Musze Wam cos opowiedziec. Pekam ze smiechu.
Dzwoni kumpel i opowiada co dzis zrobila ta kolezanka co Wam o nie opowiadalam.
Mianowicie dzwoni do meza, on przyzwyczajony, ze ona dzwoni zeby powiedziec co ma kupic przelaczyl tel na glosnomowiacy. Ponoc po rozmowie wszyscy padali ze smiechu.
Dziewczyna dzwoni do meza zbulwersowana ze wyrzucono ja ze szpitala. On pierwsze pytanie czemu? Drugie co wg robila w szpitalu.
Cofajac sie nieco w stecz. W sobote ich cora 5mc) dostala lekkiego kaszelku. Poszli do hmmm centrum cos pomiedzy przychodnia a szpitalem ( za slaby przypadek choroby na szpital a przychodnia zamknieta wiec idzie sie tam). Tam po 3 h przyjal ich lekarz i stwierdzil ze lekki wirus, tylko delikatny kaszel wiec samo przejdzie. Gdyby byla wysoka goraczka, badz kaszel silniejszy to wrocic.
Dzis ta dziewczyna stwierdzila ze skoro kaszel nadal jest ( taki sam nie wiekszy nie mniejszy) to do przychodni ( mimo ze otwarta) ona nie idzie bo pewni nic nie dadza wiec jedzie do szpitala.
W szpitalu stwierdzili, ze skoro matka z dzieckiem przyjechala do nich a nie poszla do przychodni to pewnie cos powaznego i dali do lekarza. Ten pyta co sie dzieje a ona ze dziecko ma kaszel. Lekarz ze co jeszcze dziecku jest a ona ze nic wiecej tylko kaszel od soboty. Ponoc lekarz az sie wkurzyl ze z taka " glupota" ona dziecko do szpitala przywozi i ja wyrzucil.
A ona zbulwersowana ze lakow dziecku nie dali.
Nosz kur..... Od kiedy z lekkim kaszlem lata sie po szpitalach.
Stwierdzila ze poda szpital do sadu o nieudzielenie dziecku pomocy przy chorobie.
Leze i kwicze ze smiechu z jej glupoty