma taki duży problem, porównując zepsute auto do śmierci mojego synka! Wyobarażacie to sobie, o to znaczy jakieś głupie auto w porównaniu z tym ja i mąż przeżyliśmy? Powiedzcie, czy ja przeszadzam, czy Wy też macie takie odczucie?

Moja historia zaczęła się banalnie, jak wiele innych.
Mamy z mężem 1,5 roczną córeczkę sandrunię, w jej pierwsze urodzinki zaszłam w ciążę!!!Hura, wszystko było super do 3 miesiąca, kiedy zaczęły się krwotoki, jeździliśmy z mężem do szpitala po kilka razy w tygodniu, kazali leżeć i odpoczywać, mówili że to może z nadżerki (teraz sobie myślę, że oni nie wieżyli jak mówiłam że leci mi krew jak z kranu przez 15 minut na sedesie i przestaje, oni chcieli tylko wkladke zawsze zobaczyć). W domu starłam się l;eżeć i odpoczywać, na ile jest to możliwe przy rocznym dziecku. Mąż bardzo pomagał, zresztą w ogóle jest dla mnie dużym oparciem i bardzo dużo pomaga w domu i przy córeczce, czasami nawet wiećej ode mnie przy niej robi.
W końcu się uspokoiło na 1,5 miesiąca. W 5 miesiącu zaczeły się znowu krwotoki, i znowu badania, USG, wizyty w szpitalu, wszystko z ciążą, łożyskiem super, brak powodu do krawień, ja też czułam sie znakomicie.
21 października znowu trafilam do szpitala, tym razem mnie zatrzymali na obserwację, to był piątek.
W niedzielę rano krwotok się powtórzył, tym razem poprosiłam siostrę żeby to zobaczyła, ona się tylko za głowę złapała i krzyknęła O Boże, oczywiście wtedy zbiegło się mnóstwo lekarzy. Powiedziałam im że to jest taki krwotok jak zawsze i wtedy się przestraszyli.
Mnóstwo badań i znowu nic. Jednak w niedzielę krew w południe zaczęła lecieć znowu i już nie przestała, wdała się jakaś infekcja, dostałam antybiotyki. Lekarze powiedzieli że się wykrwawie jak nie urodzę. Wyniki z godziny na godzinę bbyły gorsze ale dziecko czuło się super, i wiecie co? Pierwszy raz zaczął tak pięknie kopać, kopał wcześniej ale raz dziennie, a teraz tak ze dwie godziny z całych sił, nawet jak mąż rękę trzymał to moim brzuszku. Teraz myślę że on się wtedy poprostu z nami żegnał. Popołudniu okazało się że nie mam już wód płodowych, odpłynęły razem z krwią, dostałam oksytocynę i tak do 2 w nocy miałam skurcze ale zero rozwarcia, on chciał żyć, nie chciał się rodzić. W poniedziałek znowu oksytocyna i coś tam jeszcze na rozwarcie, urodziłam o 10.40.
Pamniętam jak mąż błagał lekzray żeby ratowli naszego synka, ja nic nie powiedziałam, nie ratowli go, to był 21tc, Ksawery - tak mu daliśmy na imię, miał 30 cm i ważył 470gm. Ochrzcili go i przynieśli żebym mogła przytulić go za nim mnie uśpią do zabiegu. Był śliczny, taki podobny do siostrzyczki.
Po wybudzeniu poprosiłam męża żeby go przyniósł, leżał na noworodkach, nadal żył. Żył dwie godziny nasz synek, tylko tyle mieslimy żeby się nim nacieszyć na całe życie, nie mogę tego znieść, tak krótko, jak ma to wystarczyć na całe życie? Czy wy też tak czujecie, pewnie tak.
Pochowalismy synka dwa dni później, było mnóswto ludzi na pogrzebie. teraz odwiedzamy go na cmentarzu, i to tak boli, bo zamiast kupować ubranka kupujemy świeczki i wyberamy pomnik.

Razme z mężem płaczemy codziennie, rozmawiamy o synku, i gdybamy co by było...Ale wiem że to nie wróci, błagam synka codziennie żeby wrócił, ale nie wraca.
Czasem myślę, że on leżał te dwie godziny i mówił, czemu mnie mamo wyrzuciłaś z brzuszka, przecież ja nie chciałem umierać.
Znajomi i rodzina wpółczują, mowią że im przykro, radzą iść do psychologa, ale my nie chcemy, naszym najlepszym psychologiem jest nasza córeczka, to ona sparwia że rano wstajemy, robimy śniadanie i obiad, czasem się usmiechamy. Bez niej nie dalibyśmy rady.
Czy Wy też na początku, karciliście się za każdy uśmiech, bo nie wypada?
Jest grudzień, wydaje mi się że listopada w tym roku nie byoo, czas zatrzymał się w październiku, 24 o 10.40.
Idą święta, postanolismy je spezić tylko we trójkę, nie chcę tych wszystkich spojrzeń rodziny, tych pytań, albo udawania że nic się nie stało.
Postanowiliśmy że chcemy mieć kolejne dziecko, mąż powiedział że myśli częśto żeby to był synek, ja się boję, że jak będzie dziewczynka to będziemy żałować że nie chłopczyk, ajak będzie chłopczyk to zawsze będziemy myśleć że to nie Ksawery. Na badaniach USG lekarz powiedział że jest wszystko wporządku, żeby odczekać jeszcze miesiąć i możemy się starać. Powiedzial też że to był początek sepsy od tych krawień, że pewnie od jakiegoś przeiębienia to poszło, ja faktycznie bylam przeziębiona kilka dni wcześniej i moja córeczka też była chora. wiem że w kolejnej ciąży będę się bała każdego kataru.
Nidługo kończy mi się macierzyński, wezmę jeszcze trochę zwolnienia bo nie wyobrażam sobie na razie powrotu do pracy. po śmirci synka mąz był ze mną w domu przez miesiąc, we dwoje było łatwiej.Teraz na pół dnia zostaję sama i jest mi bardoz ciężko.

Rozpamiętuję każdą minutę z tych 21tc, chcę wszystko pamiętać, bo tylko tomi pozostało.
zamówiłam obrączkę z jego imieniem, chcę mieć coś przy sobie co będzie mi o nim przypomninać, tak jakby zawsze był ze mną.
Wiecie, jak sie dowiedziałam że to będzie chłopczyk nie byłam zbyt zadowolona, chciałm mieć drugą córeczkę, powiedziałam mżeowi że dobrze że mam kilka miesięcy to się przyzwyczaje do tego, że będę mam synka... a teraz wiem że to było głupie, bo kocham go tak bardzo, czy on musiał umrzeć żebym się o tym przekonała, może to moja wina, on zmarł żebym ja mogła żyć. Czasem myślę że lepiej by było jakbym odeszła z nim, wtedy on by miał mamusie a moja córeczka tu tatusia.

dziewczyny czy ten ból czasem mija? Bo na razie mam wrażenie że jest coraz większy, jak znosiłyście termin przewidywanego porodu? Mnie to czeka 1 marca.

Tak tęsknie za swoim synkiem...
clip_image001.gif
 
BeataJ wiem że to nie to samo bo ja straciłam dzidzie w 9 tyg, ty natomiast już ja czułaś i to Ci pozostaje. historia wycikająca łzy, przykra i smutna. Ksawery na pewno nie chciałby żebyś tyle płakała. odszedł ale pozostała Ci jeszcze córeczka musisz być silna dla niej, nie zapomnisz o nim zawsze pozostanie w Twojej pamięci. Światełko dla Ksawerego
[*]
[*]
[*]
Trzymaj sie kochana i pisz tu z nami naprawdę sa tu wspaniałe dziewczyny i pomagaja gdy sie mam gorsze dni.
Ilona 24 i jak po wizycie bo dzis miałaś mieć?
 
Beatko- tak mi przykro , tak strasznie przykro, spłakałam się nad Twoim postem, przytulam Cię cieplutko, nie ma słów ,które ukoiły by Twój ból , ale pamiętaj ,że jestem ja i inne dziewczyny ,że bardzo Ci współczujemy i łączymy się z Tobą w bólu.....ból nie minie zawsze będzie taka prawda ,można się jedynie do niego przyzwyczaić, kiedy tylko masz ochotę pisz do nas , my Ciebie rozumiemy bez słów ,ale ważne jest żebyś mogła się wygadać , tu jest odpowiednie ku temu miejsce, jeszcze raz cieplutko tulę i zapalam światełko (*)dla Ksawerego.I nie myśl ,że to Twoja wina , miejmy tylko nadzieję ,że Bóg miał w tym jakiś cel i ,że kolejna Twoja ciąża skończy się pomyślnie, tego Ci ,Wam z całego serca życzę.
Lena- tulę Cię cieplutko , ten żal i ból jest straszny i nie do pokonania ,ale myślę ,że z czasem będzie troszeczkę lżej ,każda z nas przeżywa wszystkie daty daty porodu , datę poczęcia , datę straty tak już jest i będzie.

Ja miałam dziś gościa moja koleżanka , poznała się z moim szwagrem ciotecznym i razem jadą do bratowej M do dzieciaków na Mikołajki może coś im z tego wyjdzie...ta koleżanka ma dziecko ,ale jemu to nie przeszkadza, ciekawa jestem tylko jak moja teściowa zareaguje jak zobaczy go z kobietą z dzieckiem , mam nadzieję ,że siary nie narobi.
 
Beatko całuję Cie mocno,dla Ksawerego zapalam (*). Bardzo Ci współczuję, ja po śmierci mojego syneczka w 18 tyg. czułam się identycznie jak Ty, ten ból był nie do zniesienia....nie umiałam cieszyć się z niczego, a tak naprawdę czułam że nie mogę nie wypada, nie chce - miałam wyrzuty sumienia z każdej chwili radości... było lepiej,a potem znowu ten straszliwy, paraliżujący wręcz ból i rozpacz nad która nie umiałam zapanować.... ten czas wspominam bardzo źle dla swej psychiki.... a teraz po ponad pół roku od straty...jest lepiej - czuje wewnętrzny spokój, wiem ze moje dziecko czeka na mnie w niebie i kiedyś się spotkamy, czasami tylko wraca strach, lęk i obawa jak to będzie kiedyś, czy jeszcze będę miała dzieci, czy stworzymy z moim mężem pełną rodzinę czy będę szczęśliwa - nie znam na nie jednak odpowiedzi, ale trzeba żyć dalej mimo wszystko, żyć nadzieją że kiedyś nasi Synkowie wrócą tutaj do nas i będziemy mogły przytulić ich do siebie z całej siły... życzę tego WSZYSTKIM ANIOŁKOWYM MAMĄ - MIKOŁAJU WYSŁUCHAJ PRÓŚB NA TWOJE KOLEJNE ŚWIĘTO I SPEŁNIJ NASZE MARZENIA:-):-):-)
ŻYCZĘ również dużo nadziei i wiary w kolejny dzień...buziaczki dziewczyny:-D:-D:-D
 
Kasia24 super ze serduszko bije super bardzo się cieszę:-D
Beatko łzy same płyną, nie obwiniaj się, Ksawery na pewno na ciebie patrzy z nieba i wie jak go bardzo kochasz, On zawsze przy Was będzie.
Dobrze ze jest przy Tobie Twój mąż wiem jak to jest ważne, a ból pewnie długo nie minie, wiem to po sobie usmiecham się w koło tylko łzy codziennie płyną. Bardzo ci współczuję, bardzo.

Lena przytulam cię mocno:-(

Karola jak po wizycie?
 
Kasiu jejuś ale Ci zazdroszczę tego serdunia !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! kurcze no świetnie że wszystko jest OK, bo tak miało być i tak jest !!!!!!!!!!!!!!!!! :-D widzisz teraz bedzie juz tylko lepiej :))))))))))))))))))))
Karola - no prosze .....mam nadzieje ze śniłam Ci sie dobrze ,a nie że Cię może straszyłam hihih :laugh2: powodzenia kochana na wizycie :)

Tak, ja mam dziś wizytę,Jadę po 17 ale zanim wejde minie wiec wróce pewnie po 19, i dam znać co i jak !!!!!!!!! obym choć zobaczyła pęcherzyk !!!!!!!! :tak: a czuję sie wrecz wyśmienicie, jedyne co to bolą mnie okrutnie dojoki, i to z dnia na dzien bardziej tak wiec mam nadzieje ze jest tam wszystko dobrze i fasolka sie jednak pojawi!!!!!!!!!!!!!!!!

w związku z dzisiejszym dniem przesyłam mikołaja :)))))))

mikolaj.jpg
 
reklama
witajcie...niestety nie dostalam sie dzis do mojej ginki...za duzo ludzi.we wtorki zawsze jest sie do niej ciezko dostac bo przyjmuje tylko 2,5h w dodatq po poludniu i ma wiele pacjentek w ciazy.jade w poniedzialek z samego rana przyjmuje od 8.00 maz mnie o 7.00 zawiezie zebym zajela sobie kolejke moze latwiej bedzie sie dostac tak z rana.mam nadzieje.ehh...wkurzyłam sie,bo czekalam na ta wizyte a tu taka lipa...:no:,ale reszte dnia zaprogramowałam na sprzatanie mieszkanka.umyłam juz prawie wszedzie podlogi,pranie wstawione,do pracy juz nie wracalam bo po co;-).Ilonko24 snilas mi sie pozytywnie,ale sen chyba byl dlatego,ze mam pamiec do twarzy,a mialas zdjecie w avatarze i tak mi sie snilas,ale nie pytaj mnie co to byl za sen bo nie pamietam;-) trzymam &&& za usg.Beatko przeczytałam twoja historie...jest straszna...nie bede ci pisac,ze bedzie dobrze itd bo musi nadejsc dzien w ktorym sama tak stwierdzisz...napewno jest wam bardzo trudno.i nie mozna mowic,ze czas leczy rany...to nie prawda...on tylko przyzwyczaja nas do bolu,sprawia,ze jestesmy silniejsi...z toba tez tak bedzie...kiedys...wazne jest,ze macie siebie,ze ta tragedia zblizyla was jeszcze bardziej,a nie oddaliła.macie Sandrunie ktora musicie sie opiekowac.jestem pewna,ze wasz synek opiekuje sie wami z nieba..generalnie jestem w szoku jesli chodzi o sposob w jaki podeszli do ciebie lekarze,ale w sumie nie jedno juz widzialam,na swojej skorze tez wiele doswiadczyłam i wiem,ze to tylko Polska..tu niestety jest wiecej pseudo lekarzy niz tych prawdziwych z powołania...kobieta ktora krwawi tak jak ty to opisalas powinna byc natychmiast hospitalizowana i w ich zasranym obowiazku bylo pilnowac,robic wszystko zeby sie nie stala tragedia...a oni czekali az pokazesz im wkladke...ehh...ale zal mozna miec do wszystkich wokolo niestety ta gorycz bedzie w was.a co do przeziebien ja cie doskonale rozumiem.sama walcze z chorobskiem-cytomegalia,ktora nie daje mi spokoju i przez to nie pozwala nam zaczac sie starac...tez sie boje,ze zachoruje,ze te liczny zamiast malec,beda wzrastac i tak miesiac za miesiacem bedzie stracony...jestem dobrej mysli,bo jakie mam inne wyjscie???? nie obwiniaj sie ze to byla twoja wina,ze zamiast niego ty powinnas odejsc itd...w zyciu nic nie dzieje sie bez przyczyny...widzisz ja jestem po dwoch poronieniach...teraz sadze,ze Bog mial w tym jakis cel...po tych stratach rozstałam sie z tam tym partnerem,bo okazał sie niezbyt odpowiedzialny i z jednej strony nie nadawalby sie na ojca,ale tego dowiedzialam sie pozniej...moze tak milalo byc???? teraz mam meza,jestem szczesliwa tylko dziecka nam brak do tej sielanki...dlatego mysle,ze twoj synek jest szczesliwy tam gdzie jest i sprawi w porozumieniu z Bogiem ze bedziecie jeszcze mieli dziecko.dobrze,ze napisalas nam co cie spotkało.mysle,ze teraz moze bedzie ci troche latwiej,a z czasem uzaleznisz sie od forum jak ja:-) zyjcie dla cory,dla siebie...( * )

MOJE ANIOLKI 07.03.2008 ( 5 TYG ) *... 04.05.2008 ( 6 TYG ) *...
 
Do góry