widzę, ze dyskusja trwa, dawać czy nie, ja wiem, ze nie chodzi czesto o to, czy wynajmuję, czy płace, czy to prezent czy dowód wdzieczności.
Znam wiele prawdziwych opowieści, jak to lekarz za to, ze bedzie całkowicie przy porodzie chce 2tys, jak położne "umawiane" chcą 300 na dyżurze i 500jak mają przyjechac. Ja sobie swojej położnej nie załatwiałam, chodzę do prywatnej położnej do dobrego znajomego ginekologa, ale on ma od nich pensje a nie ode mnie za wizytę, wiec to moja decyzja, ze chodze do prywatnej przychodni a nie państwowej, inaczej może bym myslała, jak by to był jego własny prywatny gabinet. Lekarz załatwił mi fajną położną w szpitalu sam, dzwonił non stop, wiec naprawde widziałam różnicę w opiece, zaglądała do mnie non stop, pomagała nawe korzystac z toalety, dostałam lek przeciwbólowy, była miła sympatyczna, niestety zmieniła się o 19 kadra i na dyżur wpadła kretynka debilka, poprostu babsztylsko a nie położna, lekarz zszedł z dyżuru,w iec inny dopiero się "zapoznawał" ze wszystkim, wtedy dałabym milion żeby tamta została ze mną, ale kiedy tylko zadzwonił mąz do ginekologa, skończył on 100km od lublina dyżur, to od razu zrobił porządek w szpitalu i PRZYJECHAŁ do mnie, a nie musiał! od razu opieka była całkiem inna, baba zamieniła się w cud miód położna, on sam wszystkiego dopilnował i jak zjawił sie o 19.30 tak urodziłam o 20.10 (a z rodziłam od ok 10! o północy odchodziły mi wody). Obok mnie lezała dziewczynina, której chłopaka nie wpuścili na salę- mój mąż owszem, choć nie były to sale do porodów rodzinnych, baba się na nią wydzierała (na mnie wczesniej też) i wogóle jej nie pomagała. Ja wiem, ze gdyby nie mój lekarz to tez by tak było, a niestety gęby nie mam i się upomniec mocno nie potrafiłam, a baba mnie normalnie zakrzyczała.
Dlatego to, ze mąż kupił porządną wódkę i włozył do koperty uważam niewiele (w 2006roku 300zł) i zaniósł lekarzowi do domu jakis tydz po porodzie jak wróciłam do domu-po jego zresztą interwencji, bo pomylili mnie na oddziale i chcieli zostawić na kilka dni jeszcze, a on zrobił raban i odkręcił wszystko, to było to naprawdę moje podziękowanie i dowód wdzięczności,ze tak wiele mi pomógł. Dziś nie wiem czy mu coś dam, jesli sytuacja będzie podobna i naprawdę opieka będzie inna, pewnie też coś dam, bo kolejki do szpitala ogromne, odsyłaja nawet rodzące, wiec napewno bez interwencji miejsce sie nie znajdzie, a skoro chce rodzić w tym szpitalu, to chyba będe się liczyla z "prywatnym" podejściem do mojego gina.
Ale się rozpisałam i prosze nie zlinczujcie mnie, bo oczywiście nie jestem za dawaniem najpierw, tylko tak jak niektóre pisza, za "uratowanie" czy inna opieke-dodam, że u mnie było zakażenie wewnatrzmaciczne a u dziecka zakażenie, wiec lekarz dużo nam pomógł swoimi znajomosciami.