U nas znowu coś (a był już spokój przez 3 tygodnie:-(). We wtorek po południu pojawił się stan podgorączkowy. Temperatura nasilała się w nocy i co 4 godziny dostawał czopki, bo podskakiwała w tempie ogromnym do 38,6, a że się bałam drgawek, to cały czas próbowaliśmy z mężem go "ochładzać". Poszliśmy rano do lekarza, bo prócz tej temparatury nic więcej nie było (ani kataru, ani kaszlu, ani rozwolnienia, ani wysypki, no nic). Pediatra stwierdziła, że czasami tak może być i mamy tylko obserwować. Po południu temperatura przeszła i wszystko wróciło do normy aż do wczoraj. Znowu po połoduniu był stan podgorączkowy, w nocy podskakiwała coraz bardziej, a innych objawów brak. Na piątki to raczej zwalać nie można, bo lekarz sprawdzała i nic nie wskazuje aby już się iały meldować. Uszy były też ok. Więc sama nie wiem, co o tym myśleć. Nocka dziś była skopana, bo Mateuszke jak ma temperaturę, to spać nie może (dokładnie w przeciwieństwie do mnie), więc się kręcił i kręcił. Dziś mąż idzie ponownie do lekarza. Chcemy mu zrobić babdnie moczu i krwi, bo skoro nie zęby, no to co??? Bezobjawowoy jakiś wirus? W piątek bylismy też u kardiologa i z serduszkiem wszytsko jest dobrze. Ten szmer to nic strasznego. Jak się będzie utrzymywać, to na kontrole mamy się zgłosić, ale dopiero za rok. Z kupka do badania jeszcze nie poszlam, bo co sobie zplanuje, to on mi choruje, więc znowu odkładam, a tak bym chciała miec to z głowy!!!!