reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

ADOPCJA- pary starające się o adopcję wczoraj i dziś.

reklama
Hej dziewczyny.
My w trakcie kursu, jesteśmy po kolejnym spotkaniu indywidualnym...
...Ale dopadł nas kryzys. Nie mam już czasami siły na tą walkę. Jestem totalnie zdołowana. Czytam te wszystkie książki o adopcji i mam wrażenie, że to, co się z nich wyłania to jakiś jeden wielki smutek i rozczarowanie. Boję się koszmarnie, że u nas też tak będzie. A przecież nikt nie marzy o takim rodzicielstwie... Wiadomo, dziecko, które byśmy urodziły też mogło by się okazać chore itd. Ale w przypadku adopcji mam wrażenie, że to jest jakiś wyrok, że możemy być prawie pewni, że nasze rodzicielstwo będzie naznaczone chorobami, opóźnieniami, dysfunkcjami itd. I nie mam tu na myśli tych problemów, które wiadomo, że mogą się pojawić, ale prawdopodobnie miną, tych, z których można dziecko "wyprowadzić", ale takich, które pozostaną na całe życie, które sprawią, że nasze dziecko nigdy nie będzie takie, jak inne dzieci, zawsze będzie sprawiać ogromne trudności wychowawcze, mieć ciężkie zaburzenia emocjonalne, psychiczne, czy zdrowotne. Ja nie wiem, czy ja mam w sobie tyle siły i odwagi, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Wiem oczywiście, że nie musi być aż tak źle, że to jest już wyjątkowo pesymistyczna wersja, ale jednak możliwa i - jak wynika z tych książek, które czytam - wcale nie tak rzadka wersja. I to mnie załamuje... Dlaczego w naszym przypadku to wszystko musi być tak cholernie trudne? Nie wystarczy, że nie możemy tak po prostu zajść w ciążę, że musimy przechodzić te wszystkie badani, procedury, zabiegi, potem wałkują nas w OA, czasami nawet w nieprzyjemny sposób, a na końcu tego wszystkiego może być jeszcze trudniej, najtrudniej... Nie wiem, dziewczyny... Ja mam totalnego doła... :-(
 
Quenn, my jeszcze czekamy na tel z OA, a to wszystko o czym napisałaś budzi mnie w nocy...
nie czytam książek o adopcji.
wiem, że możecie uznać, że to może być przebiegłe, egoistyczne, wyrafinowane? ale właśnie dlatego, że boję się chorób, opóźnień w rozwoju itp problemów podjęliśmy decyzję o adopcji dziecka starszego. wiemy, że i tak będzie ciężko, ale z chorobami już sobie nie poradzę. dlatego zaklinam rzeczywistość i marzę że trafimy na siebie z taką dziewczynką jak Ula z serialu Na Wspólnej.
pomyślałyście "nienormalna ta dziewczyna"? może i tak, ale dla mnie to sposób żeby nie zwariować.

Quenn od siebie życzę Ci żeby to były tylko twoje strachy na lachy, żebyś odzyskała moc i wiarę. bardzo ci, Wam kibicuję:-)
 
Agulla, wybacz, nie chciałam Cie przerazić, po prostu coraz bardziej mnie to wszystko przeraża...
Magda, no ja czytam to wszystko... Na każdej wizycie w OA pożyczają nam coś do przeczytania, sami tez w momencie decyzji o adopcji kupiliśmy kilka książek. Z jednej strony czytamy chętnie, żeby się jak najwięcej dowiedzieć, przygotować itd. Ale z drugiej strony te wszystkie przeczytane historie coraz bardziej wywołują w nas taki skutek, że coraz bardziej się boimy i mamy coraz więcej wątpliwości.
 
reklama
Do góry