reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ADOPCJA- pary starające się o adopcję wczoraj i dziś.

reklama
Agulla, decyzja przemyślana jest i to bardzo, wałkowaliśmy ją w głowach i w sercach od kilku lat.
Po prostu ten ogrom smutku i goryczy w tych opowieściach i historiach adopcyjnych, które poznajemy jest dla mnie przytłaczający. Mam wrażenie, że z tych wszystkich książek bije jedno przesłanie: adopcja to choroby, opóźnienia, rozczarowanie i ból.
Może to wszystko, co pisze brzmi głupio i niedojrzale, nie wiem... Nie zrozumcie mnie źle, ja przecież wiem, że dzieci, które przeszły tyle złego, które nie miały zaspokojonych swoich najbardziej podstawowych potrzeb emocjonalnych itd. mają prawo mieć wiele problemów i zaburzeń z tego wynikających. Oczywiście, że to rozumiem i od samego początku mam tego świadomość. Tylko, że ostatnio mam wrażenie, że nie ma nic poza tym. Kiedy czytam w książce np. takie zdania: "nigdy nie czułam się dumna z moich dzieci" (dzieci adoptowanych) albo "w głębi serca nadal marzę, że zajdę w ciążę, tylko boję się, że to biologiczne dziecko będę kochała bardziej niż dzieci, które adoptowaliśmy" to jaki się z tego wyłania obraz adopcji? W tych książkach nikt nie mówi "kocham moje dziecko", nie ma nic o szczęściu i radości, tylko same negatywne aspekty. Nie wiem, może ja trafiam na jakieś dziwne książki...
 
Nie zgadzam się z tym ze wszystkie dzieci adoptowane są chore czy też są z nimi problemy wychowawcze !

Agulla, ale ja nie twierdzę, że tak jest tylko że taki obraz przedstawiają książki, które przeczytałam i że mnie to przybija.
 
Ostatnia edycja:
Queen mam znajoma która kiedyś powiedział mi ze nie wie czy kochalaby swoje dziecko biologiczne tak bardzo jak swojego synka adopcyjnego wiec kochana głowa do góry i może nie czytaj takich książek bo i tak życie samo pokaże jak jest naprawdę
 
Agulla, ja ogólnie mam pozytywne nastawienie do naszej adopcji. Oczywiście z pełną świadomością problemów, na które możemy napotkać itd., ale też z wiarą, że je pokonamy i powoli wszystko się ułoży. Ale te historie, na które natrafiam ostatnio to jest taki obraz smutku i rozczarowania, że nic tylko usiąść i płakać. Z drugiej strony chyba i tak warto czytać bo jest też w nich zawartych wiele cennych porad, jak sobie radzić z różnymi rzeczami, na co zwracać szczególną uwagę, a czym nie trzeba się przesadnie martwić itd.
Może po prostu brakuje mi takiego przykładu, o jakim piszesz, żeby ktoś o swoim adoptowanym dziecku tak zwyczajnie powiedział, że je kocha i że jest cudownie.
 
Quenn myślę, że wiem o czym mówisz.
kiedy mnie nachodzą czarne myśli odganiam je obrazem rodzin adopcyjnych z mojego otoczenia. wyglądają na szczęśliwych i mam nadzieję że z nami też tak będzie. że nie tylko będziemy wyglądali, ale będziemy naprawdę szczęśliwi z naszymi dziećmi.:-)
 
No właśnie w moim otoczeniu nie znam żadnych rodzin adopcyjnych więc nie znam żadnych przykładów z prawdziwego życia. Jedynie te z książek, internetu itd. Ale macie rację, trzeba wierzyć, że będzie dobrze, a nie katować się czarnymi scenariuszami.
 
a ja mam w otoczeniu 4 historie i wszystkie pozytywne:-) ciekawe ile mam takich o których nie wiem:-D może zrób sobie przerwę w czytaniu tych książek;-)
 
reklama
Do góry