Emy, Ty chyba jeszcze w szoku troche jestes, co? Przyjechal ktos z rodziny do Ciebie? ja nie chialam by ktos przylatywal do mnie, ale mama z siostra i tak przyjechaly. Pomoglo to bardzo emkowi, bo mi wszystko bylo jedno. Plakac zaczelam dopiero po poltora tygodnia, a pozniej bylo juz tylko gorzej. Przy zyciu trzymala mnie mysl, ze niedlugo zaczniemy kolejne staranka. A Ty myslisz o kolejnym dziecku? Mam nadzieje, ze sie nie poddacie :-)
Dzis przyszly wyniki PAPPA, z ktorych wynika, ze jest niskie ryzyko wystapienia downa i rozszczepu kregoslupa :-) ulzylo mi.
Na rece mam okropna wysypke, wystapil obrzek, swedzi i wyglada strasznie :-( nie wiem czy jutro wyrobie sie do lekarza, ale w piatek na pewno.
Napisalam ci prywtna wiadomosc, mam nadzieje ze dojdzie.
Jestem w szoku to prawda..
Najbardziej boję się jutra, czasu, kiedy trzeba będzie wyjsc z domu isc do pracy, zmierzyc się z zyciem..
Nie chcę patrzec na szczęsliwe rodziny z zazdroscią, złoscią... juz to przerabialam, wiem jak to niszczy
bo przeciez nie zazdroszczę tych dzieciaczków, po prostu tęsknię za swoim synem... nie chcę pytac dlaczego, bo i tak mi nikt nie odpowie...
Siostra ma przyjechac, narazie nie wiem dokladnie kiedy, ale lada dzien sie wyjasni, moja tesciowa bedzie w piatek...
Powiem ci, ze po blizniakach nie chcialam nikogo widziec i broilam sie przed ludzmi bardzo, nie odbieralam telefonow itd...
Teraz wiem ze tylko ludzie mnie z tego wyciągnąc, nie zapomnę, ale przy innych czas szybciej zleci...
Nie jest łatwo podniesc sluchawke, zgodzic sie na wizyte czy przyjazd ale tak trzeba...
Ostatnio to mąz wziąl na siebie caly cięzar, mój ból, moją chorobę, tylko on się mną opiekowal jak bralam chemię, wiem, ze to byl błąd...
teraz chcę zeby on przezyl swoją zalobę bez strachu o mnie
Emy ja nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego co Cię spotkało,ale widzisz....ja jestem katoliczką a też cholernie wierzę w życie pozagrobowe, dusze zmarłych i prorocze sny...Myślę żę to co nas spotyka to jest cały czas próba sił z Bogiem jakkolwiek Go nie nazywać na ile my, jego dzieci jesteśmy silni....Wierzę że za wszytskie cierpienia które zaznajemy tu na ziemi spotka nas zasłużona nagroda na tym innym świecie jeśli wytrwamy....W mojej rodzinie bardzo często zmarli dają znać o swojej śmierci nawet najbliższym z drugiego końca kraju, a mój śp dziadek mniej więcej przewidział moment swojej śmierci. Ja w swoją upragnioną ciążę zaszłam w sumie bez żadnych wspomagaczy (a mam PCO) dzięki...myślę że modlitwie bo bardzo o to prosiłam...Po zabiegu byłam w kościele raz na mszy za teściową i raz na pogrzebie dziadka mojego męża, no i na ślubie. Tak jakoś straciłam nie tyle wiarę co sens tego wszytskiego ( a moje przeżycia to nic w porównaniu z Twoimi)....Ale teraz się zbieram i wytłumaczyłam sobie to tak jak wyżej napisałam. Oparcie w drugiej osobie też jest cholernie ważne bo ja sama mam z tym problem- mój mąż jest mało uczuciowy i stwarza wrażenie jakby nic nie robiło na nim wrażenia, a im więcej różnych przeżyć(a miał ich sporo) jest coraz twardszy. Żaden ból czy rozpacz nie robią na nim większego wrażenia..A stracił w ciągu 2 lat oboje rodziców, w tym mamę po ciężkiej chorobie..Jesli Twój mąż Cię tak wspiera to naprawdę jest to piękne - macie siebie i przeżywajcie żałobę razem bo to jeszcze bardziej łączy jeśli jest się razem.....
Tak, wiem, ze moj mąz jest wyjątkowy, dlatego tak boję się ze przy tej tragedii mozemy się stracic.
Tez mam PCO, chcialabym zeby tylko modlitwa byla na nie lekiem w moim przypadku
Emy Twój mąż miał piękny sen.
Wiesz mówi się ,że zmarli nie chcą wracać na ziemię ,bo tu jest ból i cierpienie ,a tam tego nie czują .
Jest im dobrze.
Twojemu Jasinkowi też jest dobrze z braćmi.:-)
Oni się sobą opiekują i Was też mają w opiece.
Jak mi się przyśnił tata niedługo po śmierci to był bardzo spokojny i zadowolony i też nie chciał wracać ,bo pamiętam,że go pytałam.
Powiedział tu jest tak spokojnie,cudownie,ludzie serdeczni ,ja nie mam po wracać.
Ja nie chcę ...
Coś w tym musi być ;-):-):-)
Dużo miłości Wam życzę i wspólnego wsparcia ,bo na ten moment to najbardziej siebie potrzebujecie.
Dziewczynki właśnie się obudziłam.
Nie jest dużo gorzej,powoli się stabilizuje ,ale trzeba czasu,dużo czasu.
Zwiększyłam dawki leków wg zalecenia lekarza i czekam ....
Bęzie dobrze,będzie dobrze...
Będzie dobrze, nawet nie mysl inaczej, nie rób mi tego... nie teraz.
Mam nadzieję, ze to prawda i moje sloneczko, czuje się tam tak dobrze jak twoj tata
jestem!!
to 13 tydzień, kość nosowa 3 mm czy to dobrze?
lekarz mówił, że wszystko ok, że wszystko tak jak należy. odwrócił się do nas całą okazałością. no i na 70 % to chłopak...
parametry wszystkie podobno są ok.
serduszko 145/ min...
torbiel niestety jest taka sama, tylko się spłaszcza, kazał zrobić marker nowotworowy C 125 , jeśli wyjdzie wynik dobry, to nic nie robimy z torbielą. szyjka zamknięta, brzuch miękki. mały się rusza.
kazał odstawić duphaston żeby nie obciążać wątroby.. co Wy o tym myślicie??
tylko witaminy... nic więcej nie kazał...
Gratuluję!
Ja Duphaston bralam do 18tc z Jasinkiem i do 12tc z blizniakami. W sumie ciężko zdecydować, ale jesli ufasz swojemu lekarzowi to odstaw leki
Fajne wszystkie trzy imionka,my ostatnio z moimi chłopakami tak dykutowaliśmy na temat imion dla dzieci i nasz Igorek mówi,że jakby miał braciszka to wiesiek a jak siostrzyczkę to wieśka
))))))))))))i on tak na serio,mało nie padłam....ja dla córci mam już wybrane,jak kiedyś mi się uda może....to będzie Antosia a synuś Maksymilian...a tak sobie pomarzyłam troszku....najważniejsze Ilonko,ze wszystko dobrze,że Wasz królewicz jest calutki i zdrowiuki:***
To się Wiesio szykuje!! Pięknie!