Niezbyt często piszę dużo na naszym forum, ale musze się z Wami podzielić moimi przeżyciami.
W poniedzialek Mateuszek dostal malej goraczki (37,3) i na noc dalismy mu lek przeciwgoraczkowy, bo zadnycj innych znakow choroby nie mial. Niestety w nocy (z poniedzialku na wtorek) Mateuszek strasznie niespokojnie spal, wiec wzielismy go do nas do lozka. Przed 3 w nocy obudzilo mnie dziwne jego zachowanie. Myslalam, ze mu sie cos sni, ale jak zapalilam swiatlo zamarlam! Mateuszek mial mocne drgawiki, byl nieprzytomny, blady i lal sie przez rece! Nie reagowal na zadne bodzce, do tego nie mogl oddychac! Myslelismy, ze moze sie zakrztusil, ale nic nie pomagalo, wiec ja natychmiast zadzwonilam po karetke, a mąż zabral Mateuszka na rece i tak jak wstal z lozka polecial na dol do naszej przychodni, ktora zawsze ma dyzur. Ja w tym czasie szybko sie ubralam, spakowalam to co mi przyszlo do glowy i polecialam do nich. W przychodni zapanowala nienormalnie paniczna atmosfera. Lekarki lataly (wybudzone ze snu) i wlasciwie nie wiedzialy co robic. Podlaczyly mu tlen, co poskutkowalo, bo zaczal plakac. Jak uslyszałam karetke, wylcecialam po nich, a ze karetka przyjechala tylko z sanitariuszami (bez lekarza!!!) natychmiast pojechalismy na pogotowie. Mateuszek byl caly czas podlaczony do tlenu, mial wielki kompres na glowie i aby nie zasnal, by szczypany w nozke przez sanitariusza. Na szczescie drgawki ustaly, ale wygladal bardzo slabo. Na pogotowiu Mateuszek dostal lekarstwa na zbicie goraczki, bo mial 39,4!!! Przeprowadzono z nami dokladny wywiad, zbadano go i skierowano do kolejnego szpitala na obserwacje. Ponownie pojechalismy karetka, a mąż do domu po najpotrzebniejsze rzeczy. W szpitalu ponownie przeszlam przez wywiad lekarski, ale dosc szybko przyjeto nas na oddzial, gdzie od razu wzieli go na pobieranie krwi, badanie, mierzenie i nne cuda. W koncu po 5 nad ranem dostal kroplowke i zasnął. Na obchodzie porozmawialam z lekarzem i okazuje się, ze Mateuszek miał wirusowe zapalenie gardla, a te drgawki i cala reszte odziedziczyl po mnie, jako reakcje na wysoka temperaturę, bo ja majac 8 miesiecy wywinęłam moje mamie taki sam numer. W szpitalu byliśmy do czwartku włącznie. Badania wyszly dobre i dzieki temu mogliśmy wracac do domu. Teraz Mateuszek jest nadal osłabiony, gardlo leczymy i na spacerki jeszcze nie wychodzimy. Przez caly ten tydzień z pewnością do zlobka nie pojdzie. Rozmawialismy z dyrektorka zlobka, ale żadne inne dziecko im nie zachorowalo, wiec raczej tam tego wirusa nie zlapal. W szpitalu od lekarzy dostaliśmy konkretne wytyczne, co i jak mamy robic. Zakupilismy tez czujnik, który non stop mierzy dziecka temperature i daje znak, ja przekroczy dana temperature, która zaprogramowaliśmy. Zaopatrzylismy nasza apteczke we wszystkie niezbędne nam leki i wiem, ze zrobimy wszystko, by się to przenigdy w zyciu nie powtórzyło. Widok synka w takim stanie był przemakabryczny. Chyba nigdy nie uda mi się tego „obrazka” wymazac z pamieci. Teraz nabrałam już troche dystansu do tego i mysle, ze uda się nam zapobiec takiej sytuacji w przyszłości. Bynajmniej zrobie wszystko, by do tego nie doszło!
W poniedzialek Mateuszek dostal malej goraczki (37,3) i na noc dalismy mu lek przeciwgoraczkowy, bo zadnycj innych znakow choroby nie mial. Niestety w nocy (z poniedzialku na wtorek) Mateuszek strasznie niespokojnie spal, wiec wzielismy go do nas do lozka. Przed 3 w nocy obudzilo mnie dziwne jego zachowanie. Myslalam, ze mu sie cos sni, ale jak zapalilam swiatlo zamarlam! Mateuszek mial mocne drgawiki, byl nieprzytomny, blady i lal sie przez rece! Nie reagowal na zadne bodzce, do tego nie mogl oddychac! Myslelismy, ze moze sie zakrztusil, ale nic nie pomagalo, wiec ja natychmiast zadzwonilam po karetke, a mąż zabral Mateuszka na rece i tak jak wstal z lozka polecial na dol do naszej przychodni, ktora zawsze ma dyzur. Ja w tym czasie szybko sie ubralam, spakowalam to co mi przyszlo do glowy i polecialam do nich. W przychodni zapanowala nienormalnie paniczna atmosfera. Lekarki lataly (wybudzone ze snu) i wlasciwie nie wiedzialy co robic. Podlaczyly mu tlen, co poskutkowalo, bo zaczal plakac. Jak uslyszałam karetke, wylcecialam po nich, a ze karetka przyjechala tylko z sanitariuszami (bez lekarza!!!) natychmiast pojechalismy na pogotowie. Mateuszek byl caly czas podlaczony do tlenu, mial wielki kompres na glowie i aby nie zasnal, by szczypany w nozke przez sanitariusza. Na szczescie drgawki ustaly, ale wygladal bardzo slabo. Na pogotowiu Mateuszek dostal lekarstwa na zbicie goraczki, bo mial 39,4!!! Przeprowadzono z nami dokladny wywiad, zbadano go i skierowano do kolejnego szpitala na obserwacje. Ponownie pojechalismy karetka, a mąż do domu po najpotrzebniejsze rzeczy. W szpitalu ponownie przeszlam przez wywiad lekarski, ale dosc szybko przyjeto nas na oddzial, gdzie od razu wzieli go na pobieranie krwi, badanie, mierzenie i nne cuda. W koncu po 5 nad ranem dostal kroplowke i zasnął. Na obchodzie porozmawialam z lekarzem i okazuje się, ze Mateuszek miał wirusowe zapalenie gardla, a te drgawki i cala reszte odziedziczyl po mnie, jako reakcje na wysoka temperaturę, bo ja majac 8 miesiecy wywinęłam moje mamie taki sam numer. W szpitalu byliśmy do czwartku włącznie. Badania wyszly dobre i dzieki temu mogliśmy wracac do domu. Teraz Mateuszek jest nadal osłabiony, gardlo leczymy i na spacerki jeszcze nie wychodzimy. Przez caly ten tydzień z pewnością do zlobka nie pojdzie. Rozmawialismy z dyrektorka zlobka, ale żadne inne dziecko im nie zachorowalo, wiec raczej tam tego wirusa nie zlapal. W szpitalu od lekarzy dostaliśmy konkretne wytyczne, co i jak mamy robic. Zakupilismy tez czujnik, który non stop mierzy dziecka temperature i daje znak, ja przekroczy dana temperature, która zaprogramowaliśmy. Zaopatrzylismy nasza apteczke we wszystkie niezbędne nam leki i wiem, ze zrobimy wszystko, by się to przenigdy w zyciu nie powtórzyło. Widok synka w takim stanie był przemakabryczny. Chyba nigdy nie uda mi się tego „obrazka” wymazac z pamieci. Teraz nabrałam już troche dystansu do tego i mysle, ze uda się nam zapobiec takiej sytuacji w przyszłości. Bynajmniej zrobie wszystko, by do tego nie doszło!