Ja prałam w Loveli, ale nie ma co zapasów robić, bo musisz zobaczyć czy nie uczula dziecka. U nas akurat nie było problemu, ale znajomi zmieniali proszki, żele do mycia, kremy, nawet pieluchy na początku co chwilę, bo szukali właśnie co uczula ich synka.
A co do ubranek to Sinsay i 5-10-15 to moje dwie znienawidzone marki.

W tej pierwszej nie kupuję nic, w drugiej tylko kalosze i kurtki przeciwdeszczowe, bo bawełna w tych firmach była tragiczna. Zawsze jak coś zamówiłam bo tanie to potem plułam sobie w brodę, bo albo po praniu się mechaciło albo zaraz były dziury. Teraz jestem mądrzejsza, trzymam paragony przynajmniej do pierwszego prania i reklamuję takie buble nawet jeśli kosztowały 20 zł. Z ciuszkami z drugiej ręki jest o tyle łatwiej, że skoro wytrzymały już jedno dziecko i są w dobrym stanie to pewnie wytrzymają i drugie.