minime- szczerze Ci powiem, ze jesli chodzi o nasza pierwsza ciaza, ktora starcilismy to ona nie byla planowana, stalo sie i juz, ja myslalam, ze to nie jest odpowiedni czas, bylismy ze soba tylko rok. Ale po rozmowie z moim zdecydowalismy, ze chcemy miec to dziecko. ja mam problemy z tarczyca od dziecka, mam nadczynnosc tarczycy, zawsze przyjmowalam na to leki. zawsze bylam bardzo nerwowa, mialam problemy z oddychaniem dusznosci, a jak sie denerwuje to czuje ucisk i nie moge zlapac tchu. pare razy zdarzylo mi sie zaslabnac, mam problemy z utrzymaniem wagi, ale moja waga potrafila spadac gwaltownie i w krotkim czasie, ciezko mi jest jak sa za wysokie temperatury, chociaz teraz przeprowadzilsimy sie w dosc cieple miejsce, moje rece sa zazwyczaj lodowate i sine jak dzisiaj, czesto sie trzese. to wszystko i konflikt serologiczny sprawil, ze stracilismy pierwsze dziecko. potem zaszlam w ciaze, i musialam odstawic leki, potem porod i teraz druga ciaza, wiec ich nie biore, i w poprzedniej ciazy i teraz zdarzaja mi sie zaslabniecia. ostatnio tak mialam nim trafilam do szpitala, bylo to troche spowodowane stresem, przeprowadzka i nadmiarem wrazen, ale zaczelam tracic przytomnosc i gdyby nie moj maz to bym runela z moim synkiem w brzuszku. zarowno w poprzedniej ciazy jak i teraz przez pierwszy trymestr strasznie tracilam na wadze, te spadki byly duze i martwily nawet mojego lekarza.moj organizm zawsze byl slaby, teraz ciaza po ciazy, mam anemie i dosc powazna, moje wyniki krwi zawsze sa malo zadowalajace, czesto z nosa leci mi krew, zwlaszcza w czasie ciazy. w zwiazku z moja przypadloscia mam problemy z sercem, czasem zbyt szybkie tetno, kolatanie serca. problemy z miesiaczka tez sie pojawialy, mialam czas, ze zaczelam tracic bardzo na wadze i nie mialam okresu przez pol roku, co mnie przerazilo, bo myslalam, ze juz nigdy nie bedzie mi dane zostac mama, ale to samo wrocilo po leczeniu. najgorszy teraz jest dla nas konflikt serologiczny, ktory jest miedzy mna a moim mezem, bo moj organizm traktowal mojego pierwszego synka jako cialo obce, ja mam grupe O RH-, a moj maz B RH + i RJ urodzil sie z B RH +, RJ byl i jest silny, ale to co przezywalismy kiedy chodzilam z nim w ciazy, pobyt w szpitalu, lezenie plackiem i walka o kazdy dzien, zaburzenia ruchow naszego dziecka, zaburzenia bicia jego serduszka... masakra. a teraz znowu walcze o kolejnego synka, mam problemy z oddychaniem i wogole. ale prawda jest taka, ze matka dla swojego dziecka jest w stanie zrobic wszystko.
Moj bardzo mnie wspieral po stracie ciazy, odeszlam od niego, bo nie moglam sie pozbierac, ale gdy wrocilam wybaczyl i wtedy wspieralismy sie bardzo, ale to bardzo mocno. To moje cialo, ja czulam ten bol, ta pustke, ale on tez cierpial na swoj sposob. Potem zabezpieczalismy sie na wszelkie mozliwe sposoby, bo balismy sie powtorki. Na samym poczatku on przestal poruszac ten temat az wreszcie mnie to zdenerwowalo i spytalam czemu?? I wtedy mi powiedzial, ze myslal, ze ja nie chce o tym mowic, ze nie chcial mi sprawiac bolu mowiac o naszej stracie, ze nasza strata bardzo go zalamala, ze sie boi, ze to bedzie rzutowalo na nasz zwiazek, ze znow mnie straci. Porozmawiaismy sobie raz szczerze i wyjasnilsimy wszystko w tej kwestii i ja wiem, ze on pamieta, ze nasza dzidzia, ktora stracilismy jest w jego sercu i on po naszej rozmowie juz nie bal sie ze mna o tym rozmawiac. A tak wogole sam mi powiedzial, ze obwinia sie o to, co sie stalo, ze to jego wina. naparwde nie wiem czemu sie obwinial, to bylo bez sensu.
Poprzednia ciaza to byla ogromna walka, w ktorej mnie wspieral caly czas, pracowal, ale wspieral i byl ze mna, jak lezalam w szpitalu to nocowal razem ze mna, spal w fotelu i pilnowal. W druga ciaze zaszlam niedlugo po porodzie, to naparwede ciezka sprawa, nasz synek byl taki malutki jak sie dowiedzialam, maz pracowal i pomagal tyle ile mogl, nosilam malego na rekach, bo przeciez to moje dziecko, znalezlismy nianie, ktora czasem pomagala, wiec ja w ciazy zagrozonej z malym dzieckiem, to cud, ze maluszek ciagle jest w moim brzuszku, oszczedzalam sie w granicach mozliwosci,a le przy tak zywym dziekcu jakim jest nasz synek latwe to nie bylo, moj maz ma wlasny biznes, wiec nienormowany czas pracy, dlatego zawsze pomagal ile mogl. Potem na początku wakacji miał wypadek samochodowy, trafil do szpitala, a ja zostalam sama z małym dzieckiem w zagrozonej ciazy, zajmowałam się synkiem, na dwa tygodnie przyleciała tesciowa i tyle, to ze maluszke ciagle jest z nami to cud. Ale jest we mnie ogromna sila walki i pomimo przeciwnosci losu nie poddaje. Na początku 30 tygodnia trafilam do szpitala mogłam urodzic już wtedy, ale sytuacja zostala opanowana, może opatrzność nad nami czuwa, nie wiem, leze i walcze o każdy dzien drugiego synka w moim brzuszku, chociaż nie jest mi latwo, maz zajmuje się synkiem, pracuje,, codzinnie mnie odwiedzaja, przyleciał tesc, żeby nam pomoc, wczoraj tesciowa.
Minime ja setki razy zadawalam pytanie dlaczego my, dlaczego stracilsimy nasza pierwsza ciaze, gdzie popełniliśmy blad, czy mogłam cos zrobic, dlaczego chociaż jednej z naszych ciaz nie mogę donosi spokojnie i normalnie, ale odpowiedzi nie znam. Ja mysle, ze Twój partner cierpi i przezywa, ale faceci tacy już sa, ze cierpia w milczeniu, ze nie mowia o swoich uczuciach. Może Twój partner mysli, ze skoro nie będzie o tym mowil to nie będzie Ci sprawial bolu, ze im szybciej przestanie o tym mowic, tym Ty poczujesz się lepiej, On nie chce Ciebie ranic. Ja wiem,z emoj się obwinial i obwiania za strate pierwszej ciazy, za wszelkie problemy z pprzednia ciaza i obecna, ale nie powie tego wprost. Ja tez szukałam winnych i szukam dalej, bo ciagle problemy z kazda kolejna ciaza, ciagle mysle, co robie zle, co zrobiłam zle, czy gdzie nie mogłam temu zaradzic. Obwiniałam siebie i obwiniam, bo może mogłam cos zrobic, obwiniam siebie za problemy jakie mamy teraz, ale nie tedy droga, bo w glebi serca czuje, ze nic wiecej nie dalo się zrobic, zrobiłam wszystko, by zatrzymac straconego Aniolka w moim brzuszku i poniosłam porażkę, zrobiłam wszystko i robie dla pierwszego synka i obecnego w moim brzuszku. Los jest okrutny i taka droga nam wybral, czasem jest pieknie i ladnie, a czasem tragicznie. Wierz mi ile ja się nacierpiałam i ile cierpie, ile ja lez wylalam zwlaszcza w obecnej ciazy, ze mysle sobie, ze maleństwo urodzi jako dziecko smutne i palczliwe.
Minime nie obwiniaj sie, zrobilas wszystko co moglas, masz córeczkę i meza, oni Ciebie kochaja, masz nasze wsparcie, tylko się nie poddawaj. Ja wiem co czujesz, jeszcze bedziesz nosila pod serduszkiem kolejna dzidzie, ja w to wierze