reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Ilona i na luzie, na luzie...:tak:
Ania, znam te stronke - jest fajna.
Mart, na wszystkie punkty z wyjatkiem jednego nic nie poradze, ale pkt.2 jest chyba do przerobienia. Nie wiem, moze Rajmund po prostu "lubi ten sport" (ja sie nie wypieram, bardzo lubie), moze po prostu dobrze nam to razem wychodzi... Jak sie zaczyna robic rutynowo, to cos wymyslamy - odrobinka fantazji i juz sie chce poszalec. Oboje (chyba) staramy sie unikac rutyny w lozku i kombinujemy tak, zeby bylo i fajnie i ciekawie i inaczej. To jednak calkiem niezly magnes. Teraz nam sie troche repertuar zaweza bo jak nie bulwa z przodu to "bagaznik" z tylu, ale dalej te 3-4 wieczorkiw tygodniu to niezbedne minimum. (A potem sie zastanawiam co ten moj facet taki chudy...;-))
Ot, i skojarzenie jeszcze... Wczoraj byl fajniutki wieczor w temacie. Przed poludniem listonosz przyniosl przesylke dla Rajmunda, wiec dzwonie zeby mu powiedziec ze cos przyszlo, na koniec rozmowy wrzucam ze wczorajszy wieczor byl fajny... Wiec facet dostaje info, ze bylo fajnie, ze jest pozadany, ze cenie w nim takze kochanka. To jest dla niego mile, a dodatkowo go podkreca na znowu.
 
Ostatnia edycja:
reklama
No to Kłaczku pozazdrościć. My przez pierwsze lata to mieliśmy totalne szaleństwo - 5 razy dziennie, 10 dni w tygodniu, 30 godzin na dobę. Wszystkie możliwe wygibasy, fantazje, techniki. I tak było przez dobrych kilka lat - tylko wtedy nie dzieci mi były w głowie bo miałam 19lat. Zawsze nasz seks był dobry, fajny, partnerski i bardzo przyjemny. Ale po prostu mniej nam się chce. Ja idę spać o 23, on siedzi do 2. Jak ja wstaje do pracy to on śpi. Twierdzi że największą ochotę ma rano jak wstanie, czyli koło 10 -11 rano, ale jak ja wrócę o 18 to mu się już nie chce, i jest czymś zajęty. Mi się wtedy też nie chce, bo jestem głodna i zmęczona zazwyczaj. Rano jak wstaje o 7 to też mi się nie chce, bo jestem nieprzytomna, jest mi zazwyczaj niedobrze (zawsze tak mam rano), i ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to na rozbudzanie go na igraszki. Zresztą wstaję na ostatnią chwilę i zawsze mam niedoczas. W weekend tylko są możliwości - oboje wyspani i chętni o 10-11 rano :-), ale w weekendy zazwyczaj go nie ma. No i tak to wygląda. A wieczorem o 23 jak on pracuje i coś robi, a ja padam na ryj i idę do łóżka, to mówię: przyjdziesz się przytulić? i słyszę: tak zaraz. Po czym zasypiam. A u niego zaraz to jest 2 w nocy, i jak przyłazi to też od razu zasypia a poza tym nie ma serca mnie budzić. I tak w koło macieju, heh.
 
Ostatnia edycja:
No to Kłaczku pozazdrościć. My przez pierwsze lata to mieliśmy totalne szaleństwo - 5 razy dziennie, 10 dni w tygodniu, 30 godzin na dobę. Wszystkie możliwe wygibasy, fantazje, techniki. I tak było przez dobrych kilka lat - tylko wtedy nie dzieci mi były w głowie bo miałam 19lat. Zawsze nasz seks był dobry, fajny, partnerski i bardzo przyjemny. Ale po prostu mniej nam się chce. Ja idę spać o 23, on siedzi do 2. Jak ja wstaje do pracy to on śpi. Twierdzi że największą ochotę ma rano jak wstanie, czyli koło 10 -11 rano, ale jak ja wrócę o 18 to mu się już nie chce, i jest czymś zajęty. Mi się wtedy też nie chce, bo jestem głodna i zmęczona zazwyczaj. Rano jak wstaje o 7 to też mi się nie chce, bo jestem nieprzytomna, jest mi zazwyczaj niedobrze (zawsze tak mam rano), i ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to na rozbudzanie go na igraszki. Zresztą wstaję na ostatnią chwilę i zawsze mam niedoczas. W weekend tylko są możliwości - oboje wyspani i chętni o 10-11 rano :-), ale w weekendy zazwyczaj go nie ma. No i tak to wygląda. A wieczorem o 23 jak on pracuje i coś robi, a ja padam na ryj i idę do łóżka, to mówię: przyjdziesz się przytulić? i słyszę: tak zaraz. Po czym zasypiam. A u niego zaraz to jest 2 w nocy, i jak przyłazi to też od razu zasypia a poza tym nie ma serca mnie budzić. I tak w koło macieju, heh.

Martus....nie wyglada to fajnie...i ja tu juz widze mały problem na tej płaszczyźnie....u nas tez jest chłodniej niz na początku...często nam się nie chce, jesteśmy zmęczeni, ale te 2-3 razy w tygodniu to chocby sie waliło i paliło....
ja myślę, ze potrzebna Wam jest rozmowa...i może jakas metoda...nie wiem...może ustalicie, że jeden wieczór w tygodniu kładziecie sie wcześniej ok. 20.00 i albo rozmawiajcie, albo się tylko przytulajcie, albo się kochajcie....bez Tv bez neta...tak tylko dla Was...czas na bliskośc, na rozmowę..może wspólne oglądanie filmów erotycznych, może jakaś zabaweczka....to wszystko jest do zrobienia...
ja mam tyle lat co Ty...razem 15 lat...5 lat małżeństwa...i walczymy oboje o namiętnośc w sypialni....

a to co pisze kłaczek...delikatne wdzięczność na miniony wieczór potrafi podgrzać faceta na następny,a może jakiś pikantny sms....z propozycją "zabawy we dwoje"....
 
Mart81 u mnie zwykle jest podobnie. No nie mówię o obecnym stanie bo teraz to abstynencja, ale tak to.... ehhhh, cięzko tak z doskoku. Ja rano też jedyne o czym myślę to zjeść śniadanie, odwiedzić kibelek, a nie... wieczorem to zwykle tak mam że jak się położę to od razu zasypiam..ehhh

dziewczyny naprawdę z czasem jest łatwiej, nie mówię że się zapomina, nie myśli, ale boli tak jakby inaczej. Ja miałam to szczęście że zaszłam w pierwszym cyklu, że nie musiałam się nakręcać, czekać na owulację itd. Ale ciągle myślę o tym jakby wyglądało moje dziecko, patrzę na dziecko koleżanki, która miała termin mniej więcej tak jak ja....Rok temu mniej więcej moje maleństwo umarło. Dowiedziałam się o tym 11 września, 13 miałam zabieg. Jest mi łatwiej to wsio znosić, bo mam pod sercem mojego Synka. Wszyscy starej daty są zdziwieni że kupuję już rzeczy dla Małego, że łóżeczko w domu przed porodem to zły omen. A ja nie chcę wierzyć w zabobony, wierzę w Boga. Jeśli ma się coś złego stać i tym razem to przecież się nie poddam, będę walczyć o kolejne dziecko więc rzeczy się przydadzą. Ale jestem dobrej myśli.
 
Karolcia ja wiem, że to nie ciekawe. Bliskość jest, bo dużo rozmawiamy, bardzo się ze sobą "przyjaźnimy". Nawet jak się po południu przytulimy na kanapie, to tak jak brat z siostrą, nie ma w tym erotyki. TV prawie nie włączamy, więc nie jest to wróg naszego pożycia. Po pracy nie zaglądam w net - jak widzicie prawnie nie ma mnie tu po godzinie 17. Wiem też, że on teraz jest wyczulony na moje "chce zajść w ciążę" i każdą moją akcję typu - coś seksownego, albo inicjowanie zbliżenia traktuje tak, że ja na pewno mam dni płodne i chce go przycisnąć. A ponieważ niestety tak jest, to kółko się zamyka. Strasznie się kochamy, mamy dużo planów, nie wyobrażam sobie że chciałabym być z kim innym. Ale jakieś 2 miesiące temu rozmowa na temat tego że chciałabym się częściej kochać skończyła się moim płaczem w poduszkę i kłótnią w łóżku: że po latach to tak jest, że wszyscy jego kumple tak mają ze swoimi kobietami w wieloletnich związkach, że to nie jest jego wina itd. Ciężko się z nim gada na ten temat.

W ogóle zbieram się na szczerą, głębszą, dłuższą rozmowę. bo nie chce cały czas kombinować z tym zachodzeniem, chciałabym działać wspólnie, a jestem z tym sama. Jakbyśmy częściej ze sobą sypiali to nie szalałabym z testami owulacyjnymi. A tak to jest błędne nakręcające się koło i on też to czuje, że ja mam ciśnienie i go to irytuje. Wiem że tak jest.

oj... rozpisałam się. Sorki że tak o sobie. Dzięki dziewczyny że jesteście. Naprawdę...
 
Ostatnia edycja:
U nas jest tak ze to mój jest ZAWSZE ZWARTY I GOTOWY, W DZIEN I NOC,NIE WAZNE KTÓRA GODZINA :szok:przeważnie to ja nie mam chęci,choc zdarza sie to rzadko bo jak bywa tylko 2 razy w tyg, to korzystamy aby być blisko ,bo tesknimy itd,ale własnie jak piszę magnusik ja rano o tym nie myslę bo chce dac małemu jesc zrobić nam śniadanie po prostu sie obudzić a Jemu juz rączki latają hihi ,
Nie narzekam bo nawet sam czeka kiedy te dni plodne mam, w poprzednim cyklu strasznie go korciło jak były dni płodne a trzeba było jednak z lateksem działać
ale jak bedzie za pare lat ?????Moze być różnie, może to ja bede zwarta i gotowa przez 24h/d a ON juz nieee
 
No tak... My oboje lubimy sie po prostu przytulic przed snem, wiec zwykle idziemy do sypialni razem. Poza tym nawet jesli nie, to ta moja menczyzna nie ma oporow przed partyzantka - czyli po prostu zaczyna gierki "na spiocha" i jak sie budze to... jest juz za pozno na protesty, z reszta protestowac sie juz nie chce. :-D Odwzajemniam mu sie z reszta serdecznie jak mnie najdzie a on spi - nie ma upros - wyjatek jesli odsypia nocke i ma nastepna w grafiku, wtedy sen jest swiety. Zabaweczki tez nie sa glupie - zawsze to jakis kolorek dodatkowy.;-) Traktujemy seks troche jak zabawe - ma byc fajnie, ma byc ciekawie, mamy sie oboje dobrze bawic.
No, u nas to bywa nieproste... Fotka z wczoraj - probowalismy ogladac w lozku film z lapa - publika bardzo wciagnieta...:-D

Czynnikiem wplywajacym powanie na zycie seksualne czlowieka jest kot w domu. Szczegolnie Tysiek, ktory wywalony z lozka w sekunde wskakuje na nogi i zasuwa w gore dokad nie dotrze do poduszki. Jak Wanka Wstanka...
 
Ilona a ile jesteście ze sobą?

Kłaczku no oczywiście zapomniałam napisać o jednym ważnym czynniku! Nasze koty są w łóżku zazwyczaj jeszcze przed nami, i najchętniej kładą się po środku między nami. I wtedy to już w ogóle wszystko co nawet było podniesione opada. Publiczność też nas rozprasza, a wyproszona za zamknięte drzwi drapie, miauczy, a czasem nawet zapiera się o ścianę i drzwi i pedałuje tak długo i mocno aż je otwiera :-)
 
reklama
No, tak... My sie po prostu kotami nie przejmujemy. Tyska sie wywala bezpardonowo z lozka, reszta sama sie usuwa jak widzi ruch - nie lubia zamieszania, delikaciki. Kociarnia gapiaca sie na nasze igraszki z szafy, z polki na wysokosci poltora metra, z mojej toaletki, z kociej poduszki na szafce nocnej... po prostu sie nie przejmujemy. Niech sie gapia. Drzwi do sypialni w ogole nie zamykamy bo od poczatku kociarnia sypia w lozku, a kuwety sa w kuchni - musza miec mozliwosc wyjscia na siku. O ile potrafimy gniesc sie na polowie lozka bo kociarnia uwalila sie akurat na drugiej stronie, cierpiec wlazace do nosa wlosy Miyuki kiedy uwali sie na poduszce, zostawiajac ktoremus z nas waski jej skrawek (albo i nie) o tyle jak mamy ochote sie bzyknac, koty traca prawo glosu. Nie beda mi tu kastraty o seksie decydowaly.
Ilona, to Miyuki - ona faktycznie jest piekna i... specyficzna. Kot biurowy ewidentnie, kradnacy dlugopisy, nozyczki, polujacy na kursor, spiacy na monitorze (poki byl takowy), ogladajacy TV z duzym zainteresowaniem. Wczoraj wciagnela ja "Martwica mozgu".
Miyuki generalnie dobrze czuje sie w swoim lozku, ktore czasem nam udostepnia.
 
Ostatnia edycja:
Do góry